poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział I - "Pierwsze Spotkanie"


- Jeszcze raz bokiem! – usłyszałam i ustawiłam się odpowiednio. Nienawidziłam tzw. „ścianki”. Stałam i pozowałam przed stadem głodnych skandalu paparazzi. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że to część mojej pracy, to całe „bywanie na salonach”. Nie było mi to potrzebne. Chciałam skupić się wyłącznie na pracy w studiu i na planie. Ten cały teatrzyk mogłam zostawić, grupce ludzi czekających w kolejce za mną. Tym, którzy znani są właśnie dzięki temu bywaniu i którzy patrzą na mnie teraz zawistnie, marząc by kiedykolwiek cieszyć się takim zainteresowaniem.
- Chodźmy już. – szepnęłam na ucho Ianowi, który stał obok. Skinął jedynie głową i jak przystało na dżentelmena przepuścił mnie w drzwiach. Wyobrażałam sobie nagłówki jutrzejszych gazet, jak bardzo zakochani jesteśmy. Guzik prawda. Nikt, nawet moi znajomi nie wiedzieli, że ten nasz związek to jedna wielka ściema, na potrzeby filmu, który ma pojawić się za dwa miesiące. Zajęliśmy wyznaczone miejsca, czekając, aż gala wręczenia nagród się rozpocznie. Pierwszy raz w Polsce odbywała się, aż tak wielka impreza. Nagrody miały zostać rozdane wśród muzyków, aktorów, pisarzy, a nawet sportowców. Zerkałam kątem oka na wystrojonych w garnitury tenisistów, koszykarzy. Gdzieś mignął mi nawet Robert Lewandowski z żoną. Musiałam być przy tym dyskretna. Nie chciałam potem czytać, że rozglądam się za innymi z Ianem u boku. Chwilę później tuż obok mnie przeszła grupa wysokich mężczyzn. Spojrzałam w górę. To byli oni. Zajęli miejsca przede mną. Widziałam, że też się rozglądają. Pierwszy zauważył mnie Winiar i od razu szturchnął siedzącego obok Zibiego. Ten, nawet się nie kryjąc odwrócił się zaraz i spojrzał na mnie. Nie zdążyłam się uśmiechnąć, bo zawstydzony usiadł  prosto. Gala się rozpoczęła. Kilka słabych żartów prowadzących i doczekaliśmy się pierwszej kategorii – najlepsza piosenka. Byłam nominowana z moją „Love Story”.
- A zwycięzcą jest.. – chwila napięcia. - Julie! – krzyknął. Aplauz był porażający. Pocałowałam Iana w policzek i ruszyłam w kierunku sceny. Zaczęłam  zastanawiać się nad przemową, jednocześnie przeklinając samą siebie, że nie przemyślałam tego wcześniej. Odebrałam nagrodę i stanęłam przy mikrofonie z kompletną pustką w głowię. Myśl, Julka..
- Dziękuję.. Naprawdę nie spodziewałam się tej nagrody, dlatego nie przygotowałam żadnej przemowy. Ale improwizując.. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy na mnie głosowali, wszystkim, dzięki którym ta piosenka powstała i oczywiście Ianowi, który był inspiracją. Jeszcze raz dziękuję. – uśmiechnęłam się i zeszłam ze sceny, nagrodzona brawami.
- Gratuluję – szepnął mój chłopak, gdy usiadłam.
- Dziękuję. – popatrzyłam na niego. Gdyby nie to, że był ode mnie 10 lat starszy, to może i bym mogła się w nim zakochać. Tymczasem, muszę wmawiać ludziom, że wiek nie ma znaczenia. W sumie otrzymałam dzisiaj, aż 5 statuetek, powtarzając ciągle, że jestem zaskoczona i dziękując wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Najbardziej czekałam na kategorie „Sportowiec roku”. Gdy doszło i do tego trzymałam mocno kciuki, żeby nagroda powędrowała w ręce jakiegoś siatkarza. Nominowani byli Kurek, Bartman, Winiar. Mimo dość poważnej konkurencji (Lewandowski, Janowicz, Radwańska) zwycięzcą okazał się Bartek. Brawa biłam chyba najgłośniej ze wszystkich. Zasłużenie! Pod koniec części uroczystej wyszłam do swojej garderoby, przygotować się do występu. Przebrałam się w wygodniejszy strój. Nie wyobrażałam sobie tańczyć w sukni i kilku centymetrowych szpilkach. W końcu nadszedł czas na mój występ. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na scenę..

- Świetny występ – podszedł do mnie jakiś mężczyzna, gdy siedziałam z Ianem przy stoliku na afterparty.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się, upijając łyk szampana. Cały czas czułam na sobie spojrzenia, ale byłam do tego przyzwyczajona. Siedziałam wśród polskich gwiazd i sportowców. Wszyscy trzymali się w grupkach. Co jakiś czas zerkałam w stronę siatkarzy, ale tam wszyscy byli zajęci słuchaniem rozbawionego Ignaczaka.
- Zeza dostaniesz. – uśmiechnął się do mnie Ian.
- Co? – w końcu popatrzyłam na niego.
- Który wpadł Ci w oko? – uniósł jedną brew.
- Żaden. – pokręciłam głową, starając się nie zerkać w tamtym kierunku.
- Podejdź i porozmawiaj – powiedział, tak jakby to było dziecinnie proste.
- Chyba żartujesz..
- To ja podejdę – wstał, ale za nim zrobił krok, złapałam go za rękę.
- Siadaj! – syknęłam cicho. Usiadł i popatrzył na mnie rozbawiony.
- Od kiedy ty jesteś taka nieśmiała? – popatrzył na mnie, kręcąc głową.
- Od dzisiaj. – odpowiedziałam. – Wychodzimy? – nie miałam ochoty już tutaj siedzieć.
- Skoro chcesz. – wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku drzwi. Po drodze minęliśmy stolik siatkarzy. Gdy przechodziliśmy wszyscy umilkli i patrzyli na nas. Wbiłam wzrok przed siebie i szłam dalej.

Następnego dnia wstałam około 10. Nie miałam siły na nic. Wczorajszy występ dal mi w kość. Miałam parę spotkań na głowie, więc zeszłam niezgrabnie z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybko prysznic i zeszłam na dół.
- Cześć Jula! – przywitała się ze mną Zosia, wskakując mi na ręce.
- No cześć. – cmoknęłam ją w policzek i posadziłam na krześle. Usiadłam obok i nałożyłam sobie naleśnika na talerz.
- Napijesz się kawy? – spytała Laura uśmiechając się, przez co jej twarz stawała się jeszcze bardziej pulchna.
- Nie mam czasu – powiedziałam z pełną buzią. – Za pół godziny muszę być w fundacji. – napiłam się soku, pożegnałam ze wszystkimi i wybiegłam przed dom. Wsiadłam do mojego Audi A5 i szybko wyjechałam na ulicę.

- Przepraszam za spóźnienie – jęknęłam. Nie lubiłam w sobie mojej niepunktualności. Nie miałam pojęcia, dlaczego nigdy nie mogę być na czas.
- Studenckie 15 minut – uśmiechnął się do mnie doktor Janicki. Weszliśmy do mojego biura i zajęliśmy miejsca przy biurku. – Otrzymaliśmy wystarczającą ilość funduszy i operacja zaplanowana jest na 24 lipca. – poinformował mnie.
- Cudownie, to już za miesiąc – klasnęłam w dłonie, szczęśliwa.
- Tak, stan dziecka jest na tyle poważny, że nie możemy dłużej czekać – odpowiedział poważnie. – Musi pani jednak o czymś wiedzieć.
- A mianowicie? – spytałam, a uśmiech zszedł mi z twarzy. Z doświadczenia wiedziałam, że po takich słowach, nie usłyszę nic pozytywnego.
- Nawet jeśli przeprowadzimy tą operację, nie ma stu procentowej szansy na to, że dziewczynka przeżyję..
- Wiem. – przerwałam mu szybko. Nie potrzebowałam słuchać dalej, wiedziałam jak to się może skończyć. Rozbrzmiał telefon doktora.
- Przepraszam, ale muszę już iść – powiedział, chowając telefon do kieszeni marynarki. Wstaliśmy oboje i uścisnęliśmy dłonie. – Mam wizytę u pacjenta.
- Rozumiem, dziękuję za spotkanie. – uśmiechnęłam się, patrząc jak wychodzi. Odpisałam na część wiadomości i ruszyłam dalej. Po 30 minutach byłam już pod szpitalem.
- Julka! – krzyknęła na mój widok Wiktoria.
- Cześć kochanie – podeszłam i cmoknęłam ja w czoło. – Jak się czujesz?
- Dobrze – uśmiechnęła się. – Pokażesz mi jutro zdjęcia z meczu? – popatrzyła na mnie błagalnie, a w oczach pojawiły się iskierki, ma wspomnienie o siatkówce.
- Pewnie. – usiadłam koło niej. – Może kiedyś pójdziesz ze mną?
- Ale by było fajnie poznać siatkarzy! – powiedziała podekscytowana. Ale zaraz ten radosny uśmiech zniknął. Opadła znów na poduszkę i wbiła wzrok w okno. – A jeśli operacja się nie uda?
- Nawet tak nie mów – oburzyłam się. – Obiecuje, że poznasz siatkarzy. – położyłam dłoń na sercu. Teraz to był mój priorytet.

Po wyjściu ze szpitala, wróciłam do domu przebrać się w barwy narodowe. Włożyłam krótkie jeansowe spodenki i biało-czerwoną koszulkę z nazwiskiem Bartman. Ian czekał już w swoim samochodzie. Ubrany w biały T-shirt i czarne spodnie.
- Gotowa? – spytał, gdy wsiadłam do auta.
- Tak, tak możemy jechać – powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
- Nie wiem co ty widzisz w tej siatkówce. – pokręcił głową, nie rozumiejąc. Nie odpowiedziałam. Nie chciałam tłumaczyć mu jak cholernie zazdroszczę tym chłopakom. Jak przeżywam każdą piłkę, zastanawiając się, czy ja bym ją odbiła. Jak wyobrażam sobie, że to ja idę pod siatką witając się z przeciwną drużyną. Jak to na mnie spoczywa odpowiedzialność za zagrywkę przy piłce setowej. On by tego nie zrozumiał. Od zawsze chciał być aktorem i to mu się udało. Ja od dziecka chciałam być siatkarką i przez własna głupotę jestem teraz tu gdzie jestem.

Dojechaliśmy pod hale. Wchodząc musieliśmy rozdać jakiś tysiąc autografów. W końcu zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie i obserwowaliśmy rozgrzewkę chłopaków. Podeszłam bliżej i zaczęłam robić zdjęcia dla Wiktorii.
- Wybrałaś temat pracy magisterskiej? – spytał Ian, gdy wróciłam na miejsce obok niego.
- Tak. Rodzaje i częstość występowania urazów w grach zespołowych. – wyrecytowałam na pamięć. – Wiesz.. Urazy wśród siatkarzy, koszykarzy.. – zaczęłam wymieniać.
- Wiem co to gry zespołowe – przerwał mi . – Zaczęłaś już?
- Nie. Muszę o nich poczytać, dopiero zacznę. – mruknęłam, oglądając zrobione przed chwilą zdjęcia. Na jednym Zibi patrzył centralnie w obiektyw. Odszukałam go wzrokiem i nasze spojrzenia się spotkały. Ponownie nie zdążyłam się uśmiechnąć, bo odwrócił szybko głowę.
- A gdybyś spróbowała wkręcić się do sztabu fizjoterapeutów na przykład siatkarzy lub koszykarzy. Na pewno praca byłaby ciekawsza, gdybyś pisała o własnych obserwacjach. – zaproponował.
- O Boże.. – popatrzyłam na niego – Jesteś genialny!
- Wiem.. – pokręcił głową, jakby to było oczywiste.
- Tylko ciekawe jak ja się tam wbije. Gdyby to było takie proste to każdy by tak robił.. – westchnęłam zrezygnowana.
- Czy to nie ty zawsze mówisz, że nie ma rzeczy niemożliwych? – uniósł brwi.
- Taaa… zawsze sobie biorę ciebie za przykład. No bo jak to możliwe, że jesteś bożyszczem kobiet? – spytałam poważnie, udając, że się zastanawiam.
- Ja się raczej dziwie, że ludzie wierzą w to, że z taki przystojny facet spotyka się z kimś takim jak ty.. – skrzywił się, po czym wybuchł śmiechem.
- Nic nie przebije tego, że spotykam się ze staruszkiem. – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Tego staruszka ci nie daruje! – zagroził, po czym zaczął mnie gilgotać. Na moją reakcję nie trzeba było długo czekać. Wiłam się ze śmiechu na siedzeniu, tak głośno, że siatkarze stojący obok odwrócili głowy w naszym kierunku. Ludzie patrzyli na nas z uśmiechami na twarzach. Gdy w końcu usiadłam prosto i doprowadziłam się do porządku, mecz się rozpoczął. Wstałam i wraz z całą halą odśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego. Spotkanie nie było na wysokim poziomie i ostatecznie Polska przegrała mecz fazy grupowej 1:3. Wraz z kibicami wyszliśmy z hali. Ruszyłam w stronę samochodu, ale Ian pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Myślałem, że chcesz napisać o kontuzjach siatkarzy.
- No chce i co? – spytałam,nie rozumiejąc dlaczego ciągnie mnie w stronę ich autobusu.
- I to, że musisz porozmawiać z trenerem.
- Co? Teraz? – zaparłam się nogami, ale to nic nie dało.
- O patrz! Idzie! – krzyknął wskazując na Anastasiego. – Przepraszam! – trener odwrócił się i czekał, aż dojdziemy. – Przepraszam, ale moja dziewczyna chciałaby o coś zapytać. – wyjaśnił, gdy podeszliśmy. Wyszłam zza niego i stanęłam twarzą w twarz z samym Anastasim.
- Julie! – otworzył szeroko oczy. - Mam twoje płyty!
- Miło mi. – uśmiechnęłam się. – Możemy porozmawiać?
- Z chęcią, ale śpieszę się. Musimy dojechać do hotelu. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Możemy spotkać się  jutro? Porozmawiamy na spokojnie..
- Nie ma sprawy.. O której Panu pasuje?
- Przyjedź kiedy chcesz. Cały dzień będę na sali.
- Dobrze, będę.
Pożegnaliśmy się z nim i obserwowaliśmy jak szybkim krokiem zmierza ku autokarowi.
- Nie ma za co. – wyszczerzył się do mnie Ian.
- Podziękuję jak się uda. – odpowiedziałam, ruszając w stronę naszego auta.

Starałam się nie myśleć o tym, że jutro mam tak ważną rozmowę. Jednak w mojej głowię, wciąż kłębiły się myśli, o tym co będzie jeśli... Obudziłam się niewyspana. Cudownie. Teraz będę wyglądała jak zombie, a mimo wszystko chciałam wypaść korzystnie. Dołożyłam wszelkich starań do tego, żeby wyglądać tak jakbym przespała całą noc. Efekt końcowy był zadowalający, więc stanęłam przed jeszcze trudniejszym zadaniem, a mianowicie wyborem stroju. Ubrałam jeansy, kremową bokserkę i marynarkę i zeszłam na śniadanie.
- Zosi nie ma? – spytałam Laury, która sama siedziała przy stole.
- Nie, musiała być wcześniej w szkole. – odpowiedziała, nalewając mi kawy. – Stresujesz się?
- Nie bardzo – przymrużyłam lekko oczy – Będzie co ma być. – wzruszyłam ramionami.
- Będzie dobrze. – uśmiechnęła się, próbując dodać mi odwagi. Nie odpowiedziałam. Miałam taką nadzieję, że wszystko się uda. Po śniadaniu wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Wzięłam głęboki oddech i przekręciłam kluczyki w stacyjce.
Po godzinie dojechałam pod halę. Ponownie wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Siatkarze zajęci byli treningiem. Nawet nie zauważyli, że weszłam. Rozglądałam się za trenerem gdy zauważyłam, że w moim kierunku leci piłka odbita przez Piotrka Nowakowskiego. Złapałam ją tuż przed moją twarzą. Dopiero teraz zawodnicy zwrócili na mnie uwagę…

___________________
Pierwszy rozdział już jest :) Kolejny za dwa dni :) Odpowiada Wam długość, czy wolelibyście krótsze?

5 komentarzy:

  1. Idealne *_* :')

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :*
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Długość dobra, opowiadanie bardzo fajne. Czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie :3 Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro :) tzn. postaram się wrzucić o północy :)

      Usuń