Obudził mnie potworny ból głowy. Nigdy więcej, pomyślałam. Otworzyłam oczy i rozejrzałam sie dookoła. Panowała idealna cisza. Powoli przypominałam sobie wczorajsze wydarzenia. Zbyszka koło mnie nie było. Może zraził się głupotami, które mówiłam? Ukryłam twarz w dłonie. Nigdy więcej.. powtórzyłam w myślach i wstałam. Weszłam do łazienki. Wyglądałam okropnie, zresztą jak zawsze na kacu. Wzięłam długą kąpiel, która zdecydowanie mi pomogła. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Przy stole w kuchni siedział jedynie Zbyszek. Zatrzymałam się gwałtownie w drzwiach, gdy go zobaczyłam.
- Nikt jeszcze nie wstał? - spytałam. Modliłam się o to, żeby nie pamiętał tego co wczoraj do niego mówiłam. Po uśmiechu jaki mi posłał, odrzuciłam wszelkie nadzieję.
- Nie.. - pokręcił przecząco głową. - Mam się ubrać? Nadal przeszkadza ci to, że jestem tak cholernie seksowny? - wyszczerzył się. Czułam, że się rumienie.
- Byłam pijana. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Zawsze wtedy mówię takie głupoty.. - nie dokończyłam bo do kuchni wszedł Ian, a za nim Justin z Sarą. Wstrzymałam na chwilę oddech. Kompletnie o nim zapomniałam.. Stał i patrzył to na mnie, to na Zbyszka ze zmarszczonymi brwiami. W tym samym momencie dołączył do nas Bartek, również bez koszulki.
- Cześć - przywitał się.
- Julie.. - zaczął Ian. - Możesz wytłumaczyć mi co tu się dzieję? - spytał, nie rozumiejąc. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Ale już po chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak to musi wyglądać.
- To nie tak jak myślisz.. - powiedziałam szybko.
- Czyli nie widzę w twojej kuchni dwóch mężczyzn bez koszulki?
- Wiedziałem, że lubisz się bawić, ale żeby od razu dwóch? - zarechotał Justin. Spiorunowałam go wzrokiem.
- To są siatkarze. To Zbyszek - wskazałam na Bartmana, który obserwował całą sytuację. - A to Bartek. - ten wyraźnie zdziwiony, o co w tym wszystkim chodzi, uniósł niepewnie rękę z uśmiechem. - Wczoraj urządziliśmy grilla i wszyscy zostali na noc.
- Ja bym jej nie wierzył.. - Justin pokręcił głową z uśmiechem.
- Ja mam do niej zaufanie. - zwrócił się do niego mój niby chłopak. Podszedł do mnie i wpił się w moje usta, widocznie nie przejmując się tym, że nie jesteśmy sami.
- Pójdę się ubrać - chrząknął Zbyszek. Gdy oderwaliśmy się od siebie nie było już ani jego, ani Bartka.
- Zaprowadzisz Sarę i Justina do pokoju? - spytałam Iana. Skinął jedynie głową i wyszli. Zaczęłam robić śniadanie. Nie wiedziałam co kto lubi, więc przygotowałam się na wszystko. Powoli zaczęli się schodzić i zajmować miejsca przy stole.
- Zaraz będą naleśniki.. - powiedziałam, kładąc przed nimi dwa wielkie półmiski jajecznicy.
- Pomóc ci? - spytała Iwana, zaspanym głosem.
- Nie, nie.. Poradzę sobie.. - rzuciłam przez ramie i wróciłam do kuchni. W salonie robiło się coraz głośniej. Widocznie Justin i Ian poznali się ze wszystkimi, bo tylko ich słyszałam. Reszta jedynie się śmiała. Nie dziwiło mnie to. Oboje są duszami towarzystwa, a połączenie ich to naprawdę duża dawka humoru. Wciąż myślałam o Zbyszku. Musiałam mu to wszystko wyjaśnić. Wczoraj jeszcze to wszystko pogorszyłam. Nie mogłam się zamknąć? Musiałam mówić, że jest seksowny? Westchnęłam, załamana swoją głupotą. Z pełnym talerzem naleśników weszłam do salonu. Wszyscy śmiali się z opowieści Iana.
- No nareszcie.. - usiadłam koło niego. Przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ładnie ze sobą wyglądacie. - uśmiechnęła się Ola. - Kiedy wychodzi wasz film?
- Za niecałe dwa miesiące.. - odpowiedziałam. Jeszcze dwa miesiące tej całej szopki i będę mogła spotykać się z kim chcę. Gdy podpisywałam umowę, nie sądziłam, że to będzie takie trudne. Nie przejęłam się też karą, którą poniesiemy, jeśli ktoś się dowie o tym, że to kłamstwo. Nie miałam ochoty sprzedawać dwóch domów i samochodu, żeby ją opłacić. Do salonu weszła Laura, ubrana w piżamę.
- Która godzina? -spytała, zdziwiona, że nie śpimy.
- Dochodzi 11. - spojrzałam na zegarek.
- Która? - z przerażeniem spojrzała na duży zegar wiszący na ścianie. - Jestem za stara na imprezy z wami.. - pokręciła głową i wyszła z salonu. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Z kanapką w ręce, pobiegłam otworzyć.
- Dzień dobry.. - zobaczyłam kilka kobiet, uśmiechających się do mnie przyjaźnie. -Katarzyna - wyciągnęła do mnie rękę. - My jesteśmy z cateringu na dzisiejszy bankiet.
- A tak, tak.. - uścisnęłam jej dłoń i zaprosiłam je do środka. - Wszystko zaczyna się o 18, więc myślę, że macie wystarczająco dużo czasu.. - powiedziałam, prowadząc je w stronę kuchni.
Gdy wróciłam wszyscy skończyli jeść i rozeszli się w różne strony. Wyszłam przed dom, gdzie ekipa montowała oświetlenia i podest. Wszystko szło dobrze, więc wpadłam na pewien pomysł. Podeszłam do grupy siedzącej przy basenie.
- Michał mam do ciebie prośbę.. - uśmiechnęłam się, siadając koło niego. Kątem oka zerknęłam na Zbyszka, który upijał właśnie łyk soku. - Mogę cię porwać na chwilę? - uśmiechnęłam się.
- To zależy gdzie.. - odpowiedział niepewnie.
- Nie będziesz żałował. - obiecałam, wstając. - Monia oddam ci go za jakąś godzinę, góra dwie.. - wyciągnęłam w jego kierunku rękę i pociągnęłam. Razem ruszyliśmy w stronę parkingu. Minęliśmy po drodze Bartka. Złapałam go za rękę. - Ty też jedziesz z nami. - trzymając się za ręce, doszliśmy do auta.
- A gdzie jedziemy? - spytał Bartek, drapiąc się po głowie.
- Chce wam kogoś przedstawić. - powiedziałam tajemniczo i ruszyłam. Po 30 minutach byliśmy już pod szpitalem.
- Dziękuję.. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy wróciliśmy do samochodu. - Wiktoria była prze szczęśliwa..
- Skąd się znacie? - spytał Bartek.
- Jest jedną z podopiecznych mojej fundacji. - odpowiedziałam. - I szczerze powiedziawszy jedną z moich ulubienic. Ostatnio udało nam się zebrać pieniądze na operację, którą będzie za miała za miesiąc.
- Bardzo fajna dziewczyna.. - dodał Kubiak. - Jakie są szanse?
- Nic nie wiadomo.. Jeśli operacja się nie uda.. - urwałam, nie chciałam o tym myśleć. Nie czekali, aż dokończę, wiedzieli czego nie powiedziałam. W milczeniu dojechaliśmy pod dom. Reszta siedziała na tarasie i słuchała Zosi.
- .. A potem zabroniła mi mówić o tym mamie. - wszyscy się zaśmiali.
- O czym mowa? - spytałam z uśmiechem, dosiadając się.
- Zosia właśnie opowiada, jak kibicowałaś nam na Igrzyskach. I jak ładnie wyrażałaś się o naszych przeciwnikach z Australii. - wyjaśnił mi Winiar, wciąż się śmiejąc.
- Mówiłaś mamie? - zwróciłam się w jej kierunku. Pokręciła przecząco głową. - To dobrze.
- Julka! - usłyszałam głos Laury, dobiegający z domu. - Dziewczyny przyjechały! - W tym samym momencie na taras weszła Hania, a zaraz za nią Majka.
- Jesteście.. - podeszłam do nich szybko i przytuliłam po kolei. - Poznajcie się.. - zaczęłam przedstawiać im wszystkich zawodników. One nie były fankami siatkówki, więc nikogo tu nie znały. Gdy skończyłam usłyszałam dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer mamy. Spodziewałam sie po co dzwoni, ale mimo wszystko odebrałam.
- Słucham.. - odeszłam na bok.
- Cześć - przywitała się. - Przykro mi, ale nie damy rady przyjechać z tatą. - powiedziała jak zwykle oficjalnym tonem. Widocznie nie dostrzegała różnicy między rozmową z córką, a wygłaszaniem mowy końcowej w sądzie.
- Dlaczego? - spytałam, chociaż mało mnie to obchodziło.
- Tata ma poważną rozprawę dzisiaj. Musi się na niej wstawić. - odpowiedziała. No tak, praca. To dla nich było najważniejsze. Oboje byli prawnikami i prowadzili wspólną kancelarię. Nie tworzyliśmy normalnej rodziny. Praktycznie zostałam wychowana przez babcię. Rodziców widywałam jedynie na śniadaniu i kolacji. Przychodzili zmęczeni po pracy i od razu kładli się spać. W weekendy zasiadali w osobnych gabinetach i tonęli w papierkowej robocie. Nie podobało mi się to, gdy byłam mała. Chciałam spędzać z nimi więcej czasu, ale nigdy nie mieli go dla mnie wystarczająco. Gdy byłam nastolatką, nawet się z tego cieszyłam. Babcia już mnie nie niańczyła, wpadała tylko gotować mi obiady. Brak czasu wynagradzali mi spełniając moje zachcianki. Gdy odnosiłam sukcesy w siatkówce lub w szkole dostawałam od nich pieniądze lub drogie rzeczy. Nigdy nie powiedzieli, że są ze mnie dumni. W ogóle nie byli skłonni do okazywania uczuć.
- Ok. - mruknęłam jedynie i się rozłączyłam. Praca ważniejsza, niż pomoc dzieciom. Mieli tyle pieniędzy, że spokojnie mogli wydać trochę licytując. Jednak wszystkie pieniądze szły na kolejne samochody dla taty lub kosmetyki i ubrania dla mamy.
- I co? Przyjadą? - spytała Majka. Ona jedyna wiedziała jaka sytuacja panuję u mnie w rodzinie.
- Nie.. - pokręciłam przecząco głową. Spojrzałam na zegarek. - Już po 16.. Ja idę się szykować. Chodźcie - zwróciłam się do dziewczyn. - Pokaże wam pokój.. - wstały i w trójkę ruszyliśmy w stronę domu.
- Chyba zacznę oglądać siatkę.. - wyszczerzyła się Hania. - Nieźli są..
- A ta tylko o jednym.. - wywróciła oczami Majka.
- No co? - wzruszyła ramionami. - Powiedź nam lepiej dlaczego ten brunet.. Zbyszek, tak? Nie spuszczał z ciebie wzroku, gdy rozmawiałaś przez telefon? - uśmiechnęła się do mnie, czekając na odpowiedź. Nie chciałam im teraz tego tłumaczyć, to nie był najlepszy moment.
- Opowiem wam wszystko później.. - powiedziałam, otwierając im drzwi do pokoju. Ruszyłam w stronę swojego. Nie miałam najmniejszej ochoty na ten cały bankiet, ale nie miałam wyjścia. Wzięłam kąpiel i ubrałam się. Fryzurę i makijaż zrobiła mi Majka. Z zawodu była fryzjerką. Prowadziła jeden z najlepszych salonów fryzjerskich we Wrocławiu. Pół godziny przed startem byłam już gotowa. Wyszłam na zewnątrz, by razem z Ianem witać gości, którzy powoli przybywali. Miejsca przed sceną się wypełniały. Wyszłam na podest i przywitałam wszystkich zebranych. Po aukcji wszyscy zajęci byli rozmową, drinkami i przekąskami. W tle słychać było cichą muzykę, która miała umilić czas gościom. Krążyłam z Ianem wokół największych snobów, jakich kiedykolwiek widziałam, uśmiechając się sztucznie. To nie było miejsce dla mnie.
***
- Zeza dostaniesz – usłyszałem za sobą. Oczywiście był to Ignaczak. Ten zawsze widział i wiedział wszystko. – Za wysokie progi na twoje nogi, kolego – wyszczerzył się.
- Siedź cicho. – mruknąłem, upijając spory łyk szampana. Obserwowałem ją z daleka. Wyglądała mega seksownie. Zresztą jak zawsze. Nie wiem co sprawiało, że nie mogłem przestać na nią patrzeć. Jej wielkie, brązowe oczy? Jej słodki uśmiech satysfakcji, którym kończyła każdą naszą rozmowę? Czy to, że była pyskata i złośliwa? A może wszystko naraz? To nie miało najmniejszego znaczenia. Mogłem patrzeć na nią z daleka. Na nią i na tego jej faceta. Ulubieńca każdego dookoła. Co ona w nim widzi? Przecież jest starszy od niej o 10 lat! Stali przytuleni, rozmawiając z jakimiś snobami. Wiedziałem, że ją to nudzi. Może tylko mi się wydawało, że zerka na mnie ukradkiem, myśląc, że tego nie widzę. Ze mną na pewno by się nie nudziła. Wiedziałem jak na nią działam. Widziałem tą zazdrość w jej oczach, gdy przyszedłem z Izą. Nie zamierzałem się poddawać. Może ten aktorzyna ma ładną buźkę, ale to nie na niego Julie patrzy teraz pożądliwie..
***
- Przepraszam na chwilę - powiedziałam z uśmiechem i oddaliłam się szybkim krokiem od grupy zamożnych biznesmenów.
- Napije się pani? - spytał mężczyzna z tacą pełną kieliszków szampana. Nie odpowiadając wzięłam jeden z nich do ręki i w szybkim tempie go opróżniłam. Nie wiem, czy na trzeźwo zniosę to wszystko. Już miałam sięgać po kolejny, ale przypominając sobie dzisiejszy poranek, cofnęłam rękę i ruszyłam dalej. Zauważyłam Justina i Sarę siedzących przy basenie. Jego narzeczona była najmniej lubianą przeze mnie osobą na tym bankiecie, ale jeśli miałam dać jej szansę, to czemu nie zacząć właśnie teraz?
- Cześć.. - przysiadłam się do nich. - Jak wam się podoba?
- Nie jest źle - odpowiedział mi. - Ale ty się tutaj chyba zanudzisz..
- Wiesz, że nie lubię takich imprez.. - westchnęłam. - Masz śliczną sukienkę. - zwróciłam się do Sary. Jak dotąd, nie zwracała na mnie uwagi, jedynie rozglądała się po gościach. Gdy w końcu na mnie spojrzała, od razu zmierzyła mnie wzrokiem.
- Dziękuję. - odpowiedziała donośnie. Tyle? Mogła przynajmniej skłamać, że moja sukienka też jej się podoba, ale chyba za dużo od niej wymagałam. Była typową hollywoodzką gwiazdką, uważającą się za kogoś niezwykłego. Jeśli kiedyś uważałam Justina za mądrego, teraz miałam wątpliwości co do tego.
- Zobaczymy się później.. - wstałam i oddaliłam się szybko. Chciałam dołączyć do siatkarzy, ale zauważyłam, że Ian macha do mnie z drugiego końca tarasu. Pewnie chciał mi przedstawić ludzi stojących obok niego. Z grymasem na twarzy ruszyłam w jego kierunku.
Siedziałam na tarasie przed domem. Lubiłam takie wieczory. Siedziałam sama i miałam czas, żeby pomyśleć, bo w ciągu dnia było go naprawdę mało. Patrzyłam na widok, który przekonał mnie do kupna tego domu. Budynek mi się nie podobał, był zdecydowanie za duży jak dla jednej osoby, ale widok z tarasu urzekł mnie tak bardzo, że nie zastanawiałam się długo. Uspakajało mnie patrzenie na drzewa, które leniwie kołysał wiatr, na księżyc który odbijał się w tafli małego jeziora.
Byłam zła. Nie na rodziców, ale wyłącznie na siebie. Jak mogłam myśleć, że tym razem przyjadą? Jak mogłam myśleć, że akurat dzisiaj mnie nie zawiodą? Tym bardziej, że opuścili wszystkie moje urodziny odkąd się wyprowadziłam. Pewnie na wcześniejszych też by się nie pojawili, gdyby nie odbywały się w ich domu. Jak wcześniej mogło mi to nie przeszkadzać? Byłam tak pusta, że wystarczało mi to, że spełniają moje zachcianki. Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy sama mogłam sobie wszystko kupić. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie mam tej mamy z filmów. Tej która jest nie tylko mamą, ale też najlepszą przyjaciółką, do której można zwrócić się z problemami. Uważali, że rodzicielstwo polega na dawaniu pieniędzy, że to załatwi wszystko. Nie interesowali się mną tak jak rodzice moich znajomych. W sumie, gdy jeszcze trenowałam nie miałam czasu na imprezy. Sporadycznie wybierałam się do klubu razem z Majką. Nie piłam wtedy dużo, bo następnego dnia miałam kolejny trening. Może mieli do mnie zaufanie? Brakuję mi ich. Cholernie brakuję mi kogoś do kogo mogłabym się zwrócić. Na przykład teraz, kiedy nie mam pojęcia co dalej..
________________
Kolejny rozdział w czwartek :) Mile widziane komentarze :) Może pod tym rozdziałem uda się przekroczyć liczbę 6 :)
czekamy na nastepny :d
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze sie coś :D zdarzy po miedzy Zbyszkiem i Julią
OdpowiedzUsuńsupcio i tez mam nadzieje że jakaś scenka się pojawi
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie kolejnego :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńoj rozkręca się. swietnie piszesz
OdpowiedzUsuńOj Zbychu zazdrosnyy :D
OdpowiedzUsuńNo to ja jako pierwsza się rozpiszę. : D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. Lekko piszesz, co bardzo miło, szybko i przyjemnie się czyta. Choć jak dla mnie rozdziały mogłyby być dłuższe. Nie protestowałabym ! : )
Zbyś seksowny Zbyś. Po co się głupkowato pyta, skoro sam zna odpowiedź na to pytanie. Ach, to zawyżona samoocena . ; > W sumie to jakby tak taki Kurek i Bartman stanęli przede mną bez koszulek to palpitacje serca byłyby gwarantowane. Nie, żebym była hotką, ale która z nas nie lubi ładnego, umięśnionego, wysportowanego ciałka mężczyzny? Nie znam takiej, więc jak co dajcie mi namiary , haha . ; ) Och Ian, Ian pocałunek dla popisu musi być, a biedny ZB9 się zniesmaczył. Dobrze, że marzenie Wiktorii się spełniło, odwiedził ją żywy MIŚ.. *.* Wrr.. bankiety, najgorsze co zostało stworzone. Nie przepadam za nimi, ale jak są jakieś tańce to już może być. :P
Ta Sara od Justina mnie wpienia. Julka wysiliła się na ten pierwszy krok, a ten wredny babsztyl nic. Jakbym taką spotkała, co myśli, że wszystko jej wolno i jest pępkiem świata, to bym jej piękną mordeczką obiła.. -,-
Dobra, nie zamęczam Cię już dłużej, bo zapewne i tak nie będzie Ci się chciało tego czytać, haha ! XD
Chciałabym Cię poznać, więc masz może tt bądź gg? Mam taki jeden pomysł, ale to dopiero później.
Pozdrawiam. :*
Jak ja lubię takie komentarze :)Zawsze czytam je z przyjemnością, więc nie myśl, że mnie nimi zamęczasz :) Jeśli chodzi o gg to 13266419, chętnie porozmawiam :)
Usuńfantastico
OdpowiedzUsuńtez bym palpitacji serca dostała jakby staneli od razu po Hadesa bym kazała dzwonić żeby mnie wzieli
OdpowiedzUsuńChciałaś 6 , a masz 11, z moim 12.
OdpowiedzUsuńNo mi się bardzo podoba, jak zwykle w sumie, bo szybko się czyta i również jestem za tym, aby było one dłuższe, lub częściej. Zobaczymy co Zbyszek wymyśli. Może weźmie sprawę w swoje ręce? Oby, bo ten Lan mi się nie podoba.
Tessa
Myślałam, że lepszego opowiadania od http://lepiejbycjuzniemoze.blogspot.com/ nie będzie, a tu proszę. :D Nie no oba są wspaniałe, lekko się je czyta, a ty masz wielki talent do pisania. Mam nadzieję, że założysz jeszcze jakiegoś bloga, gdy już skończysz ten :)))
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńKiedy następne bo nie moge sie doczekac :D?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdziaaaał ;) Szczerze mówiąc to teraz czekam na twoja książkę. . Bo sadze ze masz wielki talent :) nie kazdy umie tak latwo dobrac slowa zeby to wgl mialo hakis ses i zeby to sie dobrze czytalo ;) dzisiaj niestety nie jestem pierwsza komentujaca ; ( no ale coz nie zawsze mozna byc pierwszym ;) a wracajac do bloga no to tak jak juz mowilam fajny rozdział ;) kurde takie sniadanie z siatkarzami wgl caly dzien z nimi spedzony to by bylo spelnienie najskrytszych marzem *,* a wiec tak mnie Sara jeszcze nie wkurza bo nie poznalam jej tak dobrze pojawila sie w tym blogu za ledwie na chwile ;) no i tak jak zawsze mam nadzieje ze jeszcze zmienisz zdanie co do glownego bohatera ;) ale chyba tylko ja tego chce wiec zostalam przeglosowana ;/ a wiec tak jak zawsze czekam na nastepny ;) wgl jesli przeczytasz ten komentarz to czy bys mohla napisac mi kiedy nastepny rozdzial ? Bo w piatek koncze szkole i w niedziele jade na wajacje do Polski ;) i raczej nie bede miala dostepu do neta ale obiecuje ze po wakacjach wszystko nadrobie ;)
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział już jutro.. No w sumie dziś :) Dziękuję za długi komentarz i smutno mi, że całe wakacje nie będę miała okazji ich czytać.. Mimo wszystko udanego pobytu w Polsce życzę :)
UsuńOk to jeszcze dzisiaj zajrze przed szkola rano ;) dziekuje i postaram sie zajrzec w wakacje na tyle na ile bede mogla jak cos to uzyje cioci kompa ;) a jeśli nie to skomentuje ci wszystkie po wakacjach ;)
Usuń