Wszyscy stanęli jak wryci na mój widok. Chyba byłam ostatnią
osobą, której się spodziewali. Zbliżyli się powoli do mnie, ale nikt nic nie
powiedział. Wtedy wpadłam na pomysł. Popatrzyłam na dłonie.
- Ta piłka – popatrzyłam na nią ze wstrętem – złamała mi paznokieć. – przeniosłam wzrok na Pita, który stał patrząc na mnie i nie wiedział co zrobić. Próbowałam zachować powagę. – Wczoraj robiłam manicure.. – oburzyłam się.
- Przepraszam.. – wymamrotał. Zrobiło mi się go szkoda. Poza tym jego mina sprawiała, że coraz trudniej było mi powstrzymać się od śmiechu. Popatrzyłam na resztę, stali i gapili się na mnie.
- Ale macie miny – zaśmiałam się. Popatrzyli po sobie zdziwieni. – Żartowałam.. – westchnęłam. Podrzuciłam wysoko piłkę i zaserwowałam idealnie do rąk Pita. Nie musiałam długo czekać na reakcję ręki. Syknęłam cicho z bólu, ale nie chciałam dać po sobie nic poznać. – Ja do trenera.. Jest tutaj gdzieś? – rozejrzałam się ponownie, ale znów nigdzie nie mogłam go dostrzec.
- Korytarzem prosto i drugie drzwi na lewo... – odpowiedział mi w końcu Ignaczak. Tylko on chyba zrozumiał, że nie mówiłam poważnie.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się i wyszłam, pozostawiając ich wrytych nadal w ziemie. Bez problemu znalazłam drzwi z tabliczką „Trener”. Zapukałam i słysząc zaproszenie weszłam pewnie do środka.
- Dzień dobry. – wyciągnęłam rękę, którą uścisnął.
- Witam. Proszę siadać. – wskazał na krzesło, naprzeciw swojego. – W czym mogę pomóc?
- Chciałabym o coś zapytać. Nie jestem pewna, czy w ogóle coś takiego jest możliwe, ale stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować. Chodzi o to, że piszę pracę magisterską na temat urazów występujących w grach zespołowych. Mój chłopak na wczorajszym meczu podsunął mi pomysł, że praca będzie dużo ciekawsza, jeśli będę opisywała własne obserwację. Dlatego też przychodzę z pytaniem, czy byłaby możliwość, żebym obserwowała pracę fizjoterapeutów, którzy pracują z chłopakami. – skończyłam czekając z niecierpliwością na odpowiedź. Nie spuszczałam wzroku z mojego rozmówcy. Wiedziałam, że to pomaga. Szczególnie wtedy, gdy ma się wielkie, brązowe oczy.
- Cóż.. Ja nie widzę najmniejszego problemu, ale to nie ja tutaj mam ostateczne słowo. Proszę za mną – wstał i otworzył mi drzwi. Wyszłam z gabinetu i ruszyłam za nim w stronę kolejnych. Jak się okazało był to pokój fizjoterapeutów. W środku zastaliśmy jedynie Aleksandra Bieleckiego. Wstał i popatrzył na nas zdziwiony.
- Olek przedstawiam Ci Julie, która ma do ciebie pytanie. Wracam do chłopaków. Jeśli się zgodzisz, przyjdźcie na boisko. – skinął głową w moim kierunku i wyszedł.
- Na co mam się zgodzić? – spytał, być może mój przyszły pracodawca z uśmiechem na twarzy.
- Piszę pracę magisterską na temat najczęstszych urazów w grach zespołowych. Chciałabym opisać własne obserwację. Dlatego chciałabym zapytać, czy mogłabym przypatrzeć się pańskiej pracy? Oczywiście za darmo.. – dodałam szybko.
- O – zmarszczył brwi. – Tego się nie spodziewałem.. – popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę. – Właściwie to nie widzę przeszkód.. Skoro ma pani to pomóc w pisaniu pracy.. Zgoda. – uśmiechnął się.
- Proszę mi mówić Julka, Jula, Julia.. ale nie per pani.. Nie jestem jeszcze taka stara – zaśmiałam się lekko.
- Nie ma sprawy.. Olek – wyciągnął rękę, którą uścisnęłam. – Witamy na pokładzie. – To właśnie chciałam usłyszeć, idąc tu. – Chodźmy ogłosić dobre nowiny – otworzył mi drzwi i wspólnie powędrowaliśmy w stronę hali. Siatkarze, podzieleni na dwie drużyny prowadzili zacięty pojedynek. Doszliśmy do trenera.
- I co? – spytał zaciekawiony – Będziemy mieć tą młodą damę w ekipie?
- Ja nie widzę przeszkód. – uniósł ręce do góry. Anastasi zagwizdał i pojedynek został przerwany. Zawodnicy zgromadzili się wokół nas.
- Musimy wam coś ogłosić – powiedział spokojnie – Od dzisiaj będzie z nami współpracować Julie..
- Julka – poprawiłam go cicho.
- Niech będzie i Julka – przytaknął.
- A co konkretnie będzie robić? – spytał zaciekawiony Ignaczak. Popatrzyłam na niego. Czułam od razu, że nadajemy na tych samych falach. Obok niego stał Zibi, świdrując mnie wzrokiem. Nie uśmiechnęłam się, tylko patrzyłam na niego, mrużąc oczy. Z bliska wyglądał jeszcze seksowniej..
- Pisze prace magisterską o urazach w grach zespołowych.. Będzie współpracowała z Olkiem.
- Będzie nas masować? – zdziwił się Zbyszek, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Boisz się? – uśmiechnęłam się zadziornie. Na twarzach niektórych zawodników pojawił się lekki uśmiech.
- Wątpię, żebyś tymi rączkami mogła sprawić mi ból – odgryzł się, patrząc na mnie z satysfakcją.
- Te rączki potrafią więcej, niż myślisz – wyszczerzyłam się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Ok, ok.. – przerwał nam Anastasi, widząc, że Zibi ma zamiar mi odpowiedzieć. – Wracajcie do gry.
Zostawiłam swoje namiary i pożegnałam się z moimi pracodawcami. Miałam stawić się jutro o 10. Nasunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos i wsiadłam do auta.
- Nie wierzę! – krzyknęła podekscytowana Wiktoria, gdy opowiedziałam jej o mojej nowej pracy.
- No to uwierz – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę będziesz pracowała z siatkarzami? – w jej oczach widać było radosne iskierki. – Załatwisz mi autograf Michała Kubiaka? – zrobiła minę kota ze Shreka. I jak miałam odmówić takiemu cukierkowi?
- Postaram się. Teraz mów jak się czujesz.. – odgarnęłam jej włosy z czoła. Przez ten miesiąc, gdy przychodziłam do niej regularnie, zdążyłam się przywiązać. Postanowiłam zrobić wszystko, żeby jej pomóc.
- Tak jak zawsze.. – odpowiedziała cicho. Wiedziałam, że nie lubiła o tym rozmawiać, ale dla mnie to było ważne.
- Nie czujesz się gorzej? – chciałam się upewnić.
- Nie, ale też nie czuję się lepiej.. – wbiła wzrok w okno.
- Będzie dobrze.. Zobaczysz - uśmiechnęłam się, chcąc dodać jej otuchy. – Pokaże Ci zdjęcia z wczorajszego meczu – wyciągnęłam aparat z torebki. Usiadła prosto z wielkim bananem na twarzy. Wiedziałam, że to poprawi jej humor.
Wróciłam do domu około 18. Byłam padnięta. Opadłam na kanapę z wielkim talerzem kanapek.
- Gdzie Ci się to wszystko mieści? – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Iana. Stał i kręcił głową. To prawda, potrafiłam dużo zjeść, ale nie musiał mi tego wypominać.
- Cicho – syknęłam, zdążyłam się wciągnąć w jakiś melodramat.
- Zbieraj się – usiadł obok mnie i zabrał pilota – Zabieram cię na romantyczną kolację, przed moim jutrzejszym wyjazdem..
- Serio? – westchnęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z kanapy.
- Powinnaś się cieszyć, że twój chłopak tak o ciebie dba – popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- Chłopak.. Chyba staruszek lubiący młodsze – pokazałam mu język i szybko wstałam z kanapy, unikając tym samym ataku poduszkom.
- Bo nie dostaniesz deseru! – krzyknął za mną. – Poza tym ja cię nie lubię!
- Jasne.. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę garderoby. Narzuciłam szybko na siebie różową sukienkę i czarne szpilki i poprawiłam makijaż. Nie będę się stroić dla Iana.
- No i w końcu wyglądasz jak kobieta.. – powiedział, gdy pojawiłam się w drzwiach. Czekał oparty o samochód. – Ten dres powinnaś wyrzucić.
- Ja go lubię.. – mruknęłam i wsiadłam do auta. – Nie rozumiem po co to wszystko..
- Żeby ludzie, wciąż myśleli, że tak bardzo się kochamy.. – odpowiedział, tak jakby to było oczywiste.
- Nie wystarczy, że jutro odwiozę cię na lotnisko i przykleję się do ciebie na 5 minut?
- Planowanie zostaw mi.. Wiesz, że to ja mam najlepsze pomysły.. – wyszczerzył się. – A jeśli o tym mowa.. Jak na spotkaniu?
- Przyjęli mnie.. Mam się wstawić jutro o 10 – uśmiechnęłam się.
- Teraz już możesz powiedzieć to magiczne słowo dziękuję. – popatrzył na mnie wyczekująco. – Które tak trudno przechodzi ci przez usta – dodał złośliwie.
- Dziękuję – powiedziałam dobitnie, żeby nie było, że mam z tym jakiś problem.
- Proszę – uśmiechnął się.
Po 30 minutach dojechaliśmy pod restauracje. Przed wejściem musieliśmy pozować przed bandą paparazzi ze sztucznymi uśmiechami na twarzach. Gdy w końcu udało nam się wejść, zajęliśmy stolik w kącie. Jedynie w ten sposób mogliśmy uniknąć, tych natrętów czających się za oknami.
- Na co masz ochotę? – spytał Ian, czytając kartę Menu. – Może spróbowałbym jakiegoś polskiego dania?
- To zamów rosół i schabowego – wzruszyłam ramionami. – Ja poproszę filet z kurczaka podany z nowalijkami duszonymi w śmietanie z dodatkiem ziół ogrodowych – zwróciłam się do kelnera, który zmaterializował się obok.
- A dla pana?
- To co ona powiedziała rosół..
- .. i ziemniaki ze schabowym – dokończyłam za niego. – A na deser ciasto czekoladowe podane z lodami kokosowymi dwa razy. – oddałam kartę dań.
- No to opowiadaj jak wrażenia po spotkaniu z siatkarzami? – oparł głowę na rękach i popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Różnie.. – pomyślałam o Zibim i Igle – Wiesz.. nie miałam z nimi jeszcze bliższego kontaktu..
- Jak bliski kontakt z nimi chcesz mieć? – wyszczerzył się.
- Przestań – wywróciłam oczami. On i te jego myśli.. – Chodzi mi o to, że nie rozmawiałam z większością jeszcze..
- Znając ciebie to nadrobisz to już jutro – uśmiechnął się. Kelner przyniósł nasze zamówienie i zaczęliśmy jeść.
- Kiedy planujesz powrót do USA? – spytał, gdy czekaliśmy na deser.
- Wątpię, żebym miała na to czas. Tym bardziej teraz, kiedy będę większość czasu spędzać w Spale. – wyjaśniłam.
- To daleko od Warszawy?
- Jakieś 1,5 godziny.. – o tym nie pomyślałam. Przecież codziennie będę musiała dojeżdżać.. – Nie tak źle..
- Może pomyśl o hotelu?
- Proszę cię – westchnęłam – To nie jest, aż tak daleko.
- Jak uważasz – wzruszył ramionami poddając się. – Czyli widzimy się dopiero na bankiecie?
- Na to wygląda.
Dokończyliśmy deser i wróciliśmy do domu. Zmęczona padłam na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Nie otwierając oczu wymacałam telefon i przyłożyłam do ucha.
- Słucham.. – mruknęłam zaspana.
- Cześć Julka.. Z tej strony Olek.. – przedstawił się. – Jest pilna sprawa moja żona jest w szpitalu.. Mogłabyś przyjść dzisiaj wcześniej i mnie zastąpić? Poradzisz sobie.. Tylko jeden zawodnik potrzebuje masażu.. – powiedział błagalnym tonem. Czy mi się wydawało, czy on również był zaspany?
- Nie ma sprawy.. Zaraz będę – odpowiedziałam mówiąc w poduszkę. Z wielkim trudem podniosłam się z wygodnego łóżka i poszłam szybko ogarnąć się do łazienki. Ubrałam trójkolorowy wełniany sweter i białą krótką spódniczkę i bez śniadania wybiegłam z domu. Po 30 minutach byłam już przed halą. Weszłam szybkim krokiem i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeutów. Przed drzwiami siedział Bartek.
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam zdyszana. Ten tekst mówiłam tak często, że powinnam napisać sobie go na czole.
- Spoko.. – zmarszczył brwi. Widocznie nie spodziewał się mnie tutaj.
- Dzisiaj ja się tobą zajmę – uśmiechnęłam się, otwierając. – Z Olka żoną się coś dzieje..
- Ale on nie ma żony.. – popatrzył na mnie zdziwiony.
- No to sobie zrobił wolne – wywróciłam oczami. Wyglądało na to, że będę go wyręczała w obowiązkach. Nie miałam mu tego za złe, szczególnie teraz gdy patrzyłam na umięśnioną klatę Kurka. – Połóż się – wskazałam na stół do masażu. Posłusznie ułożył się na wyznaczonym miejscu. – Jak samopoczucie przed dzisiejszym meczem? – spytałam, chcąc nawiązać rozmowę. W tym samym momencie napierając rękami na jego umięśnione plecy. Bądź profesjonalistką…
- Tak jak przed każdym meczem – odpowiedział, słychać było, że masaż sprawia mu przyjemność. – Wiemy, że nawaliliśmy w piątek..
- Przegraliście w.. – zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Chciałam wyłączyć, ale zobaczyłam, że dzwoni Ian. O Boże.. złapałam się za głowę – Przepraszam, ale muszę odebrać.
- Nie ma sprawy.. – mruknął z głową w poduszce. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Ian przepraszam. – powiedziałam szybko. – Wiem, że miałam cię odwieźć, ale musiałam być wcześniej na sali i..
- Dobra – przerwał mi – Rozumiem, że teraz masz poważną pracę.. Zamówiłem taksówkę nie martw się.. Tylko grzecznie mi tam.. – zaśmiał się.
- Postaram się – odpowiedziałam – Do zobaczenia w sobotę... Ja ciebie też – dodałam na koniec. Usłyszałam jedynie śmiech Iana i się rozłączyłam.
- Wybaczył? – spytał Bartek.
- Tak, tak.. – wróciłam do masażu. – A wracając do meczu… - znów nie dokończyłam bo drzwi do pokoju otworzyły się z impetem.
- Olek błagam ratuj – powiedział błagalnym tonem Ignaczak. Na mój widok, aż podskoczył, a teraz patrzył, to na mnie, to na Bartka. – Gdybym wiedział, że ty dzisiaj pracujesz przyszedł bym wcześniej – wyszczerzył się, na co ja się zaśmiałam. Lubiłam takich pozytywnych ludzi.
- Następnym razem będę cię informować. – uśmiechnęłam się.
- Mnie też – Bartek podniósł rękę – Olek ma sporą konkurencję – popatrzył mi prosto w oczy. – Dzięki – uśmiechnął się i wyszedł, pozostawiając mnie samą z Igłą.
- No to kładź się.. – wzruszyłam ramionami i wskazałam ręką na stół do masażu.
- Ta piłka – popatrzyłam na nią ze wstrętem – złamała mi paznokieć. – przeniosłam wzrok na Pita, który stał patrząc na mnie i nie wiedział co zrobić. Próbowałam zachować powagę. – Wczoraj robiłam manicure.. – oburzyłam się.
- Przepraszam.. – wymamrotał. Zrobiło mi się go szkoda. Poza tym jego mina sprawiała, że coraz trudniej było mi powstrzymać się od śmiechu. Popatrzyłam na resztę, stali i gapili się na mnie.
- Ale macie miny – zaśmiałam się. Popatrzyli po sobie zdziwieni. – Żartowałam.. – westchnęłam. Podrzuciłam wysoko piłkę i zaserwowałam idealnie do rąk Pita. Nie musiałam długo czekać na reakcję ręki. Syknęłam cicho z bólu, ale nie chciałam dać po sobie nic poznać. – Ja do trenera.. Jest tutaj gdzieś? – rozejrzałam się ponownie, ale znów nigdzie nie mogłam go dostrzec.
- Korytarzem prosto i drugie drzwi na lewo... – odpowiedział mi w końcu Ignaczak. Tylko on chyba zrozumiał, że nie mówiłam poważnie.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się i wyszłam, pozostawiając ich wrytych nadal w ziemie. Bez problemu znalazłam drzwi z tabliczką „Trener”. Zapukałam i słysząc zaproszenie weszłam pewnie do środka.
- Dzień dobry. – wyciągnęłam rękę, którą uścisnął.
- Witam. Proszę siadać. – wskazał na krzesło, naprzeciw swojego. – W czym mogę pomóc?
- Chciałabym o coś zapytać. Nie jestem pewna, czy w ogóle coś takiego jest możliwe, ale stwierdziłam, że nie zaszkodzi spróbować. Chodzi o to, że piszę pracę magisterską na temat urazów występujących w grach zespołowych. Mój chłopak na wczorajszym meczu podsunął mi pomysł, że praca będzie dużo ciekawsza, jeśli będę opisywała własne obserwację. Dlatego też przychodzę z pytaniem, czy byłaby możliwość, żebym obserwowała pracę fizjoterapeutów, którzy pracują z chłopakami. – skończyłam czekając z niecierpliwością na odpowiedź. Nie spuszczałam wzroku z mojego rozmówcy. Wiedziałam, że to pomaga. Szczególnie wtedy, gdy ma się wielkie, brązowe oczy.
- Cóż.. Ja nie widzę najmniejszego problemu, ale to nie ja tutaj mam ostateczne słowo. Proszę za mną – wstał i otworzył mi drzwi. Wyszłam z gabinetu i ruszyłam za nim w stronę kolejnych. Jak się okazało był to pokój fizjoterapeutów. W środku zastaliśmy jedynie Aleksandra Bieleckiego. Wstał i popatrzył na nas zdziwiony.
- Olek przedstawiam Ci Julie, która ma do ciebie pytanie. Wracam do chłopaków. Jeśli się zgodzisz, przyjdźcie na boisko. – skinął głową w moim kierunku i wyszedł.
- Na co mam się zgodzić? – spytał, być może mój przyszły pracodawca z uśmiechem na twarzy.
- Piszę pracę magisterską na temat najczęstszych urazów w grach zespołowych. Chciałabym opisać własne obserwację. Dlatego chciałabym zapytać, czy mogłabym przypatrzeć się pańskiej pracy? Oczywiście za darmo.. – dodałam szybko.
- O – zmarszczył brwi. – Tego się nie spodziewałem.. – popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę. – Właściwie to nie widzę przeszkód.. Skoro ma pani to pomóc w pisaniu pracy.. Zgoda. – uśmiechnął się.
- Proszę mi mówić Julka, Jula, Julia.. ale nie per pani.. Nie jestem jeszcze taka stara – zaśmiałam się lekko.
- Nie ma sprawy.. Olek – wyciągnął rękę, którą uścisnęłam. – Witamy na pokładzie. – To właśnie chciałam usłyszeć, idąc tu. – Chodźmy ogłosić dobre nowiny – otworzył mi drzwi i wspólnie powędrowaliśmy w stronę hali. Siatkarze, podzieleni na dwie drużyny prowadzili zacięty pojedynek. Doszliśmy do trenera.
- I co? – spytał zaciekawiony – Będziemy mieć tą młodą damę w ekipie?
- Ja nie widzę przeszkód. – uniósł ręce do góry. Anastasi zagwizdał i pojedynek został przerwany. Zawodnicy zgromadzili się wokół nas.
- Musimy wam coś ogłosić – powiedział spokojnie – Od dzisiaj będzie z nami współpracować Julie..
- Julka – poprawiłam go cicho.
- Niech będzie i Julka – przytaknął.
- A co konkretnie będzie robić? – spytał zaciekawiony Ignaczak. Popatrzyłam na niego. Czułam od razu, że nadajemy na tych samych falach. Obok niego stał Zibi, świdrując mnie wzrokiem. Nie uśmiechnęłam się, tylko patrzyłam na niego, mrużąc oczy. Z bliska wyglądał jeszcze seksowniej..
- Pisze prace magisterską o urazach w grach zespołowych.. Będzie współpracowała z Olkiem.
- Będzie nas masować? – zdziwił się Zbyszek, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Boisz się? – uśmiechnęłam się zadziornie. Na twarzach niektórych zawodników pojawił się lekki uśmiech.
- Wątpię, żebyś tymi rączkami mogła sprawić mi ból – odgryzł się, patrząc na mnie z satysfakcją.
- Te rączki potrafią więcej, niż myślisz – wyszczerzyłam się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Ok, ok.. – przerwał nam Anastasi, widząc, że Zibi ma zamiar mi odpowiedzieć. – Wracajcie do gry.
Zostawiłam swoje namiary i pożegnałam się z moimi pracodawcami. Miałam stawić się jutro o 10. Nasunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos i wsiadłam do auta.
- Nie wierzę! – krzyknęła podekscytowana Wiktoria, gdy opowiedziałam jej o mojej nowej pracy.
- No to uwierz – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę będziesz pracowała z siatkarzami? – w jej oczach widać było radosne iskierki. – Załatwisz mi autograf Michała Kubiaka? – zrobiła minę kota ze Shreka. I jak miałam odmówić takiemu cukierkowi?
- Postaram się. Teraz mów jak się czujesz.. – odgarnęłam jej włosy z czoła. Przez ten miesiąc, gdy przychodziłam do niej regularnie, zdążyłam się przywiązać. Postanowiłam zrobić wszystko, żeby jej pomóc.
- Tak jak zawsze.. – odpowiedziała cicho. Wiedziałam, że nie lubiła o tym rozmawiać, ale dla mnie to było ważne.
- Nie czujesz się gorzej? – chciałam się upewnić.
- Nie, ale też nie czuję się lepiej.. – wbiła wzrok w okno.
- Będzie dobrze.. Zobaczysz - uśmiechnęłam się, chcąc dodać jej otuchy. – Pokaże Ci zdjęcia z wczorajszego meczu – wyciągnęłam aparat z torebki. Usiadła prosto z wielkim bananem na twarzy. Wiedziałam, że to poprawi jej humor.
Wróciłam do domu około 18. Byłam padnięta. Opadłam na kanapę z wielkim talerzem kanapek.
- Gdzie Ci się to wszystko mieści? – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Iana. Stał i kręcił głową. To prawda, potrafiłam dużo zjeść, ale nie musiał mi tego wypominać.
- Cicho – syknęłam, zdążyłam się wciągnąć w jakiś melodramat.
- Zbieraj się – usiadł obok mnie i zabrał pilota – Zabieram cię na romantyczną kolację, przed moim jutrzejszym wyjazdem..
- Serio? – westchnęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z kanapy.
- Powinnaś się cieszyć, że twój chłopak tak o ciebie dba – popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- Chłopak.. Chyba staruszek lubiący młodsze – pokazałam mu język i szybko wstałam z kanapy, unikając tym samym ataku poduszkom.
- Bo nie dostaniesz deseru! – krzyknął za mną. – Poza tym ja cię nie lubię!
- Jasne.. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę garderoby. Narzuciłam szybko na siebie różową sukienkę i czarne szpilki i poprawiłam makijaż. Nie będę się stroić dla Iana.
- No i w końcu wyglądasz jak kobieta.. – powiedział, gdy pojawiłam się w drzwiach. Czekał oparty o samochód. – Ten dres powinnaś wyrzucić.
- Ja go lubię.. – mruknęłam i wsiadłam do auta. – Nie rozumiem po co to wszystko..
- Żeby ludzie, wciąż myśleli, że tak bardzo się kochamy.. – odpowiedział, tak jakby to było oczywiste.
- Nie wystarczy, że jutro odwiozę cię na lotnisko i przykleję się do ciebie na 5 minut?
- Planowanie zostaw mi.. Wiesz, że to ja mam najlepsze pomysły.. – wyszczerzył się. – A jeśli o tym mowa.. Jak na spotkaniu?
- Przyjęli mnie.. Mam się wstawić jutro o 10 – uśmiechnęłam się.
- Teraz już możesz powiedzieć to magiczne słowo dziękuję. – popatrzył na mnie wyczekująco. – Które tak trudno przechodzi ci przez usta – dodał złośliwie.
- Dziękuję – powiedziałam dobitnie, żeby nie było, że mam z tym jakiś problem.
- Proszę – uśmiechnął się.
Po 30 minutach dojechaliśmy pod restauracje. Przed wejściem musieliśmy pozować przed bandą paparazzi ze sztucznymi uśmiechami na twarzach. Gdy w końcu udało nam się wejść, zajęliśmy stolik w kącie. Jedynie w ten sposób mogliśmy uniknąć, tych natrętów czających się za oknami.
- Na co masz ochotę? – spytał Ian, czytając kartę Menu. – Może spróbowałbym jakiegoś polskiego dania?
- To zamów rosół i schabowego – wzruszyłam ramionami. – Ja poproszę filet z kurczaka podany z nowalijkami duszonymi w śmietanie z dodatkiem ziół ogrodowych – zwróciłam się do kelnera, który zmaterializował się obok.
- A dla pana?
- To co ona powiedziała rosół..
- .. i ziemniaki ze schabowym – dokończyłam za niego. – A na deser ciasto czekoladowe podane z lodami kokosowymi dwa razy. – oddałam kartę dań.
- No to opowiadaj jak wrażenia po spotkaniu z siatkarzami? – oparł głowę na rękach i popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Różnie.. – pomyślałam o Zibim i Igle – Wiesz.. nie miałam z nimi jeszcze bliższego kontaktu..
- Jak bliski kontakt z nimi chcesz mieć? – wyszczerzył się.
- Przestań – wywróciłam oczami. On i te jego myśli.. – Chodzi mi o to, że nie rozmawiałam z większością jeszcze..
- Znając ciebie to nadrobisz to już jutro – uśmiechnął się. Kelner przyniósł nasze zamówienie i zaczęliśmy jeść.
- Kiedy planujesz powrót do USA? – spytał, gdy czekaliśmy na deser.
- Wątpię, żebym miała na to czas. Tym bardziej teraz, kiedy będę większość czasu spędzać w Spale. – wyjaśniłam.
- To daleko od Warszawy?
- Jakieś 1,5 godziny.. – o tym nie pomyślałam. Przecież codziennie będę musiała dojeżdżać.. – Nie tak źle..
- Może pomyśl o hotelu?
- Proszę cię – westchnęłam – To nie jest, aż tak daleko.
- Jak uważasz – wzruszył ramionami poddając się. – Czyli widzimy się dopiero na bankiecie?
- Na to wygląda.
Dokończyliśmy deser i wróciliśmy do domu. Zmęczona padłam na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Nie otwierając oczu wymacałam telefon i przyłożyłam do ucha.
- Słucham.. – mruknęłam zaspana.
- Cześć Julka.. Z tej strony Olek.. – przedstawił się. – Jest pilna sprawa moja żona jest w szpitalu.. Mogłabyś przyjść dzisiaj wcześniej i mnie zastąpić? Poradzisz sobie.. Tylko jeden zawodnik potrzebuje masażu.. – powiedział błagalnym tonem. Czy mi się wydawało, czy on również był zaspany?
- Nie ma sprawy.. Zaraz będę – odpowiedziałam mówiąc w poduszkę. Z wielkim trudem podniosłam się z wygodnego łóżka i poszłam szybko ogarnąć się do łazienki. Ubrałam trójkolorowy wełniany sweter i białą krótką spódniczkę i bez śniadania wybiegłam z domu. Po 30 minutach byłam już przed halą. Weszłam szybkim krokiem i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeutów. Przed drzwiami siedział Bartek.
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam zdyszana. Ten tekst mówiłam tak często, że powinnam napisać sobie go na czole.
- Spoko.. – zmarszczył brwi. Widocznie nie spodziewał się mnie tutaj.
- Dzisiaj ja się tobą zajmę – uśmiechnęłam się, otwierając. – Z Olka żoną się coś dzieje..
- Ale on nie ma żony.. – popatrzył na mnie zdziwiony.
- No to sobie zrobił wolne – wywróciłam oczami. Wyglądało na to, że będę go wyręczała w obowiązkach. Nie miałam mu tego za złe, szczególnie teraz gdy patrzyłam na umięśnioną klatę Kurka. – Połóż się – wskazałam na stół do masażu. Posłusznie ułożył się na wyznaczonym miejscu. – Jak samopoczucie przed dzisiejszym meczem? – spytałam, chcąc nawiązać rozmowę. W tym samym momencie napierając rękami na jego umięśnione plecy. Bądź profesjonalistką…
- Tak jak przed każdym meczem – odpowiedział, słychać było, że masaż sprawia mu przyjemność. – Wiemy, że nawaliliśmy w piątek..
- Przegraliście w.. – zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Chciałam wyłączyć, ale zobaczyłam, że dzwoni Ian. O Boże.. złapałam się za głowę – Przepraszam, ale muszę odebrać.
- Nie ma sprawy.. – mruknął z głową w poduszce. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Ian przepraszam. – powiedziałam szybko. – Wiem, że miałam cię odwieźć, ale musiałam być wcześniej na sali i..
- Dobra – przerwał mi – Rozumiem, że teraz masz poważną pracę.. Zamówiłem taksówkę nie martw się.. Tylko grzecznie mi tam.. – zaśmiał się.
- Postaram się – odpowiedziałam – Do zobaczenia w sobotę... Ja ciebie też – dodałam na koniec. Usłyszałam jedynie śmiech Iana i się rozłączyłam.
- Wybaczył? – spytał Bartek.
- Tak, tak.. – wróciłam do masażu. – A wracając do meczu… - znów nie dokończyłam bo drzwi do pokoju otworzyły się z impetem.
- Olek błagam ratuj – powiedział błagalnym tonem Ignaczak. Na mój widok, aż podskoczył, a teraz patrzył, to na mnie, to na Bartka. – Gdybym wiedział, że ty dzisiaj pracujesz przyszedł bym wcześniej – wyszczerzył się, na co ja się zaśmiałam. Lubiłam takich pozytywnych ludzi.
- Następnym razem będę cię informować. – uśmiechnęłam się.
- Mnie też – Bartek podniósł rękę – Olek ma sporą konkurencję – popatrzył mi prosto w oczy. – Dzięki – uśmiechnął się i wyszedł, pozostawiając mnie samą z Igłą.
- No to kładź się.. – wzruszyłam ramionami i wskazałam ręką na stół do masażu.
Aaa czadowy. Mogłabym czytać twoje opowiadania dniami i nocami. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Proszę napisz i dodaj jak najszybciej ^^ :D :)
OdpowiedzUsuńJA chcę więcej. to jest Cudowne :))))
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo. Będę często odwiedzać. Bo masaże bo siatkarze bo jest wszystko co lubie, bo lubilam tamtego bloga.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na NOWE ROZDZIAŁY
kissmeslowley.blogspot.com oraz
niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Swietny rozdzial z reszta jak zawsze ;) Czekam na nastepny z niecierpliwością ;) i nadal mam nadzieje ze to Bartek bedzie glownym bohaterem ;) mam pytanko co ile bedziesz dodawac rozdzialy masz cos ustalone czy po prostu jak skonczysz pisac to bedziesz dodawac ? ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze 5 rozdziałów będę dodawała co 2-3 dni:) Są wakacje wiec o północy będą się pojawiać, tak sobie wymyśliłam :) Może będę pisać, pod rozdziałem kiedy następny? A nie wiem co dalej bo dalej rozdziałów jeszcze nie mam.. Są dłuższe, niż te na poprzednim blogu, więc zajmują mi też więcej czasu.. Postaram się być regularna, ale nic nie obiecuje :)
Usuń