piątek, 12 lipca 2013

Rozdział VI - "Grill"

Dzisiaj wyjątkowo nienawidziłam mojego budzika. Przerwał mi nieprzyzwoity sen z Bartmanem. Próbowałam zasnąć ponownie, licząc na to, że nastąpi kontynuacja, ale moje starania zdały się na nic. Zawiedziona wstałam i weszłam do łazienki. Ubrałam czarne spodnie i białą bluzkę, na którą narzuciłam jeansową koszulę. Chciałam zapomnieć o wczorajszym wydarzeniu. Miałam nadzieję, że Zbyszek nikomu o tym nie powiedział. Nie zniosłabym pytań o to jak się czuję. Weszłam na parking i ruszyłam w stronę mojego auta. Ku mojemu zdziwieniu stał przy nim, nie kto inny tylko sam Bartman. 
- Co ty tutaj robisz? – stanęłam w miejscu i patrzyłam na niego ze zdziwieniem. – Będziesz robił za mojego ochroniarza? – uniosłam jedną brew.
- Chciałabyś.. – uśmiechnął się krzywo. – Może gdybym nie wiedział jak bardzo złośliwa jesteś to, może bym się zdecydował, a tymczasem jedziemy na posterunek złożyć zeznania. – przypomniał mi. Cholera. Kompletnie o tym zapomniałam. Westchnęłam i otworzyłam swój samochód. – Możesz jechać ze mną.. – wskazał na drzwi swojego Audi Q7.

- Wolę jednak swoje.. – pokręciłam głową i wsiadłam do środka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam pojęcia gdzie jest najbliższy posterunek policji. Jechałam więc za Zbyszkiem. Nie było to łatwe, bo nie przejmował się widocznie czymś takim jak przepisy. W końcu dojechaliśmy. Zaparkowałam obok.
- Ale się wleczesz.. – uśmiechnął się z wyższością.
- Jechałam za tobą bo nie miałam pojęcia, gdzie jest posterunek. – wywróciłam oczami i nie czekając na niego weszłam do budynku. Na korytarzu wpadliśmy na funkcjonariusza, który kazał nam się zgłosić. Weszłam pierwsza i odpowiedziałam na kilkanaście pytań, które w sumie były takie same. Po mnie wszedł Zbyszek. Nie wiedziałam, czy czekać, czy nie. Przesądziło to, że nie wiedziałam jak stąd dojechać do ośrodka. Wyszedł szybciej, niż ja.
- Czekałaś? – zmarszczył brwi zdziwiony.
- Nie mam ochoty błądzić po Spale.. – wzruszyłam ramionami i wyszłam na parking. – Poczekaj.. – zatrzymałam się. – Mówiłeś komuś co się wczoraj stało?
- Nie, nikomu nie mówiłem, że byliśmy razem w łóżku – wyszczerzył się. Walnęłam go w ramię.
- Wiesz dobrze o co mi chodzi. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Tylko  trenerowi.. – westchnęłam, załamując ręce. – Musiałem mu wytłumaczyć, dlaczego się spóźnimy, tak?
- W sumie.. Dobra prowadź.. – wsiadłam do auta i czekałam, aż ruszy. Dojechaliśmy pod ośrodek i razem weszliśmy do środka.
- Do zobaczenia później.. – uśmiechnął się do mnie i ruszył w stronę szatni. Poszłam w przeciwnym kierunku i po chwili znalazłam się w pokoju fizjoterapeuty. Tak jak wczoraj słuchałam Olka i notowałam to co najważniejsze. Po treningu na siłowni przed naszymi drzwiami ustawiła się długa kolejka siatkarzy. Na moim stole pierwszy znalazł się Igła. W tym samym momencie na Olka stole rozkładał się Zbyszek. Jak pech to pech. Wyczerpana, pożegnałam się z grupką ludzi, która została i wróciłam do hotelu.
Następnego dnia już rano wyjechałam do Warszawy. Musiałam wszystko przygotować, a nie wyrobiłabym się po treningu. Dojechałam po 2 godzinach i zabrałam się razem z Laurą do przygotowania miejsca na grilla. Gdy wszystko było gotowe, wybrałam się do schroniska. Chciałam zrobić niespodziankę Zosi. Nie wiedziałam, że wybór będzie tak trudny. W końcu wybrałam dwa małe yorki i wróciłam do domu. Gdy zaparkowałam, zobaczyłam kilka samochodów, w tym Audi Zbyszka. Szybkim krokiem ruszyłam do domu, ale nikogo nie zastałam. Wyszłam tylnymi drzwiami na taras. Wszyscy siedzieli przy nierozpalonym jeszcze grillu i rozmawiali z Laurą.
- Przepraszam, myślałam, że zajmie mi to mniej czasu.. – doszłam do nich z pudełkiem w rękach. Niektórzy przyjechali ze swoimi partnerkami, które poznałam już wcześniej.
- Julka! – krzyknęła Zosia, wybiegając z domu. – Gdzie byłaś?
- Po prezent dla ciebie.. – uśmiechnęłam się, wyciągając w jej kierunku pudełko z yorkami. Na ich widok pisnęła z radości.
- Dwa? – spytała jednocześnie z Laurą, choć ta druga, raczej z przerażeniem.
- Nie mogłam ich przecież rozdzielić.. – wzruszyłam ramionami.
- A no chyba, że tak.. – wywróciła oczami.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – krzyczała cały czas Zosia. Po chwili już jej nie było. Pobiegła zrobić im łóżeczko. Odwróciłam się do gości.
- Nie rozpaliliście jeszcze grilla? – spytałam z uśmiechem.
- Chcieliśmy poczekać na ciebie.. – odpowiedział mi Igła, który już wstawał, żeby zabrać się do pracy. On i kilku innych siatkarzy zajęli się rozpalaniem, a ja usiadłam obok Iwony. Zaczęła się żywa dyskusja, na temat jutrzejszego bankietu.
***

- Przyniosę więcej butelek.. – powiedziała Julka, wstając i zmierzając w kierunku domu. Utworzyły się grupki, rozmawiające na różne tematy.
- Powiem Wam, że nie spodziewałam się, że ona jest tak normalna.. – Iwona, pokręciła głową z niedowierzaniem. Grupa siedząca pod altaną skinęła głowami.
- Nie dość, że się nie wywyższa to na dodatek ma serce ze złota.. – przytaknęła jej Laura. – Nie wiem, czy wiecie jak to się stało, że zaczęłam tu pracować.. Kiedyś miałam męża, byliśmy szczęśliwą rodziną. Po jego śmierci, załamałam się. Potem straciłam pracę. Nie mam żadnej rodziny, więc w końcu skończyłyśmy na ulicy. Najbardziej szkoda było mi Zosi. Była taka mała, a musiała ze mną stać i żebrać. Stałyśmy w różnych miejscach, ale najczęściej na lotnisku. Tam ludzie, dawali najwięcej pieniędzy. Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Miałyśmy już wychodzić, gdy wylądował samolot Julki. Przeszła koło nas, zerkając jedynie kątem oka w naszym kierunku. Wokoło niej było pełno dziennikarzy. To chyba było, zaraz po jej debiucie. Nawet nie chcecie wiedzieć co ja o niej wtedy myślałam.. Wielka pani, opływająca w luksusy, a nawet złamanego grosza nie wrzuci. Nie mogę tego do dzisiaj sobie darować. Nie minęło 10 minut, a wróciła już bez dziennikarzy i spytała, czy umiem gotować. Wzięła Zosię za rękę i razem z nią przyjechałyśmy tutaj.. – w czasie gdy kończyła swoją opowieść Zbyszek wstał i ruszył w kierunku domu.. 

***

Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki kilkanaście butelek piwa. Zaczęłam szukać czegoś, w czym mogłabym je zanieść na zewnątrz. Nie śpieszyłam się zbytnio. Siedziałam na wprost Zbyszka i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Założył białą koszulkę, opinającą jego umięśnione ciało. Jak można być tak cholernie seksownym? Nie pomagał mi fakt, że on też często zerkał w moim kierunku.
- Pomóc Ci? – usłyszałam za sobą. Zamknęłam oczy i się uśmiechnęłam. Odwróciłam się już panując nad sobą i z koszykiem wiklinowym w ręce.
- Już nie trzeba. – odpowiedziałam, podchodząc do blatu kuchennego i pakując butelki. Czułam na sobie przeszywające spojrzenie zielonych tęczówek. 
- Na dworze się tobą zachwycają.. – podszedł bliżej i uśmiechnął się pod nosem.
- Widzisz.. Nie wszyscy mają o mnie takie złe zdanie.. – przekrzywiłam lekko głowę, patrząc mu w oczy.
- Nie mam o tobie, aż tak złego zdania.. – mruknął, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej.
- Czyżby.. – uniosłam jedną brew. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czułam jego szybki oddech na skórze. Wiedziałam, że on też czekał od dawna na ten moment. Złapał mnie obiema rękami i przygwoździł do ściany. Nie spuszczałam z niego wzroku. W końcu popatrzyłam na jego pełne usta i przygryzłam wargę, doprowadzając go tym samym do szaleństwa. Wpił się w moje usta, pozbawiając mnie tchu. Swoim ciałem przycisnął mnie mocniej do ściany. Wplotłam palce w jego czarne włosy, chcąc go mieć jeszcze bliżej siebie. Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Błądziłam dłońmi po jego torsie, który opinała bawełniana koszulka. Czułam przyspieszone bicie jego serca, które idealnie komponowało się z moim własnym. Nagle podniósł mnie i usadowił na blacie kuchennym, całując teraz po szyi. Wykorzystałam ten moment na złapanie oddechu, jednocześnie rozkoszując się dotykiem jego ust. Podniósł głowę i popatrzył mi w oczy, oddychając ciężko. Musnęłam dłonią jego policzek, a on znów mnie pocałował, tym razem delikatniej. Mogłam przez chwilę napawać się ciepłem i miękkością jego ust, bo za chwilę nasz pocałunek stał się niemal szaleńczą symfonią miażdżonych warg.
- Julka! – usłyszałam wołanie Zosi. Zbyszek niechętnie się odsunął, patrząc na mnie pożądliwe. Wbiegła do kuchni, zatrzymując się gwałtownie. Najwyraźniej, zawstydzona obecnością nieznajomego. – Przeczytasz mi coś na dobranoc? – spytała nieśmiało.
- Pewnie – odpowiedziałam z uśmiechem. Zeskoczyłam z blatu. Złapała mnie za rękę  i pociągnęła do wyjścia. Wychodząc, rzuciłam przez ramię krótkie spojrzenie Bartmanowi. Stał i patrzył z żalem jak wychodzę.

Gdy wróciłam impreza trwała w najlepsze. Wszyscy przenieśli się nad basen. Niektórzy pływali w strojach kąpielowych, o których przypomniałam im jeszcze dzisiaj rano. Pozostali siedzieli na leżakach lub tańczyli do muzyki. Rozejrzałam się szukając Zbyszka. Znalazłam go przy basenie, stojącego razem z Dzikiem i Igłą. Nie słuchał ich, tylko patrzył na mnie uważnie.
- Mamy okazję zatańczyć i muszę ją wykorzystać. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Bartka, który zmierzał w moim kierunku.
- Chodź.. – uśmiechnęłam się i złapałam jego rękę. Dołączyliśmy do tańczących par.
- Świetna impreza.. – zwrócił się do mnie.
- Cieszę się, że Ci się podoba, bo jutro będzie zdecydowanie sztywniej.. – wywróciłam oczami. Gdyby nie to, że fundusze idą na cele charytatywne to nigdy bym nie zorganizowała takiego bankietu.
- Domyślam się.. Ale noc jest długa – wyszczerzył się. Zaraz potem Igła wskoczył do basenu „na bombę”, oblewając wodą wszystkich tańczących. Stałam najbliżej i teraz cała moja sukienka była dużo cięższa. Wycisnęłam z niej wodę.
- Przepraszam! – krzyknął Igła, zaraz po wynurzeniu.
- Idź po strój i wskakuj do nas! – zawołała z uśmiechem na ustach Ola, dziewczyna Pita.
- Zaraz wracam.. – odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Wygrzebałam z szafy białe bikini i wróciłam nad basen. Bartek, Ola, Iwona i Winiar stali, trzymając się za ręce, żeby wskoczyć razem. Podbiegłam do nich i razem wylądowaliśmy w basenie. Impreza trwała w najlepsze. Kilku zawodników odwiedziło mój barek, a ja pochwaliłam się swoimi umiejętnościami w robieniu drinków.
Starałam się przebywać jak najdalej od Zbyszka. Nie mogłam dopuścić, żeby tak sytuacja się powtórzyła. Ja teoretycznie miałam chłopaka, a nie chciałam, żeby uważał mnie za dziwkę..

Około 3 nad ranem byłam już w swoim pokoju. Miałam dobry humor. Zresztą jak zawsze po nadmiarze alkoholu. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Wiedziałam, że siatkarze są rozrywkowi, ale nie wiedziałam, że aż tak! Próbowałam nie myśleć o tym pocałunku.. Był idealny, ale wiedziałam, że nic takiego nie może się powtórzyć. Wskoczyłam do łóżka i zaczęłam układać poduszki. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.. – krzyknęłam, patrząc w tamtym kierunku. Do pokoju wszedł Zbyszek. Ubrany w spodnie od piżamy. Wstrzymałam na krótką chwilę oddech, patrząc na umięśnioną klatę Bartmana. Myśl racjonalnie, powtarzałam sobie w myślach.
- Przeszkadzam? – spytał, uśmiechając się zawadiacko. Wyglądał mega seksownie. Mierzyłam go od stóp do głów, powstrzymując się.
- Teoretycznie nie.. – zaczęłam swoją pijacką gadkę. – Ale zdecydowanie za dużo wypiłam, by przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu… Tym bardziej, że jesteś bez koszulki.. – westchnęłam rozmarzona. – Ja nie wiem.. Jak to możliwe, że jesteś tak cholernie seksowny?
- Jesteś pijana.. – zaśmiał się i usiadł obok mnie na łóżku.
- Bardzo widać? –spytałam z przejęciem. – Wiesz.. zawsze było tak, że normalnie widać nie było. Ale jak się odezwałam to każdy się już orientował. Za dużo mówię, gdy jestem pijana. Ale po prostu włącza mi się taki słowotok, że nie mogę przestać mówić. A tak poza tym to mi się okropnie spać chcę. Nie chce ci się spać?
- Nie.. – pokręcił przecząco głową.
- Widzisz.. bo mi zawsze się chce spać jak wypije, ale nigdy nie mogę zasnąć. Najgorszy i tak z tego wszystkiego jest ten słowotok. Zawsze jak byłam na imprezach to takich głupot nagadałam. A na następny dzień, pod prysznicem chciałam się utopić ze wstydu, gdy przypominałam sobie to co mówiłam.. Ale mam to chyba po tacie. On też zawsze mówi takie głupoty… - pokręciłam głową.
- Połóż się i idź spać.. – nie wiem kiedy znalazłam się na jego ramieniu.
- Mógłbyś się przykryć? –spytałam, marszcząc brwi. – Trochę rozprasza mnie to, że jesteś bez koszulki i muszę leżeć przy twoim umięśnionym ciele.. A właśnie po co przyszedłeś?
- Porozmawiać, ale chyba nie jestem w stanie ci przerwać.. – uśmiechnął się słodko.
- Jeśli chodzi o to w kuchni.. – uniosłam trochę głowę. – Naprawdę, nie powinieneś się mną interesować. Ja na ciebie nie zasługuje.. Jesteś przystojny i cholernie seksowny.. Powinieneś być z jakąś modelką o idealnych kształtach.. A nie z dziewczyną o przerażająco dużych oczach i nie idealnym rozmiarze.. Serio, powinnam przejść na dietę, ale no co ja na to poradzę, że lubię jeść..
- Wiesz, że jesteś urocza, gdy  jesteś pijana.. – popatrzył na mnie, mrużąc oczy. – Bez tego całego sarkazmu i pewności siebie..
- Taa.. Już to słyszałam.. – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Byłam strasznie senna. Próbowałam utrzymać powieki w górze, ale nie dałam rady. Wtulona w Bartmana odpłynęłam do krainy Morfeusza.


___________________
Nie jedziemy do Argentyny.. Co myślicie o dzisiejszym meczu?
Rozdział tak na pocieszenie, bo miał być jutro :) 

6 komentarzy:

  1. Hmmm... o meczu to powiem tylko ze nam szlo bardzo slabo a Bulgarzy byli nawet dobrzy ( mowie nawet bo nie za bardzo ich lubie ;/ ) ale to poprostu znaczy ze to jeszcze nie nasz czas i moze to dobrze ze nie jedziemy na finaly bo bedziemy mieli wiecej czasu do trenowania przed ME ( znaczy siatkarze beda mieli ) ;) A o blogu no to moge powiedziec ze jak zawsze swietny rozdzial chociasz zaluje ze to jednak Zibi jest glownym bohaterem ;/ a tak poza tym to znowu pierwsza skomentowalam ;) Yay :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak Zbyszek będzie głównym amantem, lubię to ! : * Strasznie pożądliwy jest, a jak się to mówi? Co za dużo to nie zdrowo. Myślałam, że jak zobaczy ją w tym bikini to szału dostanie, ale jednak przezwyciężył się, ha. Jakie ja mam zboczone myśli . ;O
    Mecz? Rozryczałam się na dobre, a sędziów to bym pozabijała gołymi rękoma. Na kibiców bułgarskich poleciałyby niecenzuralne epitety, więc już się nie wypowiadam.
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział http://with-you-my-love.blogspot.com
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam. : *

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nastepny ?

    OdpowiedzUsuń
  4. rodział fantastico a mecz okropico .. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam. Max mi się podoba. Jak dobrze pamiętam, to w poprzednim opowiadaniu również na początku był Zbyszek, a później Bartosz. Coś mi się wydaje, że tu może być podobnie. Hahaha a co do rozmawiania po pijanemu to mam to samo.
    Tessa

    OdpowiedzUsuń