piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XII - "Romeo i Julia"

Po wyjściu z hali razem z Justinem wróciłam do domu. Siatkarze autobusem pojechali do jednego z warszawskich hoteli. Gdy dotarliśmy do domu wszyscy spali, więc wyszliśmy na taras i usiedliśmy przy basenie.
- Jak tam praca? - spytał, podając mi otwarte piwo.
- Chyba jestem dobra bo zaproponowali mi pracę.. - wzruszyłam ramionami. Nie miałam nawet kiedy zastanowić się nad tą propozycją.
- Serio? - uniósł brwi zdziwiony. - Zgodziłaś się?
- Jeszcze nie dałam ostatecznej odpowiedzi.. Musiałabym poświęcić temu czas do października..- westchnęłam. - A co z moją karierą? Mieliśmy nagrać razem piosenkę.. - przypomniałam mu.
- Chcesz tam pracować?
- Chce.. Lubię to, a w ogóle polubiłam chłopaków.. Ale..
- No to nie ma żadnego, ale. - przerwał mi. - Koncerty możesz przełożyć.. Zdjęcia zaczynają się dopiero w połowie października, a piosenkę możemy napisać tutaj.
- Jak to tutaj?
- Poświęcę się i przyjadę tutaj na trochę.. - uśmiechnął się. - Lubię Polskę, więc to będą takie wakacje..
- A co na to Sara?
- Porozmawiam z nią, ale nie sądzę, żeby miała coś przeciwko.. A i dziękuję, że starasz się być dla niej miła..
- Ona też mogła by się wysilić.. - skrzywiłam się.
- Przecież jest miła..
- O tak.. W tym jej "yhm" i wymuszonym uśmiechu było tyle serdeczności..
- Przesadzasz.. - pokręcił głową. - Mam nadzieję, że na ślub przyjdziesz..
- Pewnie.. Wiesz, że ja lubię takie imprezy - uśmiechnęłam się.
- Ian wie, że powiedziałaś Zbyszkowi?
- Nie i niech tak zostanie.. - powiedziałam stanowczo, wstając. - Idę spać.. Do jutra.
- Wiesz, że to nie jest fair, prawda? - krzyknął za mną. Nie odpowiedziałam. Dobrze wiedziałam, że to takie było, ale nie miałam innego wyjścia. Nawet nie chciałam myśleć o tym jak zareagowałby Ian, gdyby się dowiedział. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, grzebiąc w torebce. Wyrzuciłam całą jej zawartość i w końcu znalazłam telefon. Na wyświetlaczu widniało powiadomienie o nieprzeczytanym smsie od Zbyszka. "Śpisz?", przeczytałam i się mimowolnie uśmiechnęłam. Odpisałam, że nie i weszłam do wanny. Nie minęła minuta, gdy dostałam odpowiedź "Wyjdź na balkon, bo zamarzam.". Przeczytałam tą wiadomość kilka razy i dopiero potem dotarło do mnie, że Zbyszek stoi za oknem. Owinęłam się szybko ręcznikiem i otworzyłam drzwi na balkon, na którym stał oparty o barierkę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam, poprawiając ręcznik.
- Chciałem zobaczyć największą zazdrośnicę na świecie.. - wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie.
- Nie jestem zazdrośnicą.. - powiedziała, bawiąc się skrawkiem jego skórzanej kurtki. - Jak wytłumaczyłeś Kubiakowi, że wychodzisz? Chyba mu nie powiedziałeś gdzie idziesz..
- Myśli, zresztą jak cała kadra, że nocuję w mieszkaniu rodziców. - uspokoił mnie szybko. - Powiem ci, że nie spodziewałem się takiego miłego powitania.. - uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem. - Chyba przeszkodziłem ci w kąpieli..
- Jakoś przeżyję..
- Ale ja będę miał ogromne wyrzuty sumienia, więc powinnaś iść dokończyć. A skoro jesteś tak gościnna i nie lubisz zostawiać gości samych.. Cóż.. Myślę, że powinnaś mnie zabrać ze sobą.. - powiedział, mrużąc oczy. Zaśmiałam się lekko.
- Jestem dobrze wychowana i wydaję mi się, że nie mam innego wyjścia.. - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, ciągnąc w stronę łazienki...


Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i wysunęłam się z objęć Zbyszka. Założyłam szlafrok, który leżał na komodzie i otworzyłam. Na korytarzu stał uśmiechnięty Justin.
- No cześć - przywitał się z uśmiechem, chcąc wejść do pokoju. Zamknęłam szybko drzwi i stanęłam obok niego.
- Hej.. Chodź do kuchni.. - powiedziałam i ruszyłam po schodach w dół.
- Odwiozłem Sarę na lotnisko bo chciała wrócić najwcześniejszym samolotem, a ja zostałem. Możemy już dzisiaj zacząć pracę nad piosenką.
- Nie ma sprawy, ale zaczniemy jak wrócę z treningu, ok? - spytałam, robiąc jajecznicę.
- Ok.
- Co masz zamiar dzisiaj robić?
- W sumie nie wiem..
- Chcesz to chodź ze mną do pracy.
- Serio? Mogę?
- Pewnie. A teraz wybacz, idę zjeść śniadanie w pokoju.. - wzięłam tacę z kawami oraz jajecznicą i ruszyłam w stronę schodów.
- Po co ci dwie kawy? - spytał, idąc za mną.
- Wiesz, że jestem od nich uzależniona.. - wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek jeszcze spał, więc położyłam tacę na stoliku i wskoczyłam do łóżka. Położyłam się na brzuchu, opierając na łokciach i patrzyłam jak słodko wygląda, gdy śpi. Po chwili przekręcił się na plecy i zaczął chrapać coraz głośniej. To było na tyle, jeśli chodzi o słodki sen. Walnęłam go z całej siły poduszką, a on obudził się gwałtownie.
- Co się dzieje? - spytał, zaspanym głosem.
- Przepraszam skarbie, ale chrapałeś tak, że nie dało się wytrzymać.. - powiedziałam wstając i przenosząc tacę na łóżko.
- I dlatego dostałem poduszką? O jajecznica.. - popatrzył z uwielbieniem na talerz. Zaśmiałam sie i zaczęłam jeść. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach.
- Julie.. - drzwi otworzyły się i stanął w nich Justin. Popatrzyłam szybko na Zbyszka, ale go nie zauważyłam. Schował się pod kołdrą tak, że nie było go widać.
- Nie nauczyli cię pukać?
- Wybacz.. O której idziemy, bo nie wiem czy zdążę jeszcze zagrać z Laurą w tenisa..
- Laura zgodziła się grać z tobą w tenisa? - spytałam zdziwiona.
- Ma się ten urok.. - wzruszył ramionami.
- Jest 8 więc masz godzinę.
- Może być.. - skinął głową. - Cześć Zbyszek.. - powiedział i zamknął drzwi.
- Było mnie widać? - wysunął się spod kołdry.
- Nie, ale mówiłam Ci, że on wie i widzi wszystko.. - uśmiechnęłam się.
Dokończyliśmy śniadanie i wygramoliliśmy się z łóżka. Zbyszek ubrał się szybko i wyszedł z pokoju, starając się nie pokazywać Laurze i Zosi. Ubrałam się i wyszłam przed dom. Justin siedział już ze Zbyszkiem w samochodzie i czekali na mnie.
- Nareszcie.. - powiedział właściciel auta i odpalił samochód. Usiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu i weszłam na instagrama. - Wiecie co, ale ten wasz związek jest w pewien sposób romantyczny..
- Co w nim takiego romantycznego? - spytałam, nie odrywając wzroku od telefonu.
- Musicie się ukrywać.. - wzruszył ramionami. - Niczym Romeo i Julia...
- Jesteś idiotą. - westchnęłam. - Oni ukrywali się bo przed rodzicami, to mogło być romantyczne. My ukrywamy się przed mediami, a to już jest mniej..
- Kolejny dolar dla mnie - wyszczerzył się.
- Za co? - spytał Zbyszek.
- Płaci mi za każde przekleństwo lub gdy mnie obrazi.. - wyszczerzył się. - I odwrotnie.
- Dzięki temu jestem biedniejsza już o sto dwanaście dolarów.. - mruknęłam.
- Mówiłaś Zbyszkowi, że będziesz z nim pracować? Czy byliście zajęci czymś innym? - zaśmiał się, patrząc na mnie w lusterku. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Będziesz u nas pracować? - spytał zdziwiony.
- Dostałam taką propozycję, ale jeszcze się nie zdecydowałam.. - wzruszyłam ramionami, znów patrząc na iPhone. Dojechaliśmy pod halę. Zbyszek poszedł do szatni, a ja z Justinem do mojego gabinetu. Tak jak myślałam, nie dało się z nim pracować, ale przynajmniej mogłam się pośmiać. Obiad zjedliśmy we dwójkę w jednej z warszawskich restauracji i ponownie wróciliśmy na halę. Musiałam zająć się kilkoma zawodnikami m.in. Zbyszkiem. Gdy skończyłam wcześniej, niż zwykle wyszłam i razem z Justinem wróciliśmy do domu.
- Myślałaś już o czym ona ma być? - spytał, gdy usiedliśmy na tarasie ze stosem kartek i kurczakiem, którego kupiliśmy po drodze.
- Nie, nie mam żadnego pomysłu.. - pokręciłam głową.
- Może o miłości?
- To jest oklepane.. Kolejna piosenka o tym jacy jesteśmy zakochani lub skrzywdzeni.. Bez sensu.. Może napiszmy o.. - przerwałam, zastanawiając się. - Samotności..
- Nie czuję się samotny.. - zmarszczył brwi. - Ty też nie powinnaś, skoro masz dwóch facetów.. - popatrzył na mnie czekając na moją reakcję.
- Nie mam dwóch facetów - oburzyłam się. - Wyobraź sobie, że nie ma Sary i nie masz nikogo bliskiego.. - zamknęłam oczy. Łatwo było powiedzieć, ale trudniej zrobić. Próbowałam sobie wyobrazić, że nie mam nikogo, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Idę wyludnioną drogą.. Jedyną, jaką kiedykolwiek znałem.. Nie wiem, gdzie prowadzi.. Ale dla mnie to dom i idę sam - usłyszałam nucącego Justina.
- Idę tą pustą ulicą.. Na bulwarze straconych marzeń.. Gdzie miasto śpi.. A ja jestem jedyna, i idę sama..
- Idę sam.. Idę sam..
- Rewelacja.. - powiedziałam z pełną buzią.  Ktoś krząknął za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Zbyszka. Zakryłam usta dłonią, którą jak się okazało miałam jeszcze brudniejszą.
- Przeszkadzam? - spytał nieśmiało. Ubrany był w przetarte jeansy i czarny sweter. Wyglądał naprawdę seksownie. Tym bardziej zrobiło mi się głupio. Siedziałam na leżaku w starym różowym dresie, ze związanymi włosami w kucyk i pozbawiona jakiegokolwiek makijażu. Jakby tego było mało w ręce trzymałam nogę kurczaka, a sama byłam cała upaćkana.
- Nie - pokręciłam przecząco głową, połykając ostatki jedzenia, które miałam w buzi. - Wybaczycie mi na chwilę? - spytałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę drzwi.
- Widzisz.. Nie zawsze wygląda jak gwiazda.. - usłyszałam rozbawionego Justina. Zabije go.
Umyłam się i rozczesałam włosy. Nałożyłam podkład i lekko podkręciłam rzęsy. Otworzyłam szafę i się przebrałam. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam ponownie na taras. Zbyszek siedział na jednym z leżaków i patrzył na mnie.
- O jesteś.. - Justin odwrócił głowę w moim kierunku. - Właśnie opowiadałem Zbyszkowi jak jesz kurczaka.. - wyszczerzył się.
- Nie słuchaj tego idioty.. - westchnęłam.
- Sto trzynasty dolar dla mnie.. - uśmiechnął się. - A ten idiota ma filmik, na którym jesz sobie kurczaka.. - wyciągnął telefon.
- Nie! - krzyknęłam, podbiegając do niego.
- Przeproś! - wstał i wyciągnął rękę z telefonem do góry tak, żebym nie mogła go dosięgnąć.
- Oddaj mi to! - rozkazałam, wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Przeproś!
- Nie mam najmniejszego zamiaru cię przepraszać, bo jesteś idiotą!
- Sama tego chciałaś.. - pokręcił głową i rzucił telefonem do Zbyszka, który go złapał. Justin wybuchnął głośnym śmiechem, widząc moją minę.
- Tak cię to bawi? - uniosłam brwi. - Patrz! - wskazałam palcem w przestrzeń za nim. Odwrócił się a je wepchnęłam go do basenu. Odskoczyłam szybko, żeby mnie nie ochlapał, a potem usłyszałam śmiech Zibiego.
- Nie tylko ty tak jesz.. - położył telefon na leżaku. - Widziałem na filmie, że ludzie pierwotni też tak jedli.. - zaśmiał się. Już chciałam mu odpowiadać, gdy poczułam, że ktoś, a raczej Justin niesie mnie na rękach. Razem ze mną wskoczył do basenu i oboje się zanurzyliśmy.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się na powierzchni. Zbyszek śmiał się jeszcze głośniej, patrząc na nas.
- I vice versa skarbie. - powiedział, wychodząc z basenu. - Widzę, że nie da się z tobą pracować, więc wezmę kartki i całą moją wenę ze sobą do pokoju. Tam będę w samotności pisał o.. samotności. - zaczął z powagą, wylewając wodę z butów. - A wy tu się.. bawcie, ale uwaga bo gdy jestem samotny robię się też wścibski, a przez moje okno widać basen. Dobranoc Zbyszku. - skinął na niego głową i ruszył w stronę wejścia.
- Dobranoc.
Wyszłam z basenu i zdjęłam bluzkę, żeby wycisnąć z niej wodę. Już zapomniałam jak to jest spędzać z Justinem, tak dużo czasu.
- To co robimy? - spytał Zibi mierząc mnie wzrokiem.
- Nie wiem, spytaj ludzi pierwotnych..


___________
Kolejny już jest :) Bardzo, ale to bardzo proszę o komentarze :) Jeśli będzie ich dużo to kolejny już w niedziele! :)

W razie pytań.. ask.

3 komentarze:

  1. Jestem pierwsza ^^ hahahahahah świetny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. GENIALNE !! po prostu genialne az brak słow

    OdpowiedzUsuń