- Weź tą kamerę! - krzyknęłam, po raz kolejny do Ignaczaka. Siedzieliśmy razem na tylnym siedzeniu w Audi Bartmana i wracaliśmy do Spały. Była dopiero 5 i próbowałam przespać się, choć trochę bo potrzebuję przynajmniej 6 godzin snu, żeby normalnie funkcjonować.
- Twarz Julie o 5 rano.. - jęknął. - Wiesz ile to może mieć wyświetleń?
- Krzysiu, dzieci zobaczą, przestraszą się i rodzice zabronią im oglądać.. Może naprawdę sobie to odpuść.. - zaśmiał się Bartman, patrząc w lusterko na moją minę.
- Myślisz? - Igła udał, że się zastanawia, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Bardzo zabawne.. - wywróciłam oczami. - Tyle samochodów, a ja musiałam wsiąść akurat do tego.. - mruknęłam. Zatopiłam się jeszcze głębiej w bluzę o dwa rozmiary za dużą i zamknęłam oczy.
- Wiesz, który pokój dostaniesz? - usłyszałam głos Ignaczaka. Westchnęłam.
- 5 minut ciszy.. - syknęłam. - O tak wiele proszę?
- W przypadku Igły tak.. - odpowiedział mi rozbawiony Kurek, który siedział na przodzie obok Zbyszka. - On tak potrafi godzinami..
- Próbuję podtrzymać jedynie rozmowę, żeby nie wiało nudą.. - oburzył się. Przypomniałam sobie na szczęście, że w torebce mam słuchawki. Zdjęłam nogi z kolan Igły i zaczęłam w niej grzebać. Po chwili leżałam wygodnie i słuchałam wolnych kawałków. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
- Pobudka śpiochu.. - usłyszałam, czyjś radosny głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Igłę, który nie mógł wyjść z samochodu przez moje nogi. - Jesteśmy na miejscu. Jak Ian z tobą wytrzymuje? Chrapiesz jak Belzebub.. - pokręcił głową.
- Nieprawda. - odparłam oburzona. Wygramoliłam się z samochodu. W szybie zobaczyłam swoje odbicie i mimowolnie się skrzywiłam. Przeczesałam szybko włosy palcami i odebrałam swoją torbę od Bartmana. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Zignorowałam to i ruszyłam w stronę wejścia.
- Dzień dobry.. - powiedziałam do starszej pani, siedzącej w recepcji. - Ja się miałam zgłosić po klucz do pokoju.. Jestem asystentką fizjoterapeuty kadry. Zastępuję go w tym tygodniu. - wyjaśniłam.
- Skądś panią znam.. - zmrużyła oczy, patrząc na mnie uważnie. Po chwili jednak wzruszyła ramionami i podała mi klucz. - Pokój 13. - dodała z uśmiechem.
- Dziękuję.
Doszłam na koniec korytarza i w końcu byłam na miejscu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Wnętrze wyglądało lepiej, niż się tego spodziewałam. Rzuciłam torbę na jedno z łóżek, chcąc się odświeżyć.
- No nie wierzę! - krzyknął Ignaczak, otwierając drzwi z impetem. - Nie dość, że jest sama w dwuosobowym pokoju, to jeszcze ma ten najładniejszy..
- Krzysiu.. - zaśmiał się Ziomek. - Ładniejsi mają po prostu lepiej..
- I tak czuję się pokrzywdzony.. - mruknął, udając obrażonego. - I nie zgadzam się z Tobą, bo jestem najprzystojniejszy, a traktują mnie na równi z wami.. - westchnął, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Gdy zostałam sama weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Byłam zmęczona, śpiąca i obolała. Samochód Bartmana nie należał do najwygodniejszych. Ubrałam się i wyszłam na śniadanie. Siatkarze siedzieli już w stołówce. Nałożyłam na talerz trochę jajecznicy i rozejrzałam się, szukając wolnego miejsca. Zobaczyłam, że macha mi Igła. Chociaż to przez niego wyglądałam dzisiaj jak zombie podeszłam i opadłam na krzesełko obok niego. Siedzieli w czwórkę: on, Ziomek, Bartman i Kurek.
- Wyglądasz jakbyś się nie wyspała.. - wyszczerzył się Ignaczak. Spiorunowałam go wzrokiem, na co reszta wybuchła śmiechem.
- Poczekaj, aż wylądujesz u mnie na stole. - powiedziałam, uśmiechając się złośliwie.
- Czuję, że do powrotu Olka nic mnie nie zaboli.. - odparł z satysfakcją.
- Jak długo go nie będzie? - spytał Ziomek.
- Podobno tydzień.. - wzruszyłam ramionami, kończąc jajecznice. - Dobra ja idę do gabinetu.
Oddałam brudne naczynia i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeuty.
- Gdzie ty byłaś cały dzień? - spytał Bartman, gdy usiadłam obok niego podczas kolacji.
- Wciągnęłam się w pisanie.. - mruknęłam, zabierając się za wielką porcję jedzenia, którą miałam na talerzu. Czułam na sobie ich zdziwione spojrzenia. Cóż.. Muszą przywyknąć do tego, że potrafię dużo zjeść. - No co? Głodna jestem.. - powiedziałam, wywracając oczami.
- Widzimy.. - zaśmiał się Igła. - Nie boisz się o talie?
- Sugerujesz coś? - przymrużyłam oczy.
- Nie, skąd.. - odpowiedział szybko.
- Ona po prostu lubi dużo jeść.. - wyszczerzył sie Zbyszek. No ładnie, czyli nadal pamięta.
- Będziesz mi to teraz wypominał? Wiesz dobrze, że byłam pijana.. - oburzyłam się, marszcząc brwi. - Zapomnij.
- Postaram się.. - powiedział z uśmiechem.
- O co chodzi? - spytał Ziomek, patrząc to na mnie, to na Bartmana.
- Nieważne. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Idę do siebie.. Muszę jeszcze zrobić przemeblowanie.
Zaczęłam od połączenia łóżek w jedno. Po kilkunastominutowej walce, udało mi się przesunąć jedno obok drugiego. Pościeliłam i z dumą patrzyłam na wielkie łóżko, które stało przede mną. Potem ściągnęłam okropne pasiaste zasłony i pokój był idealny. Weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. W ciągu dnia wypiłam chyba cztery kawy, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższą kąpiel. Wysuszyłam dokładnie włosy i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Otworzyłam "Pianistę" i zaczęłam czytać. Po kilkunastu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam, modląc się w duchu, żeby to nie był Ignaczak. Jak na jeden dzień, miałam go dość. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty Bartman z płytami w rękach. - Nie masz wystarczającej ilości koszulek, czy szpanujesz klatą? - spytałam, mierząc go wzrokiem. - Jak tak dalej pójdzie to się uodpornię na ten widok. - uśmiechnęłam się krzywo, choć wiedziałam, że tak się nie stanie.
- Zaryzykuję - wyszczerzył się. - Masz ochotę na film? Miałem oglądać z Kubiakiem, ale od dwudziestu minut rozmawia przez telefon z Moniką i mówił, żebym obejrzał z kimś innym. Pomyślałem, że może się nudzisz i przyszedłem.
- A co masz? - skinęłam głową na płyty.
- Incepcja, Nietykalni i Spadkobiercy..
- DiCaprio czy Clooney.. - zaczęłam zastanawiać się na głos. - Incepcja.
- Ok.. Oglądałaś już? - spytał, podając mi pudełko. Usiadł blisko mnie, żeby widzieć obraz na laptopie, który miałam na kolanach. Kątem oka zerknęłam na jego umięśniony brzuch i wstrzymałam oddech. Weź się w garść..
- Nie, ale słyszałam, że dobry. - powiedziałam, włączając. Usiadłam wygodnie, a on jeszcze bardziej się przysunął. - Boże, przykryj się bo się nie mogę skupić. - westchnęłam. Trudno, niech ma satysfakcję, ale oglądanie filmu na zmianę z jego klatą było bez sensu. Posłusznie wsunął się pod kołdrę.
Skończyliśmy oglądać leżąc na brzuchach. Nie zawiodłam się. Film był naprawdę świetny.
- Myślałam, że się wybudzi.. - mruknęłam.
- Przecież wrócił.. - zmarszczył brwi. - Obudził się w samolocie.
- Nie widziałeś tego czegoś.. Sam mówił, że gdy to się kręci to jest sen.. Poza tym te dzieci były takie same jak w jego wspomnieniach. Gdyby naprawdę się wybudził i do nich wrócił byłyby starsze, tak? A w ogóle klimat jaki tam panował. Nie dziwi Cię to, że nikt się nie odezwał? To musiał być sen..
- Ten cały Cobb obudził się na plaży, a potem przypomniał Japończykowi o jego obietnicy. Saito załapał, że nie jest w realu, tylko w limbo i podniósł pistolet. Zapewne odstrzelił Cobba, a potem siebie i obydwoje obudzili się w samolocie.
- Mi się wydaję, że Cobb wiedział, że nie uda mu się wrócić do dzieci i wybrał życie z nimi we wspomnieniach.
- Dlaczego niby nie mógł wrócić? - spytał z po wątpieniem.
- Bo Saito w ostatniej scenie nie chciał się zabić i Cobb wiedział, że w rzeczywistości nie będzie chciał spełnić obietnicy.
- Mam kompletnie inne zdanie, niż ty.. - pokręcił głową.
- Masz błędne zdanie..
- Dobra.. I tak z tobą nie wygram - westchnął. - O to w tym chodzi. Jeśli autor chciałby mieć oczywiste zakończenie, inaczej wyglądałaby ostatnia scena. - powiedział wstając. - Będziesz o tym teraz myśleć? - popatrzył na moją minę, śmiejąc się.
- Tak.. - mruknęłam, zamykając laptopa.
- Lecę do siebie.. - otworzył drzwi. - Dobranoc..
- Dobranoc..
Kolejne dni spędziłam tak samo. Cały dzień siedziałam w swoim gabinecie, od czasu do czasu zajmując się którymś z siatkarzy. Wieczorami razem ze Zbyszkiem siedzieliśmy w pokoju, oglądając filmy. Dopiero w środę, gdy zapas filmów się skończył postanowiliśmy wyjść wieczorem na spacer. Gdy wróciłam do pokoju, żeby się przebrać, nie wiedząc czemu zaczęłam się stresować. Stanęłam przed szafą, przeklinając się w duchu, że wzięłam ze sobą tak mało ubrań. W końcu znalazłam coś odpowiedniego i zrobiłam lekki makijaż. Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że jestem już spóźniona. Co z za niespodzianka.. Spakowałam szybko rzeczy do torebki i niemal wybiegłam z ośrodka.
- 7 minut spóźnienia.. - popatrzył na zegarek, kręcąc głową. Stał oparty o swój samochód. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, pod którą zauważyłam biały t-shirt i ciemne jeansowe spodnie. - Ale ładnie wyglądasz, więc ci wybaczę. - przerwał mi rozmyślanie o jego wyglądzie. Popatrzyłam w końcu na jego uśmiechniętą twarz i też się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Myślałam, że idziemy się przejść? - skinęłam na otwarte drzwi do samochodu, obok których stał.
- Pomyślałem, że najpierw coś zjemy.
- Dopiero co była kolacja..
- Serio? Wystarczyły Ci te kanapki? - zmarszczył brwi, zdziwiony. - Skoro lubisz jeść.. - próbował powstrzymać śmiech.
- Chamstwo. - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i wsiadłam do samochodu, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek szybko przeszedł na drugą stronę i usiadł za kierownicą.
- Wiesz, że to nie jest randka? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Wiem. Nie umawiam się z pierwszą lepszą dziewczyną.- uśmiechnął się złośliwie.
- Widzisz, mamy to samo postanowienie. - przymrużyłam oczy, patrząc na niego z satysfakcją. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie kątem oka, ale całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Podjechaliśmy pod jedną ze spalskich restauracji. W środku panował straszny tłok. Zaczęliśmy szukać wolnego stolika. Gdy usiedliśmy przy ostatnim wolnym, podeszło do nas kilka dziewczyn.
- Możemy prosić o autograf? - wbiły we mnie maślane oczy.
- Pewnie. - wzruszyłam ramionami i wstałam.
Nigdy nie potrafiłam odmówić prośbą o zdjęcie, czy autograf. Im dłużej podpisywałam, tym więcej osób ustawiało się w kolejce. Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu.
- Czekam w samochodzie. Wyrwij się jakoś.. - usłyszałam głos Zbyszka. Popatrzyłam szybko na jego krzesełko, ale jego nie było.
- Zaraz będę. - odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam. - Przepraszam, ale muszę już iść. Możemy sobie zrobić grupowe.
Ustawiłam się z całą grupą i zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Pożegnałam się ze wszystkimi i niemal wybiegłam z lokalu.
- Z kolacji widocznie nici..
- Przykro mi.. - powiedziałam nieśmiało.
- Mam inny pomysł.. - uśmiechnął się i odpalił samochód. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku i po 30 minutach byliśmy.. w wesołym miasteczku..
- Serio? - zaśmiałam się wyglądając przez okno. - Kiedy ja ostatnio tu byłam..
- Masz.. - podał mi swoje okulary przeciwsłoneczne. - Może cię nie poznają..
- Jest ciemno, a ja mam chodzić w okularach przeciwsłonecznych? - zmarszczyłam brwi, ale je założyłam. Chciałam przejechać się na diabelskim młynie, a jakoś tam musiałam dojść.
- No to co na początek? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem. Chyba zauważył, że jestem w siódmym niebie.
- Diabelski młyn! - krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę. Potem zaliczyliśmy kolejkę górską, beczkę śmiechu, trampolinę, strzelnice (gdzie Zbyszek wygrał wielkiego brązowego niedźwiedzia, którego mi wręczył), symulatory ruchu, a na końcu pałac strachów. Przed wyjście kupiliśmy dwie wielkie waty cukrowe i usiedliśmy na jednej z ławek.
- Przestań się ze mnie śmiać! - walnęłam go łokciem. Śmiał się odkąd wyszliśmy z tunelu, bo przestraszyłam się wyskakującego potwora i zaczęłam piszczeć.
- Nie mogę.. - powiedział, śmiejąc się coraz głośniej. - Widziałaś tych ludzi przed nami? Chyba ciebie się bardziej bali..
- Po prostu to coś mnie zaskoczyło.. - zruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem. Musiałam przyznać, że z boku mogło to naprawdę zabawnie wyglądać. - To co idziemy jeszcze raz na diabelski młyn i wracamy?
- Patrz jaka tam jest kolejka.. - wskazał na kilkumetrowy rząd ludzi, czekających na swoją kolej.
- No to kolejka górska.
- Świetnie się dzisiaj bawiłam.. - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy staliśmy przed drzwiami do mojego pokoju.
- Ja również.. - skinął głową, patrząc mi prosto w oczy.
- Zapomniałabym.. - ściągnęłam szybko jego kurtkę i mu podałam. - Dziękuję. Może chcesz wejść? - otworzyłam drzwi i popatrzyłam na niego wyczekująco.
____________________
Na tym rozdziale skończyły się rozdziały do przodu, więc nie jestem Wam w stanie powiedzieć kiedy będzie następny.. Zaglądajcie co jakiś czas.. Do poniedziałku na pewno dodam :) Dziękuję za komentarze i proszę o jeszcze :))
ask.fm
cudne tylko tyle moge powiedziec
OdpowiedzUsuńmam taką nadzieje że wejdą do pokoju we dwoje :D coraz lepsze rozdziały, początek mnie najbardziej rozwalił ;)
OdpowiedzUsuńmi tez sie najbardziej poczatek podobal :D Jeju ale ekstra piszesz no nie wierze :D
OdpowiedzUsuńfantastico, matko matko tez mam taką nadzieje że będzie w przyszlym rozdziale gorąco że wejda do jej pokoju oj będzie sie działo, Zbyszek wyglada na takiego który lubi kilka razy :D o bozebozebozenko jestem zboczona
OdpowiedzUsuńswietny rozdział. Stwierdzam jeśli jutro dasz to wszystkich uszczęsliwisz. Prawda? Julka głodna the best, początek w samochodzie rozwala :D, Zbysiu który patrzy na Julke która dopiero sie obudziła rozczulające ;) Tez mam taką cichą nadzieje że Zbysiu wejdzie do pokoju i coś się zadzieje.
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :) czekam na następny, bo ten był po prostu genialny :) lekko się czytało :) tyle mogę powiedzieć... genialny :)
OdpowiedzUsuńbrak słów chyba to co chciałam napisać to wszyscy napisali :D
OdpowiedzUsuńprosze prosze daj jutro rozdział
OdpowiedzUsuńsupcioo
OdpowiedzUsuńświetne i jeszcze raz świetne ! początek najlepszy <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://volleyball-is-my-word.blogspot.com/
MalinowaSłodycz :*
Genialny. Jestem ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńA więc tak Leonardo Dicaprio- świetny wybór też bym go wolała :) A co do Bartmana to nie wchodz do tego pokoju proszę cie daj szanse innym chłopakom:) Rozdział jak zawsze świetny :) szkoda że nie masz nic w zapasie bo już w niedziele wyjeżdzam no ale się postaram jeszcze zajrzeć :) Choc nie obiecuje że będe komentowac bo zapomniałam mojego konta google :) Ale jak coś to napisze jako anonim i się podpiszę :) A wracając do rozdziału to wesołe miasteczko fajna sprawa:) I wgl to coraz częściej myśle żeby zostać fizjoterapełtą w przeszłośći i to wszystko twoja zasługa :)
OdpowiedzUsuńNiestety, wydaję mi się, że ta praca nie jest tak różowa jak w moich rozdziałach. :) Sama planuję studia na tym kierunku, ale nie liczę na to, że będę pracowała ze sportowcami :)
UsuńNom ;/ a poza tym moja mama mowi ze trzeba byc bardzo silnym jak np. pracujesz z ludzmi co nie moga chodzic i ich uczysz... myslalam tez nad psychologiem sportowym ale stwierdzilam ze to nie dla mnie ;/ wiec moze cos mi sie uda z siatkowka a jak nie no to bede prawnikiem albo fizjoterapelta ;)
Usuńkiedy następne ?
OdpowiedzUsuń