Obudził mnie ból głowy, którego nawet nie potrafiłam opisać słowami. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego Kubiaka. Mrugnęłam, mając nadzieję, że to zwidy, ale on wciąż tam był! Usiadłam gwałtownie na łóżku, co było dużym błędem. Zawróciło mi się w głowie, a przed oczami zobaczyłam mroczki. Ukryłam twarz w dłoniach, próbując uspokoić organizm. W końcu zerknęłam w bok, gdzie na dołączonym łóżku leżał Misiek. Odetchnęłam z ulgą, gdy koło niego zobaczyłam zwiniętą w kłębek Monikę. Po prawej spał Zbyszek i cicho pochrapywał. Chciałam się ruszyć, ale dopiero teraz poczułam, że nie mogę. Na naszych nogach spał Justin. Próbowałam się skoncentrować, ale ból rozsadzał mi czaszkę, a mózg myślał wyłącznie o wodzie. Butelka leżała na szafce nocnej Zbyszka. Wyciągnęłam rękę, ale nie mogłam jej dosięgnąć.
- Nie jesteśmy sami.. - usłyszałam cichy śmiech Zbyszka, gdy praktycznie leżałam na nim w poprzek.
- Daj mi butelkę. - powiedziałam tonem obrażonego dziecka. Bez problemu mi ją podał, a ja wypiłam duszkiem prawie połowę jej zawartości.
- Zostaw mi trochę. - wstał szybko i lekko się zachwiał, ale wyrwał mi ją z ręki, czym spowodował to, że się oblałam. - Ale z ciebie niezdara. - mruknął, kręcąc głową. Podniosłam do góry butelkę, gdy pił i część wody wylądowało na jego klatce piersiowej.
- Ups.. - zmrużyłam oczy, patrząc na niego ze złośliwym uśmiechem.
- Moja głowa.. - usłyszałam cichy jęk Moniki, która podniosła się trzymając rękę na czole.
- Umieram.. - mruknął Kubiak w poduszkę.
- Chyba mi nie dobrze.. - Monika przeniosła rękę na usta i cała blada pobiegła do łazienki.
- Kochanie nic Ci nie jest? - krzyknął Misiek, budząc tym samym Justina, który wstał rozglądając się zdezorientowany.
- Nie, nie wchodź.. - słychać było jej słaby głos.
- Ok.. - odpowiedział, za co został spiorunowany przez naszą trójkę. Westchnął i niezgrabnie zszedł z łóżka, zamykając za sobą drzwi do łazienki.
- Łeb mi rozsadza.. - mruknął Zibi.
- Przecież byłeś trzeźwy.. - zmarszczyłam brwi.
- Dopóki nie zasnęłaś. Gdy wróciłem Kubiak z Justinem nieźle mnie urządzili. - westchnął.
- Ciekawe jak tam Igła. Dotarł do pokoju? - spytałam Zibiego, ale ten tylko wzruszył ramionami. Przeniosłam wzrok na Justina, ale on patrzył na mnie nieprzytomnie.
- Mówiłaś coś? - szepnął zaspanym głosem. Wywróciłam oczami i wyszłam z łóżka. Skrzywiłam się, patrząc na swoje odbicie. Przeczesałam palcami włosy i wytarłam rozmazany tusz spod oczu.
- Czuję się okropnie.. - westchnęłam osuwając się po ścianie i siadając na podłodze.
- Nie ty jedna. - Justin też wstał i się przeciągnął. - Umieram z głodu..
- Jejku nie mów mi o jedzeniu bo dołączę do Moniki.. - przełknęłam głośno ślinę.
- Kiedy lecicie do Francji? - zwrócił się do Zbyszka.
- Jutro. Lecisz z nami? - popatrzył na mnie, dopijając resztki wody.
- Nie wiem, nie rozmawiałam jeszcze o tym z trenerem. - wzruszyłam ramionami. Wstałam i zaczęłam szukać telefonu.
- Znów zgubiłaś telefon? Który to, piąty? - spytał Justin, kręcąc głową.
- Niee.. - odpowiedziałam, nadal się rozglądając. - Jest w torebce.
- A gdzie masz torebkę?
- Musiała zostać na dole.. - stwierdziłam. - Ja idę po torebkę, a ty się zbieraj. - podeszłam szybko do Zbyszka i cmoknęłam go w zarośnięty policzek. - Na maszynkę cię nie stać? - wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę drzwi. - Czekam na dole. - rzuciłam przez ramie i wyszłam z pokoju. Na stołówce świeciło pustkami, a sala wyglądała dokładnie tak jak zapamiętałam. Widocznie jeszcze nikt tutaj nie sprzątał. Torebka leżała na krzesełku. Całe szczęście, bo Justin miałby ze mnie ubaw przez następny tydzień, gdybym ponownie zgubiła telefon. Zamówiłam taksówkę i wyszłam przed hotel. Potrzebowałam świeżego powietrza jak chyba nigdy dotąd. Po chwili dołączył do mnie Justin i razem taksówką wróciliśmy do domu. Marzyłam o prysznicu, więc gdy weszłam od razu skierowałam się w stronę swojej łazienki. Przechodząc obok salonu usłyszałam męski głos i zamarłam. Niepewnie weszłam i stanęłam w progu.
- Co ty tu robisz? - spytałam, patrząc na tatę, który siedział na kanapie obok Laury.
- Ja też się cieszę, że cię widzę.. - powiedział, wstając. - Przyjechałem bo muszę z tobą porozmawiać. - oznajmił podchodząc do mnie.
- O czym?
- Piłaś? - popatrzył na mnie z wyższością i mimowolnie zmarszczył nos. No tak, musiałam śmierdzieć alkoholem.
- Daj mi chwilę, odświeżę się i zaraz wracam. - westchnęłam ruszając w kierunku łazienki. Po co przyjechał? I dlaczego właśnie dzisiaj? Oczywiście musiał przyjechać wtedy kiedy wróciłam do domu na kacu i ze smrodem alkoholu. Wzięłam szybko kąpiel i przebrałam się. Gdy wróciłam do salonu, siedział w dokładnie takiej samej pozycji. Usiadłam na przeciwko niego, a Laura zostawiła nas samych.
- O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
- Może powiesz mi co u ciebie słychać? Dawno sie nie widzieliśmy.
- Piszę prace magisterską na temat urazów wśród zawodników w grach zespołowych. Niedawno dostałam propozycję pracy z kadrą narodową. - powiedziałam, patrząc na niego.
- Mam rozumieć, że nie zmieniłaś zdania co do kierunku.. - skrzywił się. No tak, nie studiowałam prawa to tak jakbym wcale nie studiowała.
- Nie. Przykro mi, ale mogliście postarać się o drugie dziecko. Może ono byłoby urodzonym prawnikiem..
- Dobrze, nieważne. Przejdźmy może do sedna.. Przyjechałem tu, żeby powiedzieć ci, że ja i mama się rozwodzimy..
- Dlaczego? - spytałam. Wiedziałam, że między nimi nie ma ani trochę namiętności, ale tego się nie spodziewałam. Zaczęłam się zastanawiać co powinnam teraz czuć. Rozpacz? Żal? Smutek? Nie czułam nic. Po prostu przyjęłam do wiadomości to, że nie będą już ze sobą mieszkać. To by było na tyle.
- Doszliśmy razem do tego wniosku, że nasze dalsze pożycie małżeńskie nie ma sensu. Poza tym.. - ściszył głos i uciekł spojrzeniem w kierunku okna - Twoja mama znalazła sobie kogoś innego. - dodał, nie patrząc mi w oczy. Patrzyłam na niego zaskoczona. Zastanawiałam się gdzie ona mogła poznać mężczyznę.. W drodze do pracy, czy do domu? Zrobiło mi się nagle żal taty.
- To dlatego jej tu nie ma? Bała się mojej reakcji? - spytałam.
- Nie, po prostu nie mogła wyrwać się z pracy.. - odpowiedział. No tak, głupia ja myśląca, że się mną przejęła. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Miałam skłamać, że mi przykro, że nie spodziewałam się tego? Było mi to szczerze obojętne, czy oni ze sobą śpią, czy nie.
- No cóż.. - zaczęłam, żeby cokolwiek powiedzieć. - Jeśli chcesz to możesz się u mnie zatrzymać na kilka dni.. Może sobie to wszystko przemyślisz. Dacie sobie z mamą czas na przemyślenia i zobaczycie co dalej..
- Nie chciałbym ci się narzucać i przeszkadzać..
- Jutro lecę do Francji i wrócę dopiero w następnym tygodniu, więc nie ma najmniejszego problemu.
- W takim razie chętnie skorzystam z zaproszenia. - uśmiechnął się lekko.
- Chodź, pokaże ci pokój.. - wstałam, a on ruszył za mną. Pokazałam mu pokój i wróciłam do siebie. Zadzwoniłam do trenera i jak się okazało bilet miałam od początku kupiony. Gdy tylko odłożyłam telefon do pokoju wszedł Justin z kartkami.
- Właśnie wpadłem na twojego tatę.. - powiedział, marszcząc brwi. - Co on tu robi?
- Rozwodzi się z mamą. Zaproponowałam, żeby został tu i przemyślał sobie wszystko..
- Rozumiem.. - usiadł na łóżku. - Patrz, napisałem część piosenki.. - podał mi kartki..
***
Zaparkowałem pod domem Julki i ruszyłem w kierunku drzwi. Otworzył mi starszy mężczyzna, którego przedtem nie widziałem.
- Dzień dobry, zastałem Julkę? - spytałem niepewnie.
- Proszę wejść.. - przepuścił mnie w drzwiach, a ja wszedłem na korytarz. - Jestem ojcem Julki, miło mi pana poznać. - wyciągnął rękę.
- O, Zbyszek jej.. przyjaciel.. - uścisnąłem jego dłoń. Musiała być podobna do mamy, bo z nim nie wiele miała wspólnego, jeśli chodzi o wygląd. - Julka, Zbyszek przyszedł. - krzyknął. Po chwili zbiegła ze schodów.
- Cześć. - przywitała się z wielkim uśmiechem na twarzy. - Poznałeś już mojego tatę?
- Tak, tak.. - skinąłem głową.
- Odwieziemy jeszcze Justina na lotnisko, dobra? Wezmę torebkę, zawołam go i możemy jechać. - powiedziała i wbiegła znów po schodach.
- Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że robi wszystko dwa razy szybciej, niż inni, a i tak zawsze się spóźnia. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Może to dlatego, że ma dwa razy więcej rzeczy do zrobienia, niż inni.
- Od dziecka taka była.. - zamyślił się. - Na miejscu nie usiedziała nawet 5 minut.
- Jestem. - stanęła obok, patrząc na nas. - Chodź poczekamy w samochodzie.. Nie może się wyrobić.. - pokręciła głową. - Nie wiem jak tak można..
- Mogę cię już pocałować? - spytałem, gdy siedzieliśmy razem w aucie. To całe ukrywanie było naprawdę uciążliwe.
- Nawet musisz.. - uśmiechnęła się. Musnąłem delikatnie jej usta.
- Nie przy ludziach. - usłyszałem głos Justina, który już siedział na tylnym siedzeniu. Westchnąłem odsuwając się od niej. To by było na tyle jeśli chodzi o pocałunek.
- Justin jeśli kiedyś najdzie cie niespodziewana ochota, żeby mnie odwiedzić.. Nie rób tego. - powiedziała zbulwersowana.
- Mam rozumieć, że nie nagramy tej piosenki, która tak bardzo ci się podoba? - wyszczerzył się.
- Wyjątkowo wtedy możesz przylecieć. - mruknęła i zaczęła szukać czegoś w torebce.
- Nie spodziewałem się twojego taty.. - powiedziałem, chcąc zmienić temat.
- Uwierz, że gdy wróciłam do domu z tym smrodem..
- Ej! - przerwał jej oburzony Justin.
- Mówiłam o smrodzie alkoholu idioto.. - wywróciła oczami. - Też się go nie spodziewałam. Przyjechał mi powiedzieć o rozwodzie. Ma zostać na trochę.
- Twoi rodzice się rozwodzą? - spytałem zaskoczony. - Przykro mi..
- Niepotrzebnie. - powiedziała, wciąż grzebiąc w torebce. Wyglądała tak jakby w ogóle się tym nie przejęła. - Nie mogę znaleźć telefonu..
- Masz zadzwoń z mojego.. - chciałem wyciągnąć go z kieszeni, ale poczułem, że jest pusta. - Cholera, musiałem zostawić go u rodziców.. Będziemy musieli podjechać..
- Nie ma sprawy. - odparła i usiadła wygodnie, opierając się o siedzenie.
Odwieźliśmy Justina na lotnisko i podjechaliśmy pod dom moich rodziców. Po długich namowach, udało mi się przekonać Julkę, żeby weszła ze mną do środka. Rodziców i tak nie było, więc nie wiedziałem czemu tak się zapiera. Drzwi były otwarte, więc weszliśmy bez problemu i na progu wpadliśmy na moją siostrę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałem zaskoczony. Nie odpowiedziała mi, tylko patrzyła na Julkę jakby zobaczyła ducha.
- O.Mój.Boże - zrobiła oczy wielkości monet pięciozłotowych. - To ty..
- Julka - wyciągnęła do niej rękę z uśmiechem na twarzy. Kaśka wyglądała jakby nie mogła oddychać.
- O. Mój. Boże! - pisnęła. - Nie wierzę, że to ty! - krzyknęła podskakując. - Uwielbiam cię! A tak w ogóle to Kasia jestem. - w końcu uścisnęła jej dłoń.
- Tak, to moja starsza siostra - powiedziałem, kładąc nacisk na słowo starsza. - Przepuścisz mnie? Zostawiłem telefon.
- Podpiszesz mi się? Mama nigdy nie uwierzy, że byłaś u nas w domu! - spytała i nie czekając na odpowiedz wbiegła do salonu, szukając kartki.
- Przepraszam za nią.. - wywróciłem oczami.
- Nie ma sprawy - zaśmiała się i podpisała na kartce, którą przyniosła jej Kasia.
- Zrobisz nam zdjęcie? - spytała, podając mi aparat. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie, ale zrobiłem to o co mnie prosiła. - Przyjaźnicie się?
- Jestem jego fizjoterapeutką. - odpowiedziała.
- Idziemy na kolację, więc musimy się pożegnać. - powiedziałem szybko, zanim zdążyła odpowiedzieć.
- Może zjecie tutaj? Zaraz coś przygotuje.. Jutro wyjeżdżasz, spędzimy trochę czasu razem.. - popatrzyła na mnie oczami kota ze Shreka. Spojrzałem na Julkę błagalnym wzrokiem.
- Świetny pomysł. - odparła z uśmiechem. - Pomogę ci.
Zanim się obejrzałem już ich nie było. Zjedliśmy kolację, przy której moja kochana siostra oczywiście musiała mnie ośmieszyć i dwie godziny później podjechaliśmy pod dom Julki.
- Masz bardzo fajną siostrę.. - powiedziała, a z jej twarzy nadal nie schodził uśmiech.
- Tak, domyślam się, że ją polubiłaś gdy ciągnęłyście ze mnie łacha. - pokręciłem głową. Oglądały prawie godzinę album rodzinny i śmiały się z prawie każdego zdjęcia, a moja siostra dodawała historię związaną z tymi najzabawniejszymi.
- Wybacz. - wyszczerzyła się. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, żebym zatrzymała to zdjęcie. - wyjęła z torebki fotografię, na której byłem przebrany za supermana.
- Oddaj mi to! - wyciągnąłem rękę, ale ona sprytnie je schowała za siebie. - Wejdę do domu i poproszę twojego tatę o parę ciekawych historii. - zagroziłem.
- Powodzenia.. Wychowała mnie praktycznie babcia.. - pokazała mi język i się zaśmiała.
- W takim razie oddawaj. - próbowałem wyrwać jej zdjęcie z ręki, ale moje starania poszły na marne. Zatrzymałem się, gdy prawie na niej leżałem, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. - Oddasz mi to? - spytałem cicho, przysuwając się jeszcze bliżej. Pokręciła tylko przecząco głową i uśmiechnęła się przebiegle. Zatopiłem spojrzenie w jej wielkich brązowych oczach. Przygryzła lekko dolną wargę, co na mnie podziałało jak płachta na byka. Wpiłem się mocno w jej usta, praktycznie miażdżąc je swoimi. Jej to widocznie nie przeszkadzało bo przyciągnęła mnie mocniej do siebie, wplatając palce w moje włosy. Nasz coraz bardziej namiętny pocałunek przerwał dźwięk mojego telefonu. Z trudem oderwaliśmy się od siebie i w ostatniej chwili odebrałem.
- Słucham.. - powiedziałem, nadal normując oddech.
- Zibi bądź mężczyzną i wracaj od mamusi. AA chce nas wszystkich widzieć za pół godziny w konferencyjnej, więc lepiej żebyś był. Chyba, że chcesz dać powód do śmiechu chłopakom, gdy się dowiedzą, że nie możesz się rozstać z kochającą mamą. - usłyszałem głos Kubiego.
- Zaraz będę. - odpowiedziałem i się rozłączyłem. - Muszę już jechać. - zwróciłem się do Julki, która już się zbierała.
- Do jutra. - cmoknęła mnie w policzek i złapała za klamkę. Nieusatysfakcjonowany przyciągnąłem ją ponownie do siebie i pocałowałem namiętnie. Westchnęła, gdy się odsuwała.
- Do zobaczenia. - odparłem z uśmiechem, patrząc jak powoli wychodzi z auta.
_______________
Kolejny rozdział już jest :) Postanowiłam, że rozdziały będą dodawane w każdy wtorek i piątek, około 14 :) Jak zwykle proszę o komentarze, bo to naprawdę ogromna motywacja :)
W razie pytań.. ask.
Kolejne opowiadanie o siatkarzach? Być może. Historia młodej piosenkarki i aktorki, która wydawać by się mogło jest prawdziwą szczęściarą spełniającą marzenia.. Nic bardziej mylnego.. Jej marzenie to boisko, piłka i siatka.. Co się stało, że skończyła na scenie? I jaką rolę w tej całej opowieści będą mieć siatkarze, a szczególnie jeden?
wtorek, 30 lipca 2013
niedziela, 28 lipca 2013
Rozdział XIII - "Świętowanie"
Następnego dnia odbył się ostatni trening przed drugim spotkaniem z Brazylią. Dało się wyczuć napięcie, bo chyba każdy chciał zdobyć trzy punkty. Niestety, mecz zakończył się w tie-breaku, ale na szczęście wygraną Polski. Dwa wygrane spotkania z reprezentacją Brazylii musiały zakończyć się oficjalnym świętowaniem, dlatego urządzono "małą" imprezę w restauracji, która znajdowała się w hotelu. Przed szafą stałam dobre pół godziny, zastanawiając się nad tym jak powinnam się ubrać, ale w końcu zdecydowałam się na sukienkę.
Weszłam do środka z Justinem. Siatkarze już siedzieli przy stolikach i rozmawiali. Gwar był ogromny, ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Kilka par tańczyło z boku w rytm głośnej muzyki.
- Gdzie siadamy? - spytał Timberlake, który już kołysał się do rytmu.
- Chodź, Igła do nas macha.. - powiedziałam ciągnąc go w kierunku Ignaczaków. - Cześć.. - przywitałam się z tymi, którzy siedzieli wystarczająco blisko. - To jest Justin, jeśli go ktoś jeszcze nie zna.
Zajęłam miejsce koło Iwony, patrząc z uśmiechem na mojego przyjaciela, który witał się z każdym po kolei, zamieniając co najmniej dwa słowa z nowo poznaną osobą. To jest dopiero dusza towarzystwa. Zaczęłam się rozglądać, szukając Zbyszka, ale nie było go przy stole. Czyżby pan Bartman ruszył na parkiet? Przeszyłam wzrokiem grupkę tańczących ludzi i go znalazłam. Zamarłam, gdy zobaczyłam, że jego partnerką jest Paula.
- Co robi tutaj była Zibiego? - spytałam siedzącego na przeciwko Kubiaka.
- Zaprosiłem ją. - powiedział, dumny z siebie. - Kto wie, może dzisiaj się zejdą? Już nawet usiedli koło siebie. - wyszczerzył się. Zagryzłam wargę, obserwując ich. Rozmawiali o czymś, płynnie sunąc po parkiecie. - Musisz się z nami napić! - oznajmił tonem, nie znoszącym sprzeciwu i nalał mi alkoholu do kieliszka. Popatrzyłam ponownie na Zibiego. Jeśli on na mnie nie czekał, to ja też nie miałam zamiaru. Stuknęłam się z Miśkiem i przechyliłam kieliszek, pozwalając, aby procentowa substancja wypalała mi gardło. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, jak się okazało należało ono do Wronki. Posłałam mu uśmiech, a on wstał i ruszył w moim kierunku. Zrobiłam to samo i spotkaliśmy sie w połowie drogi.
- Zatańczymy? - spytał, wyciągając w moim kierunku dłoń. Podałam mu swoją i trzymając się za ręce ruszyliśmy na parkiet. Dołączyliśmy do tańczących par i znalazłam się w silnych objęciach mojego partnera. - Tak w ogóle to Andrzej jestem.
- Miło mi Cię poznać.. Julka. - przedstawiłam się. - Jak kolano? Zobaczę cię jutro na treningu? - uśmiechnęłam się zadziornie, czując na sobie spojrzenie atakującego. W końcu mnie wielce szanowny pan zauważył. Za późno.
- Tak, jutro wielki dzień. Po takiej przerwie już nie mogę się doczekać, żeby zacząć trening. - powiedział, a ja zauważyłam iskierki radości w jego oczach. Uwielbiałam ludzi z pasją.
- Miałam nadzieję, że słyszałeś o moich zdolnościach jeśli chodzi o masaż i dlatego tak bardzo czekasz na jutrzejszy dzień. - westchnęłam.
- To jest powód nieoficjalny. - szepnął mi do ucha, obracając. Kątem oka widziałam, że Bartman nie spuszcza z nas wzroku, ale to tylko zachęciło mnie do flirtu z Wronką. Niestety, piosenka się skończyła. Tak to jest zaczynać taniec w połowie.
- Może napijemy się na dobry początek znajomości? - zaproponowałam. Gdy doszliśmy do stołu zauważyłam, że zostały przy nim nieliczne osoby. Wzięłam swój kieliszek z literatką i usiadłam koło Andrzeja. Spodziewałam się, że Zbyszek zaszczyci mnie swoją obecnością, gdy piosenka się skończy, ale przy kolejnym utworze również zajęty był panią idealną.
- No to zdrowie! - zagrzmiał Wrona, stukając swoim kieliszkiem w mój. Opróżniłam go, nieznacznie się przy tym krzywiąc. W głośnikach słychać było fajny kawałek, więc pociągnęłam Wronkę i znów znaleźliśmy sie na parkiecie. Musiałam przyznać, że umiał się ruszać.
- Odbijany! - usłyszałam za sobą niski głos Zbyszka, przy kolejnej piosence. Andrzej odszedł zawiedziony, a ja znalazłam się w objęciach Bartmana. - Co to było z tym Wroną? Pożerał cię wzrokiem, a ty na dodatek go kokietowałaś..
- Mogłabym zapytać cię o to samo.. Jak się tańczyło z Paulą?
- Kubiak ją tu zaprosił, nie ja.. - odpowiedział szybko. - Też byłem zaskoczony, gdy ją zobaczyłem. W ogóle mówiłem ci, że nie masz o co być zazdrosną.
- Nie jestem zazdrosna! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Oczywiście.. - pokręcił głową. Obrócił mnie szybko i przyciągnął ponownie do siebie. - A ty nie musisz wykorzystywać Wrony, żebym był zazdrosny..
- Nikogo nie wykorzystuję. Ja tylko z nim tańczyłam, nic więcej.. - zmarszczyłam brwi. Utwór się skończył, a ja ruszyłam samotnie do stolika. Jak się okazało Zbyszek siedział koło Miśka, na ukos ode mnie.
- Nie dziwię się, że chcesz przyjąć tą pracę! - krzyknął Justin, przekrzykując muzykę. Opadł właśnie na krzesełko obok, cały w skowronkach. - Niesamowicie pozytywni są ci siatkarze! - dodał. Nie wiem jakim cudem mój kieliszek był pełny, ale nie zadając zbędnych pytań, przechyliłam go ponownie.
Po tańcu z Justinem, Kubim, Igłą i ponownie Justinem wyszłam przed hotel się przewietrzyć. Zamarłam bez ruchu, gdy na schodach przed drzwiami zobaczyłam siedzącą Paulę. Musiała mnie usłyszeć bo odwróciła się automatycznie.
- Cześć.. - przywitała się z uśmiechem. - Chcesz to możesz się dosiąść. - skinęła na miejsce koło siebie. Nie wiedziałam dlaczego usiadłam, dlaczego nie wróciłam do środka, ale coś kazało mi zostać z nią na dworze.
- Też chciałaś się przewietrzyć? - spytałam, bo nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.
- Można tak powiedzieć.. Nie chce zawracać ci głowy.. - powiedziała, patrząc przed siebie.
- Jak już wspomniałam jestem dobrym psychologiem.. Może pomogę.
- Chodzi o Zbyszka.. Myślałam, że uda nam się to naprawić.. Miałam nadzieję, że możemy wrócić do tego co było dawniej.. Ja go nadal kocham, a on..
- Ciebie nie. - dokończyłam za nią i szybko ugryzłam się w język. Popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Tak mi się wydaję.. Mówił ci cokolwiek o mnie? - spytała z nutą nadziei w głosie.
- Wiesz.. - zaczęłam. Nie bardzo wiedziałam co mam odpowiedzieć. Z jednej strony było mi jej szkoda. Nie kochałam jeszcze nikogo bez wzajemności, ale potrafiłam sobie wyobrazić jak ona się teraz czuję. Jednak z drugiej strony, nie chciałam jej robić nadziei, bo wtedy na pewno nie odczepi się od Zbyszka. - Coś wspominał, że rozstaliście się w nieprzyjemnych warunkach..
- To już mamy za sobą. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.. Co się stało? Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Przecież nie byliśmy ze sobą, niecałe dwa miesiące.. Nie mógł chyba zapomnieć o roku, który spędziliśmy razem.. - powiedziała zdesperowana. Ja wiedziałam co się stało. Pojawiłam się ja i przyczyniłam się do tego, że ta miła, idealna dziewczyna siedzi tutaj i użala się nad sobą. Nie czułam wyrzutów sumienia.. Za bardzo chciałam Zbyszka dla siebie, żeby móc współczuć dziewczynie, która pragnęła tego samego.
- Nie mam bladego pojęcia co się stało.. - pokręciłam głową. - Wydaję mi się, że powinnaś o nim zapomnieć i znaleźć sobie kogoś innego z kim będziesz szczęśliwa.. - dodałam. - Chodź do środka bo robi się zimno.. - wstałam, czekając na nią.
- Ja tu jeszcze posiedzę. - odpowiedziała mi z uśmiechem. Czy ona naprawdę musi być taka miła? Weszłam do środka i od razu zauważyłam, że większość siatkarzy jest zalanych. Dosiadłam się do Igły i Justina, którzy prowadzili filozoficzne rozmowy, które ich zdaniem były interesujące.
- Jest i moja najlepsza przyjaciółka! - krzyknął Amerykanin, przytulając mnie.
- Mamy wspólną przyjaciółkę! - ucieszył się Ignaczak, przybijając z nim piątkę. - Wypijmy za to!
Wzięłam od niego pełny kieliszek do jednej ręki, w drugiej trzymając sok pomarańczowy. Gdy odstawiłam pusty kieliszek, zauważyłam Zbyszka. Stał oparty o filar z rękoma w kieszeni i patrzył na mnie tymi zielonymi tęczówkami. Poczułam dziwną falę gorąca i ruszyłam w stronę atakującego. W tamtym momencie zapomniałam o załamanej Pauli, która siedziała samotnie na schodach. Nie pamiętałam o tym, że mamy utrzymać nasz związek w tajemnicy. Liczyło się tylko to, że on był mój. Nie miałam zamiaru dzielić się nim z nikim.
- Pokażesz mi twój pokój? - szepnęłam na ucho. Uśmiechnął sie pod nosem i wyszedł z sali, wchodząc po schodach na górę. Odczekałam chwilę i ruszyłam za nim. Czekał na mnie na korytarzu, przed drzwiami z numerkiem 19. Przepuścił mnie w drzwiach, a ja weszłam do środka. Zanim zamknął drzwi, zrzuciłam z siebie sukienkę, a gdy się odwrócił oplotłam mu ręce na szyi i wpiłam mocno w usta. Zaskoczony zareagował dopiero po chwili, obejmując mnie mocno i przyciągając do siebie. Nie odrywając się od jego pełnych usta zaczęłam rozpinać mu guziki koszuli. Ponownie znalazłam się w jego ramionach, ale teraz napierałam już na goła klatkę piersiową. Nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się na łóżku. Czułam jego przyśpieszony oddech na skórze i ręce błądzące po całym ciele, które przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia na myśl, że w każdej chwili ktoś może wejść do pokoju...
****
Odczekałem chwilę i wszedłem ponownie do restauracji za Julie. Rozejrzałem się po wszystkich. Impreza trwała w najlepsze, nikt widocznie nie przejmował się tym, że dochodzi pierwsza w nocy. Julka siedziała już między Igłą i Justinem, śmiejąc się z nich razem z Iwoną. Wiedziałem, że jeśli zostanie tam na dłużej to na pewno trzeźwa z imprezy nie wyjdzie. Nie miałem ochoty na tańce, ani alkohol, więc wyszedłem się przewietrzyć. W drzwiach wpadłem na Paulę, która właśnie wchodziła do środka.
- Wchodzisz? - spytałem, przepuszczając ją.
- Miałam taki zamiar.. - mruknęła. - Możemy chwilę porozmawiać?
- Pewnie.
Usiadłem obok niej na schodach i patrzyłem przed siebie, obserwując Pita i Ole, którzy przytuleni szli w stronę parku. Dotarło do mnie, że przez najbliższe dwa miesiące nie będzie mi dane spędzanie w taki sposób czasu z Julką.
- Rozmawiałam z twoją fizjoterapeutką.. - powiedziała cicho, a ja zamarłem.
- O czym? - popatrzyłem na nią uważnie.
- O tobie.. - odpowiedziała, bawiąc się srebrną bransoletką. - Uświadomiła mi, że nie mogę czekać na ciebie w nieskończoność i muszę wiedzieć, czy mam jakieś szansę..
- Paula - przerwałem jej szybko. - Nie chce, żebyś na mnie czekała. To półtora miesiąca było naprawdę trudne, ale zdążyłem sobie to wszystko już poukładać. Nie chcę tego burzyć.
- Rozumiem.. - mruknęła, ale uśmiechnęła się smutno. - Julka nie jest psychologiem, prawda?- spytała już innym tonem.
- Nie, jest tylko fizjoterapeutką..
- Tak myślałam, bo po rozmowie z nią wcale nie zrobiło mi się lepiej.. - zaśmiała się cicho. - Nie spotkałam jeszcze nikogo takiego jak ona.. Niby miła, ale jak coś powie to się człowiekowi robi jeszcze gorzej.. - pokręciła głowę, nie rozumiejąc. Zaśmiałem się, dobrze wiedząc co ma na myśli.
- O widzę, że przeszkodziłem.. - usłyszałem za sobą i się odwróciłem. Na progu stał uśmiechnięty Justin, podtrzymując się klamki, żeby nie stracić równowagi.
- Nie.. - odpowiedziała mu Paula z uśmiechem. - Ja już miałam wchodzić bo mi zimno.. - dodała, wstając i wchodząc do środka. Na jej miejsce opadł Justin i głośno westchnął.
- Fajnie tu macie.. - powiedział z wielkim bananem na twarzy. - Życie ci nie miłe, że rozmawiasz z byłą, gdy Julie jest w pobliżu? - spytał, patrząc na mnie jak na idiotę.
- Ona zawsze była taka zazdrosna?
- Powiem Ci coś.. - zaczął, a ja już wiedziałem, że tak jak Julie cierpi na pijacki słowotok. - Ona jest jedynaczką, więc nie jest przyzwyczajona, żeby się z kimś czymś dzielić. Tym bardziej facetem. Na dodatek ma nie wyparzony język i najpierw mówi, a potem myśli. To tworzy w całości właśnie taką osóbkę, jaką jest Julie.
- Powiedziałem jej przecież, że nie musi być zazdrosna.
- Jeśli chodzi o takie sprawy to do niej mówi się jak do ściany.. - przerwał na chwile, zastanawiając się. - Chociaż nie.. Ściana by cie chyba prędzej posłuchała. Trzeba po prostu to zaakceptować, że ona jest uparta jak osioł. Poza tym ma też zalety.. - zmarszczył brwi, próbując podać przynajmniej jedną.
- Ale wy się kochacie.. - pokręciłem głową, śmiejąc się.
- Tak naprawdę nie mogłem sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki.. Tylko jej nie mów. - dodał szybko. - Chociaż nie znosi mojej przyszłej żony i przewiduję rozwód. Jest pewna, że przyjdę do niej załamany po rozprawie, a ona z satysfakcją powie "a nie mówiłam".. I ten jest uśmiech, gdy ma rację.. Straszny, nie?
- Też to zauważyłeś? - spytałam, zaskoczony. Drzwi się otworzyły i na progu stanęła Jula z wielkim bananem na twarzy, chwiejąc się na nogach.
- Cześć.. - pisnęła, wciskając się między nas. - O czym rozmawiacie?
- O Tobie.. - odpowiedzieliśmy jednocześnie. Przestała się uśmiechać.
- Obgadujecie mnie.. - zmrużyła oczy i westchnęła chowając twarz w dłonie. - Nigdy więcej nie pije z siatkarzami..
- Jak się trzyma Igła? - spytałem.
- Śpi na stole.. - mruknęła, opadając na moje ramie. Wybuchnąłem śmiechem, obejmując ją ramieniem.
- Dzisiaj nie usłyszę twojego słowotoku?
- Nie mam siły mówić, jedyne czego chce to spać.. - szepnęła.
- Chcesz się położyć u mnie?
- A ty gdzie będziesz spał?
- Poradzę sobie..
Wstałem i powoli pomogłem jej się podnieść. Zdjęła szpilki i bez butów weszła do budynku. Gdy znaleźliśmy się ponownie w pokoju opadła na łóżko, przykryła się kołdrą i poszła bez słowa spać. Patrzyłem na nią i nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Zamknąłem cicho drzwi i zszedłem na dół przygotowany na odholowanie do pokojów większości imprezowiczów.
Weszłam do środka z Justinem. Siatkarze już siedzieli przy stolikach i rozmawiali. Gwar był ogromny, ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Kilka par tańczyło z boku w rytm głośnej muzyki.
- Gdzie siadamy? - spytał Timberlake, który już kołysał się do rytmu.
- Chodź, Igła do nas macha.. - powiedziałam ciągnąc go w kierunku Ignaczaków. - Cześć.. - przywitałam się z tymi, którzy siedzieli wystarczająco blisko. - To jest Justin, jeśli go ktoś jeszcze nie zna.
Zajęłam miejsce koło Iwony, patrząc z uśmiechem na mojego przyjaciela, który witał się z każdym po kolei, zamieniając co najmniej dwa słowa z nowo poznaną osobą. To jest dopiero dusza towarzystwa. Zaczęłam się rozglądać, szukając Zbyszka, ale nie było go przy stole. Czyżby pan Bartman ruszył na parkiet? Przeszyłam wzrokiem grupkę tańczących ludzi i go znalazłam. Zamarłam, gdy zobaczyłam, że jego partnerką jest Paula.
- Co robi tutaj była Zibiego? - spytałam siedzącego na przeciwko Kubiaka.
- Zaprosiłem ją. - powiedział, dumny z siebie. - Kto wie, może dzisiaj się zejdą? Już nawet usiedli koło siebie. - wyszczerzył się. Zagryzłam wargę, obserwując ich. Rozmawiali o czymś, płynnie sunąc po parkiecie. - Musisz się z nami napić! - oznajmił tonem, nie znoszącym sprzeciwu i nalał mi alkoholu do kieliszka. Popatrzyłam ponownie na Zibiego. Jeśli on na mnie nie czekał, to ja też nie miałam zamiaru. Stuknęłam się z Miśkiem i przechyliłam kieliszek, pozwalając, aby procentowa substancja wypalała mi gardło. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, jak się okazało należało ono do Wronki. Posłałam mu uśmiech, a on wstał i ruszył w moim kierunku. Zrobiłam to samo i spotkaliśmy sie w połowie drogi.
- Zatańczymy? - spytał, wyciągając w moim kierunku dłoń. Podałam mu swoją i trzymając się za ręce ruszyliśmy na parkiet. Dołączyliśmy do tańczących par i znalazłam się w silnych objęciach mojego partnera. - Tak w ogóle to Andrzej jestem.
- Miło mi Cię poznać.. Julka. - przedstawiłam się. - Jak kolano? Zobaczę cię jutro na treningu? - uśmiechnęłam się zadziornie, czując na sobie spojrzenie atakującego. W końcu mnie wielce szanowny pan zauważył. Za późno.
- Tak, jutro wielki dzień. Po takiej przerwie już nie mogę się doczekać, żeby zacząć trening. - powiedział, a ja zauważyłam iskierki radości w jego oczach. Uwielbiałam ludzi z pasją.
- Miałam nadzieję, że słyszałeś o moich zdolnościach jeśli chodzi o masaż i dlatego tak bardzo czekasz na jutrzejszy dzień. - westchnęłam.
- To jest powód nieoficjalny. - szepnął mi do ucha, obracając. Kątem oka widziałam, że Bartman nie spuszcza z nas wzroku, ale to tylko zachęciło mnie do flirtu z Wronką. Niestety, piosenka się skończyła. Tak to jest zaczynać taniec w połowie.
- Może napijemy się na dobry początek znajomości? - zaproponowałam. Gdy doszliśmy do stołu zauważyłam, że zostały przy nim nieliczne osoby. Wzięłam swój kieliszek z literatką i usiadłam koło Andrzeja. Spodziewałam się, że Zbyszek zaszczyci mnie swoją obecnością, gdy piosenka się skończy, ale przy kolejnym utworze również zajęty był panią idealną.
- No to zdrowie! - zagrzmiał Wrona, stukając swoim kieliszkiem w mój. Opróżniłam go, nieznacznie się przy tym krzywiąc. W głośnikach słychać było fajny kawałek, więc pociągnęłam Wronkę i znów znaleźliśmy sie na parkiecie. Musiałam przyznać, że umiał się ruszać.
- Odbijany! - usłyszałam za sobą niski głos Zbyszka, przy kolejnej piosence. Andrzej odszedł zawiedziony, a ja znalazłam się w objęciach Bartmana. - Co to było z tym Wroną? Pożerał cię wzrokiem, a ty na dodatek go kokietowałaś..
- Mogłabym zapytać cię o to samo.. Jak się tańczyło z Paulą?
- Kubiak ją tu zaprosił, nie ja.. - odpowiedział szybko. - Też byłem zaskoczony, gdy ją zobaczyłem. W ogóle mówiłem ci, że nie masz o co być zazdrosną.
- Nie jestem zazdrosna! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Oczywiście.. - pokręcił głową. Obrócił mnie szybko i przyciągnął ponownie do siebie. - A ty nie musisz wykorzystywać Wrony, żebym był zazdrosny..
- Nikogo nie wykorzystuję. Ja tylko z nim tańczyłam, nic więcej.. - zmarszczyłam brwi. Utwór się skończył, a ja ruszyłam samotnie do stolika. Jak się okazało Zbyszek siedział koło Miśka, na ukos ode mnie.
- Nie dziwię się, że chcesz przyjąć tą pracę! - krzyknął Justin, przekrzykując muzykę. Opadł właśnie na krzesełko obok, cały w skowronkach. - Niesamowicie pozytywni są ci siatkarze! - dodał. Nie wiem jakim cudem mój kieliszek był pełny, ale nie zadając zbędnych pytań, przechyliłam go ponownie.
Po tańcu z Justinem, Kubim, Igłą i ponownie Justinem wyszłam przed hotel się przewietrzyć. Zamarłam bez ruchu, gdy na schodach przed drzwiami zobaczyłam siedzącą Paulę. Musiała mnie usłyszeć bo odwróciła się automatycznie.
- Cześć.. - przywitała się z uśmiechem. - Chcesz to możesz się dosiąść. - skinęła na miejsce koło siebie. Nie wiedziałam dlaczego usiadłam, dlaczego nie wróciłam do środka, ale coś kazało mi zostać z nią na dworze.
- Też chciałaś się przewietrzyć? - spytałam, bo nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.
- Można tak powiedzieć.. Nie chce zawracać ci głowy.. - powiedziała, patrząc przed siebie.
- Jak już wspomniałam jestem dobrym psychologiem.. Może pomogę.
- Chodzi o Zbyszka.. Myślałam, że uda nam się to naprawić.. Miałam nadzieję, że możemy wrócić do tego co było dawniej.. Ja go nadal kocham, a on..
- Ciebie nie. - dokończyłam za nią i szybko ugryzłam się w język. Popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Tak mi się wydaję.. Mówił ci cokolwiek o mnie? - spytała z nutą nadziei w głosie.
- Wiesz.. - zaczęłam. Nie bardzo wiedziałam co mam odpowiedzieć. Z jednej strony było mi jej szkoda. Nie kochałam jeszcze nikogo bez wzajemności, ale potrafiłam sobie wyobrazić jak ona się teraz czuję. Jednak z drugiej strony, nie chciałam jej robić nadziei, bo wtedy na pewno nie odczepi się od Zbyszka. - Coś wspominał, że rozstaliście się w nieprzyjemnych warunkach..
- To już mamy za sobą. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.. Co się stało? Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Przecież nie byliśmy ze sobą, niecałe dwa miesiące.. Nie mógł chyba zapomnieć o roku, który spędziliśmy razem.. - powiedziała zdesperowana. Ja wiedziałam co się stało. Pojawiłam się ja i przyczyniłam się do tego, że ta miła, idealna dziewczyna siedzi tutaj i użala się nad sobą. Nie czułam wyrzutów sumienia.. Za bardzo chciałam Zbyszka dla siebie, żeby móc współczuć dziewczynie, która pragnęła tego samego.
- Nie mam bladego pojęcia co się stało.. - pokręciłam głową. - Wydaję mi się, że powinnaś o nim zapomnieć i znaleźć sobie kogoś innego z kim będziesz szczęśliwa.. - dodałam. - Chodź do środka bo robi się zimno.. - wstałam, czekając na nią.
- Ja tu jeszcze posiedzę. - odpowiedziała mi z uśmiechem. Czy ona naprawdę musi być taka miła? Weszłam do środka i od razu zauważyłam, że większość siatkarzy jest zalanych. Dosiadłam się do Igły i Justina, którzy prowadzili filozoficzne rozmowy, które ich zdaniem były interesujące.
- Jest i moja najlepsza przyjaciółka! - krzyknął Amerykanin, przytulając mnie.
- Mamy wspólną przyjaciółkę! - ucieszył się Ignaczak, przybijając z nim piątkę. - Wypijmy za to!
Wzięłam od niego pełny kieliszek do jednej ręki, w drugiej trzymając sok pomarańczowy. Gdy odstawiłam pusty kieliszek, zauważyłam Zbyszka. Stał oparty o filar z rękoma w kieszeni i patrzył na mnie tymi zielonymi tęczówkami. Poczułam dziwną falę gorąca i ruszyłam w stronę atakującego. W tamtym momencie zapomniałam o załamanej Pauli, która siedziała samotnie na schodach. Nie pamiętałam o tym, że mamy utrzymać nasz związek w tajemnicy. Liczyło się tylko to, że on był mój. Nie miałam zamiaru dzielić się nim z nikim.
- Pokażesz mi twój pokój? - szepnęłam na ucho. Uśmiechnął sie pod nosem i wyszedł z sali, wchodząc po schodach na górę. Odczekałam chwilę i ruszyłam za nim. Czekał na mnie na korytarzu, przed drzwiami z numerkiem 19. Przepuścił mnie w drzwiach, a ja weszłam do środka. Zanim zamknął drzwi, zrzuciłam z siebie sukienkę, a gdy się odwrócił oplotłam mu ręce na szyi i wpiłam mocno w usta. Zaskoczony zareagował dopiero po chwili, obejmując mnie mocno i przyciągając do siebie. Nie odrywając się od jego pełnych usta zaczęłam rozpinać mu guziki koszuli. Ponownie znalazłam się w jego ramionach, ale teraz napierałam już na goła klatkę piersiową. Nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się na łóżku. Czułam jego przyśpieszony oddech na skórze i ręce błądzące po całym ciele, które przeszedł przyjemny dreszcz podniecenia na myśl, że w każdej chwili ktoś może wejść do pokoju...
****
Odczekałem chwilę i wszedłem ponownie do restauracji za Julie. Rozejrzałem się po wszystkich. Impreza trwała w najlepsze, nikt widocznie nie przejmował się tym, że dochodzi pierwsza w nocy. Julka siedziała już między Igłą i Justinem, śmiejąc się z nich razem z Iwoną. Wiedziałem, że jeśli zostanie tam na dłużej to na pewno trzeźwa z imprezy nie wyjdzie. Nie miałem ochoty na tańce, ani alkohol, więc wyszedłem się przewietrzyć. W drzwiach wpadłem na Paulę, która właśnie wchodziła do środka.
- Wchodzisz? - spytałem, przepuszczając ją.
- Miałam taki zamiar.. - mruknęła. - Możemy chwilę porozmawiać?
- Pewnie.
Usiadłem obok niej na schodach i patrzyłem przed siebie, obserwując Pita i Ole, którzy przytuleni szli w stronę parku. Dotarło do mnie, że przez najbliższe dwa miesiące nie będzie mi dane spędzanie w taki sposób czasu z Julką.
- Rozmawiałam z twoją fizjoterapeutką.. - powiedziała cicho, a ja zamarłem.
- O czym? - popatrzyłem na nią uważnie.
- O tobie.. - odpowiedziała, bawiąc się srebrną bransoletką. - Uświadomiła mi, że nie mogę czekać na ciebie w nieskończoność i muszę wiedzieć, czy mam jakieś szansę..
- Paula - przerwałem jej szybko. - Nie chce, żebyś na mnie czekała. To półtora miesiąca było naprawdę trudne, ale zdążyłem sobie to wszystko już poukładać. Nie chcę tego burzyć.
- Rozumiem.. - mruknęła, ale uśmiechnęła się smutno. - Julka nie jest psychologiem, prawda?- spytała już innym tonem.
- Nie, jest tylko fizjoterapeutką..
- Tak myślałam, bo po rozmowie z nią wcale nie zrobiło mi się lepiej.. - zaśmiała się cicho. - Nie spotkałam jeszcze nikogo takiego jak ona.. Niby miła, ale jak coś powie to się człowiekowi robi jeszcze gorzej.. - pokręciła głowę, nie rozumiejąc. Zaśmiałem się, dobrze wiedząc co ma na myśli.
- O widzę, że przeszkodziłem.. - usłyszałem za sobą i się odwróciłem. Na progu stał uśmiechnięty Justin, podtrzymując się klamki, żeby nie stracić równowagi.
- Nie.. - odpowiedziała mu Paula z uśmiechem. - Ja już miałam wchodzić bo mi zimno.. - dodała, wstając i wchodząc do środka. Na jej miejsce opadł Justin i głośno westchnął.
- Fajnie tu macie.. - powiedział z wielkim bananem na twarzy. - Życie ci nie miłe, że rozmawiasz z byłą, gdy Julie jest w pobliżu? - spytał, patrząc na mnie jak na idiotę.
- Ona zawsze była taka zazdrosna?
- Powiem Ci coś.. - zaczął, a ja już wiedziałem, że tak jak Julie cierpi na pijacki słowotok. - Ona jest jedynaczką, więc nie jest przyzwyczajona, żeby się z kimś czymś dzielić. Tym bardziej facetem. Na dodatek ma nie wyparzony język i najpierw mówi, a potem myśli. To tworzy w całości właśnie taką osóbkę, jaką jest Julie.
- Powiedziałem jej przecież, że nie musi być zazdrosna.
- Jeśli chodzi o takie sprawy to do niej mówi się jak do ściany.. - przerwał na chwile, zastanawiając się. - Chociaż nie.. Ściana by cie chyba prędzej posłuchała. Trzeba po prostu to zaakceptować, że ona jest uparta jak osioł. Poza tym ma też zalety.. - zmarszczył brwi, próbując podać przynajmniej jedną.
- Ale wy się kochacie.. - pokręciłem głową, śmiejąc się.
- Tak naprawdę nie mogłem sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki.. Tylko jej nie mów. - dodał szybko. - Chociaż nie znosi mojej przyszłej żony i przewiduję rozwód. Jest pewna, że przyjdę do niej załamany po rozprawie, a ona z satysfakcją powie "a nie mówiłam".. I ten jest uśmiech, gdy ma rację.. Straszny, nie?
- Też to zauważyłeś? - spytałam, zaskoczony. Drzwi się otworzyły i na progu stanęła Jula z wielkim bananem na twarzy, chwiejąc się na nogach.
- Cześć.. - pisnęła, wciskając się między nas. - O czym rozmawiacie?
- O Tobie.. - odpowiedzieliśmy jednocześnie. Przestała się uśmiechać.
- Obgadujecie mnie.. - zmrużyła oczy i westchnęła chowając twarz w dłonie. - Nigdy więcej nie pije z siatkarzami..
- Jak się trzyma Igła? - spytałem.
- Śpi na stole.. - mruknęła, opadając na moje ramie. Wybuchnąłem śmiechem, obejmując ją ramieniem.
- Dzisiaj nie usłyszę twojego słowotoku?
- Nie mam siły mówić, jedyne czego chce to spać.. - szepnęła.
- Chcesz się położyć u mnie?
- A ty gdzie będziesz spał?
- Poradzę sobie..
Wstałem i powoli pomogłem jej się podnieść. Zdjęła szpilki i bez butów weszła do budynku. Gdy znaleźliśmy się ponownie w pokoju opadła na łóżko, przykryła się kołdrą i poszła bez słowa spać. Patrzyłem na nią i nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Zamknąłem cicho drzwi i zszedłem na dół przygotowany na odholowanie do pokojów większości imprezowiczów.
piątek, 26 lipca 2013
Rozdział XII - "Romeo i Julia"
Po wyjściu z hali razem z Justinem wróciłam do domu. Siatkarze autobusem pojechali do jednego z warszawskich hoteli. Gdy dotarliśmy do domu wszyscy spali, więc wyszliśmy na taras i usiedliśmy przy basenie.
- Jak tam praca? - spytał, podając mi otwarte piwo.
- Chyba jestem dobra bo zaproponowali mi pracę.. - wzruszyłam ramionami. Nie miałam nawet kiedy zastanowić się nad tą propozycją.
- Serio? - uniósł brwi zdziwiony. - Zgodziłaś się?
- Jeszcze nie dałam ostatecznej odpowiedzi.. Musiałabym poświęcić temu czas do października..- westchnęłam. - A co z moją karierą? Mieliśmy nagrać razem piosenkę.. - przypomniałam mu.
- Chcesz tam pracować?
- Chce.. Lubię to, a w ogóle polubiłam chłopaków.. Ale..
- No to nie ma żadnego, ale. - przerwał mi. - Koncerty możesz przełożyć.. Zdjęcia zaczynają się dopiero w połowie października, a piosenkę możemy napisać tutaj.
- Jak to tutaj?
- Poświęcę się i przyjadę tutaj na trochę.. - uśmiechnął się. - Lubię Polskę, więc to będą takie wakacje..
- A co na to Sara?
- Porozmawiam z nią, ale nie sądzę, żeby miała coś przeciwko.. A i dziękuję, że starasz się być dla niej miła..
- Ona też mogła by się wysilić.. - skrzywiłam się.
- Przecież jest miła..
- O tak.. W tym jej "yhm" i wymuszonym uśmiechu było tyle serdeczności..
- Przesadzasz.. - pokręcił głową. - Mam nadzieję, że na ślub przyjdziesz..
- Pewnie.. Wiesz, że ja lubię takie imprezy - uśmiechnęłam się.
- Ian wie, że powiedziałaś Zbyszkowi?
- Nie i niech tak zostanie.. - powiedziałam stanowczo, wstając. - Idę spać.. Do jutra.
- Wiesz, że to nie jest fair, prawda? - krzyknął za mną. Nie odpowiedziałam. Dobrze wiedziałam, że to takie było, ale nie miałam innego wyjścia. Nawet nie chciałam myśleć o tym jak zareagowałby Ian, gdyby się dowiedział. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, grzebiąc w torebce. Wyrzuciłam całą jej zawartość i w końcu znalazłam telefon. Na wyświetlaczu widniało powiadomienie o nieprzeczytanym smsie od Zbyszka. "Śpisz?", przeczytałam i się mimowolnie uśmiechnęłam. Odpisałam, że nie i weszłam do wanny. Nie minęła minuta, gdy dostałam odpowiedź "Wyjdź na balkon, bo zamarzam.". Przeczytałam tą wiadomość kilka razy i dopiero potem dotarło do mnie, że Zbyszek stoi za oknem. Owinęłam się szybko ręcznikiem i otworzyłam drzwi na balkon, na którym stał oparty o barierkę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam, poprawiając ręcznik.
- Chciałem zobaczyć największą zazdrośnicę na świecie.. - wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie.
- Nie jestem zazdrośnicą.. - powiedziała, bawiąc się skrawkiem jego skórzanej kurtki. - Jak wytłumaczyłeś Kubiakowi, że wychodzisz? Chyba mu nie powiedziałeś gdzie idziesz..
- Myśli, zresztą jak cała kadra, że nocuję w mieszkaniu rodziców. - uspokoił mnie szybko. - Powiem ci, że nie spodziewałem się takiego miłego powitania.. - uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem. - Chyba przeszkodziłem ci w kąpieli..
- Jakoś przeżyję..
- Ale ja będę miał ogromne wyrzuty sumienia, więc powinnaś iść dokończyć. A skoro jesteś tak gościnna i nie lubisz zostawiać gości samych.. Cóż.. Myślę, że powinnaś mnie zabrać ze sobą.. - powiedział, mrużąc oczy. Zaśmiałam się lekko.
- Jestem dobrze wychowana i wydaję mi się, że nie mam innego wyjścia.. - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, ciągnąc w stronę łazienki...
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i wysunęłam się z objęć Zbyszka. Założyłam szlafrok, który leżał na komodzie i otworzyłam. Na korytarzu stał uśmiechnięty Justin.
- No cześć - przywitał się z uśmiechem, chcąc wejść do pokoju. Zamknęłam szybko drzwi i stanęłam obok niego.
- Hej.. Chodź do kuchni.. - powiedziałam i ruszyłam po schodach w dół.
- Odwiozłem Sarę na lotnisko bo chciała wrócić najwcześniejszym samolotem, a ja zostałem. Możemy już dzisiaj zacząć pracę nad piosenką.
- Nie ma sprawy, ale zaczniemy jak wrócę z treningu, ok? - spytałam, robiąc jajecznicę.
- Ok.
- Co masz zamiar dzisiaj robić?
- W sumie nie wiem..
- Chcesz to chodź ze mną do pracy.
- Serio? Mogę?
- Pewnie. A teraz wybacz, idę zjeść śniadanie w pokoju.. - wzięłam tacę z kawami oraz jajecznicą i ruszyłam w stronę schodów.
- Po co ci dwie kawy? - spytał, idąc za mną.
- Wiesz, że jestem od nich uzależniona.. - wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek jeszcze spał, więc położyłam tacę na stoliku i wskoczyłam do łóżka. Położyłam się na brzuchu, opierając na łokciach i patrzyłam jak słodko wygląda, gdy śpi. Po chwili przekręcił się na plecy i zaczął chrapać coraz głośniej. To było na tyle, jeśli chodzi o słodki sen. Walnęłam go z całej siły poduszką, a on obudził się gwałtownie.
- Co się dzieje? - spytał, zaspanym głosem.
- Przepraszam skarbie, ale chrapałeś tak, że nie dało się wytrzymać.. - powiedziałam wstając i przenosząc tacę na łóżko.
- I dlatego dostałem poduszką? O jajecznica.. - popatrzył z uwielbieniem na talerz. Zaśmiałam sie i zaczęłam jeść. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach.
- Julie.. - drzwi otworzyły się i stanął w nich Justin. Popatrzyłam szybko na Zbyszka, ale go nie zauważyłam. Schował się pod kołdrą tak, że nie było go widać.
- Nie nauczyli cię pukać?
- Wybacz.. O której idziemy, bo nie wiem czy zdążę jeszcze zagrać z Laurą w tenisa..
- Laura zgodziła się grać z tobą w tenisa? - spytałam zdziwiona.
- Ma się ten urok.. - wzruszył ramionami.
- Jest 8 więc masz godzinę.
- Może być.. - skinął głową. - Cześć Zbyszek.. - powiedział i zamknął drzwi.
- Było mnie widać? - wysunął się spod kołdry.
- Nie, ale mówiłam Ci, że on wie i widzi wszystko.. - uśmiechnęłam się.
Dokończyliśmy śniadanie i wygramoliliśmy się z łóżka. Zbyszek ubrał się szybko i wyszedł z pokoju, starając się nie pokazywać Laurze i Zosi. Ubrałam się i wyszłam przed dom. Justin siedział już ze Zbyszkiem w samochodzie i czekali na mnie.
- Nareszcie.. - powiedział właściciel auta i odpalił samochód. Usiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu i weszłam na instagrama. - Wiecie co, ale ten wasz związek jest w pewien sposób romantyczny..
- Co w nim takiego romantycznego? - spytałam, nie odrywając wzroku od telefonu.
- Musicie się ukrywać.. - wzruszył ramionami. - Niczym Romeo i Julia...
- Jesteś idiotą. - westchnęłam. - Oni ukrywali się bo przed rodzicami, to mogło być romantyczne. My ukrywamy się przed mediami, a to już jest mniej..
- Kolejny dolar dla mnie - wyszczerzył się.
- Za co? - spytał Zbyszek.
- Płaci mi za każde przekleństwo lub gdy mnie obrazi.. - wyszczerzył się. - I odwrotnie.
- Dzięki temu jestem biedniejsza już o sto dwanaście dolarów.. - mruknęłam.
- Mówiłaś Zbyszkowi, że będziesz z nim pracować? Czy byliście zajęci czymś innym? - zaśmiał się, patrząc na mnie w lusterku. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Będziesz u nas pracować? - spytał zdziwiony.
- Dostałam taką propozycję, ale jeszcze się nie zdecydowałam.. - wzruszyłam ramionami, znów patrząc na iPhone. Dojechaliśmy pod halę. Zbyszek poszedł do szatni, a ja z Justinem do mojego gabinetu. Tak jak myślałam, nie dało się z nim pracować, ale przynajmniej mogłam się pośmiać. Obiad zjedliśmy we dwójkę w jednej z warszawskich restauracji i ponownie wróciliśmy na halę. Musiałam zająć się kilkoma zawodnikami m.in. Zbyszkiem. Gdy skończyłam wcześniej, niż zwykle wyszłam i razem z Justinem wróciliśmy do domu.
- Myślałaś już o czym ona ma być? - spytał, gdy usiedliśmy na tarasie ze stosem kartek i kurczakiem, którego kupiliśmy po drodze.
- Nie, nie mam żadnego pomysłu.. - pokręciłam głową.
- Może o miłości?
- To jest oklepane.. Kolejna piosenka o tym jacy jesteśmy zakochani lub skrzywdzeni.. Bez sensu.. Może napiszmy o.. - przerwałam, zastanawiając się. - Samotności..
- Nie czuję się samotny.. - zmarszczył brwi. - Ty też nie powinnaś, skoro masz dwóch facetów.. - popatrzył na mnie czekając na moją reakcję.
- Nie mam dwóch facetów - oburzyłam się. - Wyobraź sobie, że nie ma Sary i nie masz nikogo bliskiego.. - zamknęłam oczy. Łatwo było powiedzieć, ale trudniej zrobić. Próbowałam sobie wyobrazić, że nie mam nikogo, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Idę wyludnioną drogą.. Jedyną, jaką kiedykolwiek znałem.. Nie wiem, gdzie prowadzi.. Ale dla mnie to dom i idę sam - usłyszałam nucącego Justina.
- Idę tą pustą ulicą.. Na bulwarze straconych marzeń.. Gdzie miasto śpi.. A ja jestem jedyna, i idę sama..
- Idę sam.. Idę sam..
- Rewelacja.. - powiedziałam z pełną buzią. Ktoś krząknął za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Zbyszka. Zakryłam usta dłonią, którą jak się okazało miałam jeszcze brudniejszą.
- Przeszkadzam? - spytał nieśmiało. Ubrany był w przetarte jeansy i czarny sweter. Wyglądał naprawdę seksownie. Tym bardziej zrobiło mi się głupio. Siedziałam na leżaku w starym różowym dresie, ze związanymi włosami w kucyk i pozbawiona jakiegokolwiek makijażu. Jakby tego było mało w ręce trzymałam nogę kurczaka, a sama byłam cała upaćkana.
- Nie - pokręciłam przecząco głową, połykając ostatki jedzenia, które miałam w buzi. - Wybaczycie mi na chwilę? - spytałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę drzwi.
- Widzisz.. Nie zawsze wygląda jak gwiazda.. - usłyszałam rozbawionego Justina. Zabije go.
Umyłam się i rozczesałam włosy. Nałożyłam podkład i lekko podkręciłam rzęsy. Otworzyłam szafę i się przebrałam. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam ponownie na taras. Zbyszek siedział na jednym z leżaków i patrzył na mnie.
- O jesteś.. - Justin odwrócił głowę w moim kierunku. - Właśnie opowiadałem Zbyszkowi jak jesz kurczaka.. - wyszczerzył się.
- Nie słuchaj tego idioty.. - westchnęłam.
- Sto trzynasty dolar dla mnie.. - uśmiechnął się. - A ten idiota ma filmik, na którym jesz sobie kurczaka.. - wyciągnął telefon.
- Nie! - krzyknęłam, podbiegając do niego.
- Przeproś! - wstał i wyciągnął rękę z telefonem do góry tak, żebym nie mogła go dosięgnąć.
- Oddaj mi to! - rozkazałam, wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Przeproś!
- Nie mam najmniejszego zamiaru cię przepraszać, bo jesteś idiotą!
- Sama tego chciałaś.. - pokręcił głową i rzucił telefonem do Zbyszka, który go złapał. Justin wybuchnął głośnym śmiechem, widząc moją minę.
- Tak cię to bawi? - uniosłam brwi. - Patrz! - wskazałam palcem w przestrzeń za nim. Odwrócił się a je wepchnęłam go do basenu. Odskoczyłam szybko, żeby mnie nie ochlapał, a potem usłyszałam śmiech Zibiego.
- Nie tylko ty tak jesz.. - położył telefon na leżaku. - Widziałem na filmie, że ludzie pierwotni też tak jedli.. - zaśmiał się. Już chciałam mu odpowiadać, gdy poczułam, że ktoś, a raczej Justin niesie mnie na rękach. Razem ze mną wskoczył do basenu i oboje się zanurzyliśmy.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się na powierzchni. Zbyszek śmiał się jeszcze głośniej, patrząc na nas.
- I vice versa skarbie. - powiedział, wychodząc z basenu. - Widzę, że nie da się z tobą pracować, więc wezmę kartki i całą moją wenę ze sobą do pokoju. Tam będę w samotności pisał o.. samotności. - zaczął z powagą, wylewając wodę z butów. - A wy tu się.. bawcie, ale uwaga bo gdy jestem samotny robię się też wścibski, a przez moje okno widać basen. Dobranoc Zbyszku. - skinął na niego głową i ruszył w stronę wejścia.
- Dobranoc.
Wyszłam z basenu i zdjęłam bluzkę, żeby wycisnąć z niej wodę. Już zapomniałam jak to jest spędzać z Justinem, tak dużo czasu.
- To co robimy? - spytał Zibi mierząc mnie wzrokiem.
- Nie wiem, spytaj ludzi pierwotnych..
___________
Kolejny już jest :) Bardzo, ale to bardzo proszę o komentarze :) Jeśli będzie ich dużo to kolejny już w niedziele! :)
W razie pytań.. ask.
- Jak tam praca? - spytał, podając mi otwarte piwo.
- Chyba jestem dobra bo zaproponowali mi pracę.. - wzruszyłam ramionami. Nie miałam nawet kiedy zastanowić się nad tą propozycją.
- Serio? - uniósł brwi zdziwiony. - Zgodziłaś się?
- Jeszcze nie dałam ostatecznej odpowiedzi.. Musiałabym poświęcić temu czas do października..- westchnęłam. - A co z moją karierą? Mieliśmy nagrać razem piosenkę.. - przypomniałam mu.
- Chcesz tam pracować?
- Chce.. Lubię to, a w ogóle polubiłam chłopaków.. Ale..
- No to nie ma żadnego, ale. - przerwał mi. - Koncerty możesz przełożyć.. Zdjęcia zaczynają się dopiero w połowie października, a piosenkę możemy napisać tutaj.
- Jak to tutaj?
- Poświęcę się i przyjadę tutaj na trochę.. - uśmiechnął się. - Lubię Polskę, więc to będą takie wakacje..
- A co na to Sara?
- Porozmawiam z nią, ale nie sądzę, żeby miała coś przeciwko.. A i dziękuję, że starasz się być dla niej miła..
- Ona też mogła by się wysilić.. - skrzywiłam się.
- Przecież jest miła..
- O tak.. W tym jej "yhm" i wymuszonym uśmiechu było tyle serdeczności..
- Przesadzasz.. - pokręcił głową. - Mam nadzieję, że na ślub przyjdziesz..
- Pewnie.. Wiesz, że ja lubię takie imprezy - uśmiechnęłam się.
- Ian wie, że powiedziałaś Zbyszkowi?
- Nie i niech tak zostanie.. - powiedziałam stanowczo, wstając. - Idę spać.. Do jutra.
- Wiesz, że to nie jest fair, prawda? - krzyknął za mną. Nie odpowiedziałam. Dobrze wiedziałam, że to takie było, ale nie miałam innego wyjścia. Nawet nie chciałam myśleć o tym jak zareagowałby Ian, gdyby się dowiedział. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, grzebiąc w torebce. Wyrzuciłam całą jej zawartość i w końcu znalazłam telefon. Na wyświetlaczu widniało powiadomienie o nieprzeczytanym smsie od Zbyszka. "Śpisz?", przeczytałam i się mimowolnie uśmiechnęłam. Odpisałam, że nie i weszłam do wanny. Nie minęła minuta, gdy dostałam odpowiedź "Wyjdź na balkon, bo zamarzam.". Przeczytałam tą wiadomość kilka razy i dopiero potem dotarło do mnie, że Zbyszek stoi za oknem. Owinęłam się szybko ręcznikiem i otworzyłam drzwi na balkon, na którym stał oparty o barierkę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam, poprawiając ręcznik.
- Chciałem zobaczyć największą zazdrośnicę na świecie.. - wyszczerzył się, przyciągając mnie do siebie.
- Nie jestem zazdrośnicą.. - powiedziała, bawiąc się skrawkiem jego skórzanej kurtki. - Jak wytłumaczyłeś Kubiakowi, że wychodzisz? Chyba mu nie powiedziałeś gdzie idziesz..
- Myśli, zresztą jak cała kadra, że nocuję w mieszkaniu rodziców. - uspokoił mnie szybko. - Powiem ci, że nie spodziewałem się takiego miłego powitania.. - uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem. - Chyba przeszkodziłem ci w kąpieli..
- Jakoś przeżyję..
- Ale ja będę miał ogromne wyrzuty sumienia, więc powinnaś iść dokończyć. A skoro jesteś tak gościnna i nie lubisz zostawiać gości samych.. Cóż.. Myślę, że powinnaś mnie zabrać ze sobą.. - powiedział, mrużąc oczy. Zaśmiałam się lekko.
- Jestem dobrze wychowana i wydaję mi się, że nie mam innego wyjścia.. - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, ciągnąc w stronę łazienki...
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i wysunęłam się z objęć Zbyszka. Założyłam szlafrok, który leżał na komodzie i otworzyłam. Na korytarzu stał uśmiechnięty Justin.
- No cześć - przywitał się z uśmiechem, chcąc wejść do pokoju. Zamknęłam szybko drzwi i stanęłam obok niego.
- Hej.. Chodź do kuchni.. - powiedziałam i ruszyłam po schodach w dół.
- Odwiozłem Sarę na lotnisko bo chciała wrócić najwcześniejszym samolotem, a ja zostałem. Możemy już dzisiaj zacząć pracę nad piosenką.
- Nie ma sprawy, ale zaczniemy jak wrócę z treningu, ok? - spytałam, robiąc jajecznicę.
- Ok.
- Co masz zamiar dzisiaj robić?
- W sumie nie wiem..
- Chcesz to chodź ze mną do pracy.
- Serio? Mogę?
- Pewnie. A teraz wybacz, idę zjeść śniadanie w pokoju.. - wzięłam tacę z kawami oraz jajecznicą i ruszyłam w stronę schodów.
- Po co ci dwie kawy? - spytał, idąc za mną.
- Wiesz, że jestem od nich uzależniona.. - wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek jeszcze spał, więc położyłam tacę na stoliku i wskoczyłam do łóżka. Położyłam się na brzuchu, opierając na łokciach i patrzyłam jak słodko wygląda, gdy śpi. Po chwili przekręcił się na plecy i zaczął chrapać coraz głośniej. To było na tyle, jeśli chodzi o słodki sen. Walnęłam go z całej siły poduszką, a on obudził się gwałtownie.
- Co się dzieje? - spytał, zaspanym głosem.
- Przepraszam skarbie, ale chrapałeś tak, że nie dało się wytrzymać.. - powiedziałam wstając i przenosząc tacę na łóżko.
- I dlatego dostałem poduszką? O jajecznica.. - popatrzył z uwielbieniem na talerz. Zaśmiałam sie i zaczęłam jeść. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach.
- Julie.. - drzwi otworzyły się i stanął w nich Justin. Popatrzyłam szybko na Zbyszka, ale go nie zauważyłam. Schował się pod kołdrą tak, że nie było go widać.
- Nie nauczyli cię pukać?
- Wybacz.. O której idziemy, bo nie wiem czy zdążę jeszcze zagrać z Laurą w tenisa..
- Laura zgodziła się grać z tobą w tenisa? - spytałam zdziwiona.
- Ma się ten urok.. - wzruszył ramionami.
- Jest 8 więc masz godzinę.
- Może być.. - skinął głową. - Cześć Zbyszek.. - powiedział i zamknął drzwi.
- Było mnie widać? - wysunął się spod kołdry.
- Nie, ale mówiłam Ci, że on wie i widzi wszystko.. - uśmiechnęłam się.
Dokończyliśmy śniadanie i wygramoliliśmy się z łóżka. Zbyszek ubrał się szybko i wyszedł z pokoju, starając się nie pokazywać Laurze i Zosi. Ubrałam się i wyszłam przed dom. Justin siedział już ze Zbyszkiem w samochodzie i czekali na mnie.
- Nareszcie.. - powiedział właściciel auta i odpalił samochód. Usiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu i weszłam na instagrama. - Wiecie co, ale ten wasz związek jest w pewien sposób romantyczny..
- Co w nim takiego romantycznego? - spytałam, nie odrywając wzroku od telefonu.
- Musicie się ukrywać.. - wzruszył ramionami. - Niczym Romeo i Julia...
- Jesteś idiotą. - westchnęłam. - Oni ukrywali się bo przed rodzicami, to mogło być romantyczne. My ukrywamy się przed mediami, a to już jest mniej..
- Kolejny dolar dla mnie - wyszczerzył się.
- Za co? - spytał Zbyszek.
- Płaci mi za każde przekleństwo lub gdy mnie obrazi.. - wyszczerzył się. - I odwrotnie.
- Dzięki temu jestem biedniejsza już o sto dwanaście dolarów.. - mruknęłam.
- Mówiłaś Zbyszkowi, że będziesz z nim pracować? Czy byliście zajęci czymś innym? - zaśmiał się, patrząc na mnie w lusterku. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Będziesz u nas pracować? - spytał zdziwiony.
- Dostałam taką propozycję, ale jeszcze się nie zdecydowałam.. - wzruszyłam ramionami, znów patrząc na iPhone. Dojechaliśmy pod halę. Zbyszek poszedł do szatni, a ja z Justinem do mojego gabinetu. Tak jak myślałam, nie dało się z nim pracować, ale przynajmniej mogłam się pośmiać. Obiad zjedliśmy we dwójkę w jednej z warszawskich restauracji i ponownie wróciliśmy na halę. Musiałam zająć się kilkoma zawodnikami m.in. Zbyszkiem. Gdy skończyłam wcześniej, niż zwykle wyszłam i razem z Justinem wróciliśmy do domu.
- Myślałaś już o czym ona ma być? - spytał, gdy usiedliśmy na tarasie ze stosem kartek i kurczakiem, którego kupiliśmy po drodze.
- Nie, nie mam żadnego pomysłu.. - pokręciłam głową.
- Może o miłości?
- To jest oklepane.. Kolejna piosenka o tym jacy jesteśmy zakochani lub skrzywdzeni.. Bez sensu.. Może napiszmy o.. - przerwałam, zastanawiając się. - Samotności..
- Nie czuję się samotny.. - zmarszczył brwi. - Ty też nie powinnaś, skoro masz dwóch facetów.. - popatrzył na mnie czekając na moją reakcję.
- Nie mam dwóch facetów - oburzyłam się. - Wyobraź sobie, że nie ma Sary i nie masz nikogo bliskiego.. - zamknęłam oczy. Łatwo było powiedzieć, ale trudniej zrobić. Próbowałam sobie wyobrazić, że nie mam nikogo, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Idę wyludnioną drogą.. Jedyną, jaką kiedykolwiek znałem.. Nie wiem, gdzie prowadzi.. Ale dla mnie to dom i idę sam - usłyszałam nucącego Justina.
- Idę tą pustą ulicą.. Na bulwarze straconych marzeń.. Gdzie miasto śpi.. A ja jestem jedyna, i idę sama..
- Idę sam.. Idę sam..
- Rewelacja.. - powiedziałam z pełną buzią. Ktoś krząknął za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Zbyszka. Zakryłam usta dłonią, którą jak się okazało miałam jeszcze brudniejszą.
- Przeszkadzam? - spytał nieśmiało. Ubrany był w przetarte jeansy i czarny sweter. Wyglądał naprawdę seksownie. Tym bardziej zrobiło mi się głupio. Siedziałam na leżaku w starym różowym dresie, ze związanymi włosami w kucyk i pozbawiona jakiegokolwiek makijażu. Jakby tego było mało w ręce trzymałam nogę kurczaka, a sama byłam cała upaćkana.
- Nie - pokręciłam przecząco głową, połykając ostatki jedzenia, które miałam w buzi. - Wybaczycie mi na chwilę? - spytałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę drzwi.
- Widzisz.. Nie zawsze wygląda jak gwiazda.. - usłyszałam rozbawionego Justina. Zabije go.
Umyłam się i rozczesałam włosy. Nałożyłam podkład i lekko podkręciłam rzęsy. Otworzyłam szafę i się przebrałam. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam ponownie na taras. Zbyszek siedział na jednym z leżaków i patrzył na mnie.
- O jesteś.. - Justin odwrócił głowę w moim kierunku. - Właśnie opowiadałem Zbyszkowi jak jesz kurczaka.. - wyszczerzył się.
- Nie słuchaj tego idioty.. - westchnęłam.
- Sto trzynasty dolar dla mnie.. - uśmiechnął się. - A ten idiota ma filmik, na którym jesz sobie kurczaka.. - wyciągnął telefon.
- Nie! - krzyknęłam, podbiegając do niego.
- Przeproś! - wstał i wyciągnął rękę z telefonem do góry tak, żebym nie mogła go dosięgnąć.
- Oddaj mi to! - rozkazałam, wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Przeproś!
- Nie mam najmniejszego zamiaru cię przepraszać, bo jesteś idiotą!
- Sama tego chciałaś.. - pokręcił głową i rzucił telefonem do Zbyszka, który go złapał. Justin wybuchnął głośnym śmiechem, widząc moją minę.
- Tak cię to bawi? - uniosłam brwi. - Patrz! - wskazałam palcem w przestrzeń za nim. Odwrócił się a je wepchnęłam go do basenu. Odskoczyłam szybko, żeby mnie nie ochlapał, a potem usłyszałam śmiech Zibiego.
- Nie tylko ty tak jesz.. - położył telefon na leżaku. - Widziałem na filmie, że ludzie pierwotni też tak jedli.. - zaśmiał się. Już chciałam mu odpowiadać, gdy poczułam, że ktoś, a raczej Justin niesie mnie na rękach. Razem ze mną wskoczył do basenu i oboje się zanurzyliśmy.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, gdy tylko znalazłam się na powierzchni. Zbyszek śmiał się jeszcze głośniej, patrząc na nas.
- I vice versa skarbie. - powiedział, wychodząc z basenu. - Widzę, że nie da się z tobą pracować, więc wezmę kartki i całą moją wenę ze sobą do pokoju. Tam będę w samotności pisał o.. samotności. - zaczął z powagą, wylewając wodę z butów. - A wy tu się.. bawcie, ale uwaga bo gdy jestem samotny robię się też wścibski, a przez moje okno widać basen. Dobranoc Zbyszku. - skinął na niego głową i ruszył w stronę wejścia.
- Dobranoc.
Wyszłam z basenu i zdjęłam bluzkę, żeby wycisnąć z niej wodę. Już zapomniałam jak to jest spędzać z Justinem, tak dużo czasu.
- To co robimy? - spytał Zibi mierząc mnie wzrokiem.
- Nie wiem, spytaj ludzi pierwotnych..
___________
Kolejny już jest :) Bardzo, ale to bardzo proszę o komentarze :) Jeśli będzie ich dużo to kolejny już w niedziele! :)
W razie pytań.. ask.
wtorek, 23 lipca 2013
Rodział XI - "Paula"
- Naprawdę? - spytałam, próbując ukryć prawdziwe emocję.
- Tak.. Nie dziwię się, że jesteś zaskoczona.. Sam byłem zdziwiony, że wyrwał, aż taką laskę.. - pokręcił głową. - Sama rozumiesz, że nie chciałem im przeszkadzać.. - uniósł brwi znacząco. - To co.. Mogę go zastąpić i obejrzeć z tobą jakiś film? - uśmiechnął się.
- Pewnie.. Wybierz coś.. - skinęłam w kierunku stosu płyt, którą dzisiaj w przerwie na obiad wypożyczyłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na oglądanie niczego. Ciągle miałam przed oczami obraz Zbyszka i tej blondynki w jednym pokoju.
- Nietykalni? - pokazał mi pudełko.
- Pewnie.. - wzruszyłam ramionami. Było mi to naprawdę obojętne co będziemy oglądać. Miałam ochotę wyjść i przerwać im tą schadzkę, ale oficjalnie byłam jedynie jego fizjoterapeutką, więc w jego prywatne sprawy nie miałam prawa się teoretycznie mieszać. Wolałabym, żeby ta Iza była jego byłą. Z nią przynajmniej mogłam się porównywać.. Kubiak rozłożył się wygodnie na moim łóżku i z niecierpliwością czekał, aż film się zacznie. Przeniosłam wzrok na ekran i próbowałam nie myśleć o tym co dzieje się za ścianą. Gdzieś w połowie filmu drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Bartman. Zmierzyłam go wzrokiem. Dość długo przyjmował tego gościa.
- Co oglądacie? - spytał, siadając na łóżku.
- Cicho.. - mruknął Kubiak, nie odwracając wzroku od telewizora. Zbyszek skinął głową w stronę wyjścia. Z miną pełną powagi wstałam i ruszyłam do wyjścia.
- Idziemy się przewietrzyć.. - powiedziałam do Miśka, który chyba tego nie słyszał i nadal patrzył z zainteresowaniem na ekran. Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy długim korytarzem w stronę wyjścia. W milczeniu usiedliśmy na schodach przed ośrodkiem.
- Mówił Ci Kubiak, kto mnie odwiedził?
- Mówił. - odpowiedziałam krótko, patrząc przed siebie.
- Paula to moja była i nic mnie z nią już nie łączy. Przyjechała porozmawiać.. Rozstaliśmy się w dość nieprzyjemnych warunkach i chciała to wszystko naprawić..
- I naprawiła?
- Pogodziliśmy się, ale to nic nie zmienia. Powiedziałem jej, że nie możemy do siebie wrócić..
- A ona chciała?
- Tak.. - odpowiedział, po chwili. - Chciała spróbować jeszcze raz. Ale posłuchaj..
- Zbyszek.. - wstałam, bo nie mogłam usiedzieć na miejscu. - Ja zrozumiem jeśli będziesz chciał do niej wrócić.. Ze mną nie możesz tworzyć normalnego związku, a będąc z nią, możecie chwalić się swoim szczęściem dookoła..
- Ale ja nie chce się chwalić szczęściem z nikim innym, tylko z tobą.. - wstał i objął mnie w pasie. - To, że ona dzisiaj tutaj przyszła niczego nie zmienia.. Nie sądziłem, że tak bardzo się tym przejmiesz.. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Jest zbyt ładna.. - powiedziałam, krzywiąc się.
- Jesteś milion razy ładniejsza.. - popatrzył mi prosto w oczy, a następnie musnął delikatnie moje usta.
- Ładnie, ładnie, ładnie.. - usłyszeliśmy i szybko od siebie odskoczyliśmy. W naszym kierunku szedł uśmiechnięty Justin. - Znalezienie Ciebie graniczy z cudem..
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. Był chyba ostatnią osobą, której spodziewałam się tutaj zobaczyć.
- Przyleciałem, bo muszę ci coś powiedzieć.. - oznajmił cały czas się uśmiechając. - Byłem w Warszawie, ale Laura powiedziała, że jesteś w Spale, więc razem z Sarą przyjechaliśmy tu..
- Sara też tutaj jest?
- Tak.. To wy jesteście razem?
- Nie, to nie tak.. Ona ma Iana przecież.. - odpowiedział szybko Zbyszek.
- Wiem, że ich związek to ściema.. - przerwał mu. - Wydaje mi się, że nie powinniście obściskiwać się przed wejściem, jeśli chcecie utrzymać to w tajemnicy.. - nagle rozległ się telefon Justina. - Przepraszam na chwilę.. - odszedł od nas i zaczął z kimś rozmawiać.
- On wie? - uniósł brwi i popatrzył na mnie zdziwiony.
- On wie wszystko.. To taki amerykański Ignaczak.. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Z czego się śmiejecie? - Justin podszedł do nas ponownie, chowając telefon do kieszeni.
- Z Ciebie.. - odpowiedziałam automatycznie. - Wchodzisz na górę?
- Nie, chciałem się tylko upewnić, że tu jesteś. Dzwoniła Sara, więc wracam do hotelu. Możemy spotkać się jutro?
- Jutro jest mecz.. - westchnęłam. - No chyba, że umówimy się na obiad...
- Idealnie.. - klasnął w dłonie. - Wiesz gdzie jest hotel Mościcki? - zmarszczył brwi z trudem wypowiadając polskie nazwisko.
- Tak.. Ale rano jedziemy do Warszawy na mecz, więc spotkajmy się już tam. W tej restauracji co zawsze o 14?
- To jesteśmy umówieni.. Lece, do zobaczenia.. - przytulił mnie, a ze Zbyszkiem uścisnął rękę i wsiadł do swojego samochodu.
- Chodź do środka bo zamarzniesz.. - otworzył mi drzwi. Dopiero teraz poczułam, że cała dygotałam. Na dworze było chłodno, a ja miałam na sobie t-shirt i spodenki. Wróciliśmy do pokoju, w którym Kubiak kończył oglądać film.
- Przegapiliście połowę filmu.. - pokręcił głową. - Gdzie wy byliście?
- Mówiliśmy ci, ze idziemy się przewietrzyć.. - zaśmiał się Zbyszek.
- Nie słyszałem.. - zmarszczył brwi. - Jutro mecz, trzeba się wyspać.. Idziesz? - zwrócił się do Zibego.
- Zaraz przyjdę.. - rzucił, zerkając na mnie. - Muszę spać u siebie.. - westchnął, gdy Kubiak wyszedł. Podszedł i mnie przytulił. - Chyba, że..
- Nie.. - przerwałam odsuwając go od siebie. - Nie pozwolę, żeby atakujący reprezentacji Polski zawalił mecz przeze mnie. Idź spać.
- Ale..
- Dobranoc. - powiedziałam stanowczo. Przyciągnął mnie mocno do siebie i wpił się w moje usta.
- Dobranoc - szepnął, gdy jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Nie zatrzymuj go, niech idzie, jutro to nadrobicie.. powtarzałam sobie w myślach. Walcząc ze sobą, patrzyłam jak wychodzi. Westchnęłam, gdy drzwi się zamknęły. No trudno..
Obudził mnie dźwięk smsa. "Dzień dobry śpiochu. Przypominam o 14 obiad. :)", przeczytałam wiadomość od Justina. Pomyślałam o nim, wykorzystując najgorsze epitety jakie znam i wstałam z łóżka. Nie miałam siły na nic. To był jeden z tych dni, kiedy miałam ochotę wyłącznie na sen. Weszłam pod prysznic i od razu się rozbudziłam. Ubrałam się i ruszyłam w stronę stołówki. Siatkarze kończyli jeść i powoli zbierali się do wyjścia. Wzięłam z bufetu dwie kanapki oraz kawę i wyszłam przed ośrodek. Autobus stał już na parkingu. Weszłam do środka i zajęłam miejsce z przodu. Jadłam samotnie, czekając na resztę. Gdy wszyscy byli na swoich miejscach ruszyliśmy. Nie chciałam pchać się na tył, mimo nalegań Ignaczaka i Kurka. Nie chciałam ryzykować podejrzeniami na temat mnie i Zbyszka, który siedział przed Igłą. Dołączyłam do nich, dopiero wtedy, gdy byliśmy na miejscu.
- Dlaczego nie przyszłaś do nas? - spytał, lekko urażony Krzysiek.
- Wybaczcie, ale wciągnęłam się w czytanie.. - wskazałam na książkę, której nie zdążyłam jeszcze schować.
- Jak wystąpisz w Igłą szyte to ci wybaczę.. - uśmiechnął się.
- Ok.. - wywróciłam oczami. Co mi szkodzi? Rozstałam się z chłopakami dopiero przy szatniach. Razem z trenerem udaliśmy się na halę.
Po 13 wyszłam z hali i taksówką dojechałam do restauracji, w której miałam spotkać się z Justinem. Nie miałam najmniejszej ochoty na ponowną konfrontację z Sarą, ale dla Justina mogłam się poświęcić. Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego każdy fajny facet znajduję sobie takie właśnie dziewczyny. Rozumiem, że uroda jest ważna, ale przecież nie najważniejsza. Co on w niej może widzieć oprócz tego, że ma idealne rysy? Westchnęłam i weszłam do środka. Rozejrzałam się i w końcu ich zauważyłam. Siedzieli przy jednym ze stolików i o czymś zawzięcie dyskutowali.
- Cześć.. - przywitałam się, podchodząc do nich.
- Jesteś.. Cudownie. - uścisnął mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. - Siadaj.. - odsunął mi krzesło jak na dżentelmena przystało, a następnie sam usiadł. - Zjesz coś?
- Nie, dziękuję.. Ja tylko na chwilę.. Muszę wracać bo mam dużo pracy. Co się dzieję?
- Nic się nie dzieję, ale oficjalnie chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub.. - wyciągnął białą kopertę i mi ją podał. - Mamy nadzieję, że się pojawisz, prawda kochanie? - zwrócił się do Sary, która wydawała się być znudzoną.
- Yhm.. - mruknęła.
- Oczywiście, że będę.. Dziękuję.. - uśmiechnęłam się szczerze do Justina. - Nie spodziewałam się, że tak szybko to nastąpi.. - dodałam. Miałam nadzieję, że to w ogóle nie nastąpi, poprawiłam się w duchu.
- Gdy dwoje ludzi się kocha to nie ma na co czekać.. - powiedział, łapiąc swoją przyszłą żonę za rękę.
- A kiedy wracacie do USA? - spytałam, chcąc zmienić temat. Miałam ochotę powiedzieć, co myślę na temat ich miłości, ale ugryzłam się w język.
- Jutro - odpowiedział mi. - Dzisiaj zostajemy jeszcze w Warszawie.
- To może wybierzecie się dzisiaj na mecz ze mną?
- Ja jestem umówiona w SPA.. - odparła Sara z wyższością.
- A ja bym się chętnie wybrał.. - powiedział z uśmiechem. Patrzyłam na nich i dostrzegłam tą różnice. Byli kompletnie inni, a mimo wszystko chcieli wziąć ze sobą ślub. Zaczęłam zastanawiać się nad tym jak to w ogóle możliwe.
- To co o 17:30 pod halą? - spytałam radosnym głosem.
- Ok. - skinął głową.
- Dobra, ja wracam na halę.. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie. - zwróciłam się w kierunku Sary, a ona posłała mi wymuszony uśmiech.
Pół godziny przed rozpoczęciem meczu, czekałam na Justina przed warszawskim Torwarem. Ludzie ubrani w barwy narodowe przepychali się w stronę wejścia. Rozglądałam się dookoła, ale nigdzie go nie widziałam. Telefonu nie odbierał, a dostrzeżenie go w tym tłumie graniczyło z cudem. Poprawiłam kapelusz i okulary przeciwsłoneczne i zaczęłam przepychać się do przodu. Po chwili zauważyłam go na parkingu, gdy wysiadał z samochodu.
- Nie masz zegarka? - westchnęłam, podchodząc do niego.
- I mówi to najbardziej niepunktualna dziewczyna jaką znam.. - uśmiechnął się pod nosem.
- Chodź.. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę tylnego wejścia. Po chwili byliśmy już na hali i zajęliśmy miejsca na trybunach. Miałam możliwość siedzenia na boisku, ale odmówiłam. Mieli doświadczonego fizjoterapeutę, więc ja byłam tam zbędna.
- Ty i Zbyszek to coś poważnego? - spytał, patrząc na Bartmana, który rozgrzewał się na boisku.
- Wiesz.. - zaczęłam, ale zaraz zamilkłam. Nie potrafiłam chyba odpowiedzieć na to pytanie.- Jeśli pytasz o to, czy jestem w nim zakochana to nie. I on raczej też nie. Za krótko się znamy, a na dodatek musimy się ukrywać.
- Ale spaliście ze sobą?
- Nie będę ci się zwierzać z mojego intymnego życia.. - oburzyłam się.
- Czyli spaliście. - stwierdził, szczerząc się. Rozpoczęła się prezentacja zawodników. Odśpiewałam z resztą hali nasz hymn i mecz się zaczął. Pierwszy set był straszny. Brazylijczycy robili co chcieli i bez problemu wygrali. Różnicę było widać dopiero w trzecim secie, którego udało nam się wygrać. Mecz zakończył się tie-breaku, gdzie wygraliśmy 15:13. Cała sala krzyczała do zawodników "Dziękujemy". MVP spotkania został Winiar, moim zdaniem całkowicie zasłużenie. Na hali zrobił się straszny tłok. Nie wiem nawet kiedy, wokół nas zgromadziło się kilkadziesiąt osób, proszących o autograf.
***
Byłem wyczerpany po meczu. Pięć setów naprawdę daje człowiekowi w kość.
- Niezły mecz, nie? - spytał Kurek, który rozciągał się obok mnie.
- Daj spokój stary.. - pokręciłem głową.
- Julie i Justin coś do siebie mają?
- Z tego co wiem to oni się przyjaźnią.. - odpowiedziałem, patrząc na niego uważnie. - A czemu Cię to interesuję?
- Nie, tak po prostu pytam.. - wzruszył ramionami, patrząc na tłum nastolatek, krzyczących jego nazwisko.
- Idź.. Fani wzywają.. - zaśmiałem się, patrząc jak niechętnie wstaję i rusza w kierunku rozradowanych dziewczyn. Większość zmyła się do szatni lub rozdawała autografy. Usłyszałem za sobą moje imię. Wstałem i ruszyłem w stronę grupy ludzi, którzy mnie wołali. W między czasie dostrzegłem Julie, która stała wraz z Justinem na schodkach między sektorami i rozdawała autografy. Podpisałem się na kilkudziesięciu kartkach i zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć i w końcu mogłem odejść.
- Cześć.. - usłyszałem za sobą. Gdy się odwróciłem zobaczyłem Paulę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałem. Już zapomniałem jak to jest, mieć ją obok i razem z nią cieszyć się z wygranej.
- Przyszłam ci pogratulować... Byłeś świetny.. - powiedziała z uśmiechem, przytulając mnie. W tym samym momencie Julie odwróciła się i popatrzyła na nas. Odsunąłem się szybko.
- Dziękuję.. - odpowiedziałem, drapiąc się po głowie.
- Cześć.. - nawet nie wiem kiedy Julka znalazła się przy mnie razem z Justinem, który stał za nią. - Julka, jego fizjoterapeutka. - przedstawiła się słodkim głosem.
- Paula jego dziewczyna.. była dziewczyna.. - poprawiła się szybko.
- Serio? - Julka zmarszczyła brwi, zdziwiona. - Nigdy mi o tobie nie mówił. Wiesz.. Jestem również takim psychologiem kadry i zwierzają mi się czasem..
- Jakoś nie było okazji.. - przerwałem jej szybko, zawstydzony.
- Jak to nie? Pamiętasz jak o tym rozmawialiśmy? Mówiłeś o jakiejś Kasi, Ali.. Nie przypominam sobie, żebyś mówił coś o Pauli.. Myślę, że tak charakterystyczne imię bym zapamiętała..
- Wiecie co.. Ja już muszę iść.. - machnęła ręką w naszym kierunku i ruszyła w stronę wyjścia.
- Miło było cię poznać! - krzyknęła za nią Julka. Rzuciła jej jedynie przelotny uśmiech i jeszcze bardziej przyśpieszyła.
- Co to było?
- Ale co? - spytała, marszcząc brwi. - Wiesz co, chyba Igła mnie woła. - wskazała palcem w przestrzeń i ruszyła przed siebie, choć Igła stał po drugiej stronie boiska.
- Coś Ci powiem.. - Justin zbliżył się do mnie. - My w show biznesie, jeśli chcemy dojść daleko, musimy radzić sobie z konkurencją. Julie zaszła naprawdę wysoko, więc usuwanie konkurencji ma opanowane perfekcyjnie.. - wyjaśnił. - Tak tylko mówię, gdybyś nie zauważył.. - dodał, powstrzymując wybuch śmiechu.
- Zapamiętam.. - odpowiedziałem, kręcąc głową i ruszając w stronę szatni.
___________
Nie jestem w stanie Wam teraz napisać kiedy będzie następny rozdział. Do piątku postaram się wrzucić, ale nic nie obiecuję. :) Jak zwykle proszę o komentarze :)
Przypominam w razie pytań.. gg: 13266419 lub ask.
- Tak.. Nie dziwię się, że jesteś zaskoczona.. Sam byłem zdziwiony, że wyrwał, aż taką laskę.. - pokręcił głową. - Sama rozumiesz, że nie chciałem im przeszkadzać.. - uniósł brwi znacząco. - To co.. Mogę go zastąpić i obejrzeć z tobą jakiś film? - uśmiechnął się.
- Pewnie.. Wybierz coś.. - skinęłam w kierunku stosu płyt, którą dzisiaj w przerwie na obiad wypożyczyłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na oglądanie niczego. Ciągle miałam przed oczami obraz Zbyszka i tej blondynki w jednym pokoju.
- Nietykalni? - pokazał mi pudełko.
- Pewnie.. - wzruszyłam ramionami. Było mi to naprawdę obojętne co będziemy oglądać. Miałam ochotę wyjść i przerwać im tą schadzkę, ale oficjalnie byłam jedynie jego fizjoterapeutką, więc w jego prywatne sprawy nie miałam prawa się teoretycznie mieszać. Wolałabym, żeby ta Iza była jego byłą. Z nią przynajmniej mogłam się porównywać.. Kubiak rozłożył się wygodnie na moim łóżku i z niecierpliwością czekał, aż film się zacznie. Przeniosłam wzrok na ekran i próbowałam nie myśleć o tym co dzieje się za ścianą. Gdzieś w połowie filmu drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Bartman. Zmierzyłam go wzrokiem. Dość długo przyjmował tego gościa.
- Co oglądacie? - spytał, siadając na łóżku.
- Cicho.. - mruknął Kubiak, nie odwracając wzroku od telewizora. Zbyszek skinął głową w stronę wyjścia. Z miną pełną powagi wstałam i ruszyłam do wyjścia.
- Idziemy się przewietrzyć.. - powiedziałam do Miśka, który chyba tego nie słyszał i nadal patrzył z zainteresowaniem na ekran. Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy długim korytarzem w stronę wyjścia. W milczeniu usiedliśmy na schodach przed ośrodkiem.
- Mówił Ci Kubiak, kto mnie odwiedził?
- Mówił. - odpowiedziałam krótko, patrząc przed siebie.
- Paula to moja była i nic mnie z nią już nie łączy. Przyjechała porozmawiać.. Rozstaliśmy się w dość nieprzyjemnych warunkach i chciała to wszystko naprawić..
- I naprawiła?
- Pogodziliśmy się, ale to nic nie zmienia. Powiedziałem jej, że nie możemy do siebie wrócić..
- A ona chciała?
- Tak.. - odpowiedział, po chwili. - Chciała spróbować jeszcze raz. Ale posłuchaj..
- Zbyszek.. - wstałam, bo nie mogłam usiedzieć na miejscu. - Ja zrozumiem jeśli będziesz chciał do niej wrócić.. Ze mną nie możesz tworzyć normalnego związku, a będąc z nią, możecie chwalić się swoim szczęściem dookoła..
- Ale ja nie chce się chwalić szczęściem z nikim innym, tylko z tobą.. - wstał i objął mnie w pasie. - To, że ona dzisiaj tutaj przyszła niczego nie zmienia.. Nie sądziłem, że tak bardzo się tym przejmiesz.. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Jest zbyt ładna.. - powiedziałam, krzywiąc się.
- Jesteś milion razy ładniejsza.. - popatrzył mi prosto w oczy, a następnie musnął delikatnie moje usta.
- Ładnie, ładnie, ładnie.. - usłyszeliśmy i szybko od siebie odskoczyliśmy. W naszym kierunku szedł uśmiechnięty Justin. - Znalezienie Ciebie graniczy z cudem..
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. Był chyba ostatnią osobą, której spodziewałam się tutaj zobaczyć.
- Przyleciałem, bo muszę ci coś powiedzieć.. - oznajmił cały czas się uśmiechając. - Byłem w Warszawie, ale Laura powiedziała, że jesteś w Spale, więc razem z Sarą przyjechaliśmy tu..
- Sara też tutaj jest?
- Tak.. To wy jesteście razem?
- Nie, to nie tak.. Ona ma Iana przecież.. - odpowiedział szybko Zbyszek.
- Wiem, że ich związek to ściema.. - przerwał mu. - Wydaje mi się, że nie powinniście obściskiwać się przed wejściem, jeśli chcecie utrzymać to w tajemnicy.. - nagle rozległ się telefon Justina. - Przepraszam na chwilę.. - odszedł od nas i zaczął z kimś rozmawiać.
- On wie? - uniósł brwi i popatrzył na mnie zdziwiony.
- On wie wszystko.. To taki amerykański Ignaczak.. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Z czego się śmiejecie? - Justin podszedł do nas ponownie, chowając telefon do kieszeni.
- Z Ciebie.. - odpowiedziałam automatycznie. - Wchodzisz na górę?
- Nie, chciałem się tylko upewnić, że tu jesteś. Dzwoniła Sara, więc wracam do hotelu. Możemy spotkać się jutro?
- Jutro jest mecz.. - westchnęłam. - No chyba, że umówimy się na obiad...
- Idealnie.. - klasnął w dłonie. - Wiesz gdzie jest hotel Mościcki? - zmarszczył brwi z trudem wypowiadając polskie nazwisko.
- Tak.. Ale rano jedziemy do Warszawy na mecz, więc spotkajmy się już tam. W tej restauracji co zawsze o 14?
- To jesteśmy umówieni.. Lece, do zobaczenia.. - przytulił mnie, a ze Zbyszkiem uścisnął rękę i wsiadł do swojego samochodu.
- Chodź do środka bo zamarzniesz.. - otworzył mi drzwi. Dopiero teraz poczułam, że cała dygotałam. Na dworze było chłodno, a ja miałam na sobie t-shirt i spodenki. Wróciliśmy do pokoju, w którym Kubiak kończył oglądać film.
- Przegapiliście połowę filmu.. - pokręcił głową. - Gdzie wy byliście?
- Mówiliśmy ci, ze idziemy się przewietrzyć.. - zaśmiał się Zbyszek.
- Nie słyszałem.. - zmarszczył brwi. - Jutro mecz, trzeba się wyspać.. Idziesz? - zwrócił się do Zibego.
- Zaraz przyjdę.. - rzucił, zerkając na mnie. - Muszę spać u siebie.. - westchnął, gdy Kubiak wyszedł. Podszedł i mnie przytulił. - Chyba, że..
- Nie.. - przerwałam odsuwając go od siebie. - Nie pozwolę, żeby atakujący reprezentacji Polski zawalił mecz przeze mnie. Idź spać.
- Ale..
- Dobranoc. - powiedziałam stanowczo. Przyciągnął mnie mocno do siebie i wpił się w moje usta.
- Dobranoc - szepnął, gdy jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Nie zatrzymuj go, niech idzie, jutro to nadrobicie.. powtarzałam sobie w myślach. Walcząc ze sobą, patrzyłam jak wychodzi. Westchnęłam, gdy drzwi się zamknęły. No trudno..
Obudził mnie dźwięk smsa. "Dzień dobry śpiochu. Przypominam o 14 obiad. :)", przeczytałam wiadomość od Justina. Pomyślałam o nim, wykorzystując najgorsze epitety jakie znam i wstałam z łóżka. Nie miałam siły na nic. To był jeden z tych dni, kiedy miałam ochotę wyłącznie na sen. Weszłam pod prysznic i od razu się rozbudziłam. Ubrałam się i ruszyłam w stronę stołówki. Siatkarze kończyli jeść i powoli zbierali się do wyjścia. Wzięłam z bufetu dwie kanapki oraz kawę i wyszłam przed ośrodek. Autobus stał już na parkingu. Weszłam do środka i zajęłam miejsce z przodu. Jadłam samotnie, czekając na resztę. Gdy wszyscy byli na swoich miejscach ruszyliśmy. Nie chciałam pchać się na tył, mimo nalegań Ignaczaka i Kurka. Nie chciałam ryzykować podejrzeniami na temat mnie i Zbyszka, który siedział przed Igłą. Dołączyłam do nich, dopiero wtedy, gdy byliśmy na miejscu.
- Dlaczego nie przyszłaś do nas? - spytał, lekko urażony Krzysiek.
- Wybaczcie, ale wciągnęłam się w czytanie.. - wskazałam na książkę, której nie zdążyłam jeszcze schować.
- Jak wystąpisz w Igłą szyte to ci wybaczę.. - uśmiechnął się.
- Ok.. - wywróciłam oczami. Co mi szkodzi? Rozstałam się z chłopakami dopiero przy szatniach. Razem z trenerem udaliśmy się na halę.
Po 13 wyszłam z hali i taksówką dojechałam do restauracji, w której miałam spotkać się z Justinem. Nie miałam najmniejszej ochoty na ponowną konfrontację z Sarą, ale dla Justina mogłam się poświęcić. Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego każdy fajny facet znajduję sobie takie właśnie dziewczyny. Rozumiem, że uroda jest ważna, ale przecież nie najważniejsza. Co on w niej może widzieć oprócz tego, że ma idealne rysy? Westchnęłam i weszłam do środka. Rozejrzałam się i w końcu ich zauważyłam. Siedzieli przy jednym ze stolików i o czymś zawzięcie dyskutowali.
- Cześć.. - przywitałam się, podchodząc do nich.
- Jesteś.. Cudownie. - uścisnął mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. - Siadaj.. - odsunął mi krzesło jak na dżentelmena przystało, a następnie sam usiadł. - Zjesz coś?
- Nie, dziękuję.. Ja tylko na chwilę.. Muszę wracać bo mam dużo pracy. Co się dzieję?
- Nic się nie dzieję, ale oficjalnie chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub.. - wyciągnął białą kopertę i mi ją podał. - Mamy nadzieję, że się pojawisz, prawda kochanie? - zwrócił się do Sary, która wydawała się być znudzoną.
- Yhm.. - mruknęła.
- Oczywiście, że będę.. Dziękuję.. - uśmiechnęłam się szczerze do Justina. - Nie spodziewałam się, że tak szybko to nastąpi.. - dodałam. Miałam nadzieję, że to w ogóle nie nastąpi, poprawiłam się w duchu.
- Gdy dwoje ludzi się kocha to nie ma na co czekać.. - powiedział, łapiąc swoją przyszłą żonę za rękę.
- A kiedy wracacie do USA? - spytałam, chcąc zmienić temat. Miałam ochotę powiedzieć, co myślę na temat ich miłości, ale ugryzłam się w język.
- Jutro - odpowiedział mi. - Dzisiaj zostajemy jeszcze w Warszawie.
- To może wybierzecie się dzisiaj na mecz ze mną?
- Ja jestem umówiona w SPA.. - odparła Sara z wyższością.
- A ja bym się chętnie wybrał.. - powiedział z uśmiechem. Patrzyłam na nich i dostrzegłam tą różnice. Byli kompletnie inni, a mimo wszystko chcieli wziąć ze sobą ślub. Zaczęłam zastanawiać się nad tym jak to w ogóle możliwe.
- To co o 17:30 pod halą? - spytałam radosnym głosem.
- Ok. - skinął głową.
- Dobra, ja wracam na halę.. Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie. - zwróciłam się w kierunku Sary, a ona posłała mi wymuszony uśmiech.
Pół godziny przed rozpoczęciem meczu, czekałam na Justina przed warszawskim Torwarem. Ludzie ubrani w barwy narodowe przepychali się w stronę wejścia. Rozglądałam się dookoła, ale nigdzie go nie widziałam. Telefonu nie odbierał, a dostrzeżenie go w tym tłumie graniczyło z cudem. Poprawiłam kapelusz i okulary przeciwsłoneczne i zaczęłam przepychać się do przodu. Po chwili zauważyłam go na parkingu, gdy wysiadał z samochodu.
- Nie masz zegarka? - westchnęłam, podchodząc do niego.
- I mówi to najbardziej niepunktualna dziewczyna jaką znam.. - uśmiechnął się pod nosem.
- Chodź.. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę tylnego wejścia. Po chwili byliśmy już na hali i zajęliśmy miejsca na trybunach. Miałam możliwość siedzenia na boisku, ale odmówiłam. Mieli doświadczonego fizjoterapeutę, więc ja byłam tam zbędna.
- Ty i Zbyszek to coś poważnego? - spytał, patrząc na Bartmana, który rozgrzewał się na boisku.
- Wiesz.. - zaczęłam, ale zaraz zamilkłam. Nie potrafiłam chyba odpowiedzieć na to pytanie.- Jeśli pytasz o to, czy jestem w nim zakochana to nie. I on raczej też nie. Za krótko się znamy, a na dodatek musimy się ukrywać.
- Ale spaliście ze sobą?
- Nie będę ci się zwierzać z mojego intymnego życia.. - oburzyłam się.
- Czyli spaliście. - stwierdził, szczerząc się. Rozpoczęła się prezentacja zawodników. Odśpiewałam z resztą hali nasz hymn i mecz się zaczął. Pierwszy set był straszny. Brazylijczycy robili co chcieli i bez problemu wygrali. Różnicę było widać dopiero w trzecim secie, którego udało nam się wygrać. Mecz zakończył się tie-breaku, gdzie wygraliśmy 15:13. Cała sala krzyczała do zawodników "Dziękujemy". MVP spotkania został Winiar, moim zdaniem całkowicie zasłużenie. Na hali zrobił się straszny tłok. Nie wiem nawet kiedy, wokół nas zgromadziło się kilkadziesiąt osób, proszących o autograf.
***
Byłem wyczerpany po meczu. Pięć setów naprawdę daje człowiekowi w kość.
- Niezły mecz, nie? - spytał Kurek, który rozciągał się obok mnie.
- Daj spokój stary.. - pokręciłem głową.
- Julie i Justin coś do siebie mają?
- Z tego co wiem to oni się przyjaźnią.. - odpowiedziałem, patrząc na niego uważnie. - A czemu Cię to interesuję?
- Nie, tak po prostu pytam.. - wzruszył ramionami, patrząc na tłum nastolatek, krzyczących jego nazwisko.
- Idź.. Fani wzywają.. - zaśmiałem się, patrząc jak niechętnie wstaję i rusza w kierunku rozradowanych dziewczyn. Większość zmyła się do szatni lub rozdawała autografy. Usłyszałem za sobą moje imię. Wstałem i ruszyłem w stronę grupy ludzi, którzy mnie wołali. W między czasie dostrzegłem Julie, która stała wraz z Justinem na schodkach między sektorami i rozdawała autografy. Podpisałem się na kilkudziesięciu kartkach i zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć i w końcu mogłem odejść.
- Cześć.. - usłyszałem za sobą. Gdy się odwróciłem zobaczyłem Paulę.
- Co ty tutaj robisz? - spytałem. Już zapomniałem jak to jest, mieć ją obok i razem z nią cieszyć się z wygranej.
- Przyszłam ci pogratulować... Byłeś świetny.. - powiedziała z uśmiechem, przytulając mnie. W tym samym momencie Julie odwróciła się i popatrzyła na nas. Odsunąłem się szybko.
- Dziękuję.. - odpowiedziałem, drapiąc się po głowie.
- Cześć.. - nawet nie wiem kiedy Julka znalazła się przy mnie razem z Justinem, który stał za nią. - Julka, jego fizjoterapeutka. - przedstawiła się słodkim głosem.
- Paula jego dziewczyna.. była dziewczyna.. - poprawiła się szybko.
- Serio? - Julka zmarszczyła brwi, zdziwiona. - Nigdy mi o tobie nie mówił. Wiesz.. Jestem również takim psychologiem kadry i zwierzają mi się czasem..
- Jakoś nie było okazji.. - przerwałem jej szybko, zawstydzony.
- Jak to nie? Pamiętasz jak o tym rozmawialiśmy? Mówiłeś o jakiejś Kasi, Ali.. Nie przypominam sobie, żebyś mówił coś o Pauli.. Myślę, że tak charakterystyczne imię bym zapamiętała..
- Wiecie co.. Ja już muszę iść.. - machnęła ręką w naszym kierunku i ruszyła w stronę wyjścia.
- Miło było cię poznać! - krzyknęła za nią Julka. Rzuciła jej jedynie przelotny uśmiech i jeszcze bardziej przyśpieszyła.
- Co to było?
- Ale co? - spytała, marszcząc brwi. - Wiesz co, chyba Igła mnie woła. - wskazała palcem w przestrzeń i ruszyła przed siebie, choć Igła stał po drugiej stronie boiska.
- Coś Ci powiem.. - Justin zbliżył się do mnie. - My w show biznesie, jeśli chcemy dojść daleko, musimy radzić sobie z konkurencją. Julie zaszła naprawdę wysoko, więc usuwanie konkurencji ma opanowane perfekcyjnie.. - wyjaśnił. - Tak tylko mówię, gdybyś nie zauważył.. - dodał, powstrzymując wybuch śmiechu.
- Zapamiętam.. - odpowiedziałem, kręcąc głową i ruszając w stronę szatni.
___________
Nie jestem w stanie Wam teraz napisać kiedy będzie następny rozdział. Do piątku postaram się wrzucić, ale nic nie obiecuję. :) Jak zwykle proszę o komentarze :)
Przypominam w razie pytań.. gg: 13266419 lub ask.
niedziela, 21 lipca 2013
Rozdział X - "Prawda"
- Skoro mnie zapraszasz.. - uśmiechnął się i poczekał, aż ja wejdę. - Mam klejące ręce od tej waty.. - mruknął wchodząc do łazienki. Opadłam zmęczona na łózko.
- Ja wytarłam swoje o twoją kurtkę..
- Co zrobiłaś? - westchnął, oglądając ją.
- Żartuję.. - wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę łazienki, potrącając go przy tym ramieniem.
- Rozmawiałem wczoraj z Kubim o Incepcji i on też uważa, że Cobb się wybudził.. - zaczął znów. Odkąd obejrzeliśmy ten film, codziennie się o to sprzeczamy.
- Ja i tak wiem swoje.. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Stał przede mną z rękoma w kieszeni i uśmiechał się z satysfakcją. - Przestań. - rozkazałam. Nienawidziłam tego uśmiechu.
- Ja nic nie robię. - uniósł ręce do góry, zbliżając się do mnie. Zaczęłam się odsuwać, aż w końcu napotkałam opór. Stałam przyparta do ściany, a on był coraz bliżej. Odgarnął mój niesforny kosmyk włosów za ucho i delikatnie musnął moje usta. Jedną rękę położył na ścianie, zamykając mi tym samym jedyną drogę ucieczki, druga zaś znalazła się na mojej szyi. Wpił się gwałtownie w moje usta, próbując zmusić je do współpracy. Udało mu się i po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Zsunął się niżej w okolice szyi. Włożył rękę pod moją cieniutką bluzkę. Czułam jego wielką dłoń na moim nagim ciele. Wydałam z siebie cichy, niekontrolowany jęk. Widocznie odebrał to jako zachętę bo jego ruchy stały się gwałtowniejsze.
- Zbyszek.. – szepnęłam, bo rozsądek wciąż walczył. Zamknęłam oczy, próbując się skoncentrować.
- Powiedź nie, a przestanę… - wymruczał mi do ucha, przyprawiając mnie tym samym o dreszcze. Problem w tym, że nie chciałam, żeby przestał. Oboje wiedzieliśmy to doskonale. Otwarłam w końcu oczy. Stałam zamknięta przez jego ręce oparte o ścianę. Patrzył na mnie z pożądaniem. Niewiele myśląc przyciągnęłam go do siebie. Teraz to ja byłam gwałtowniejsza. Teraz to ja całowałam go namiętnie. On stał przy ścianie, a ja błądziłam rękoma po jego nagim torsie. Ściągnęłam mu w końcu ten kawałek materiału, który tylko mi przeszkadzał. Nie pozostawał długo bierny. To widocznie nie leżało w jego naturze. Jednym ruchem pozbył się mojej bluzki. Wziął mnie na ręce i niemal rzucił na wielkie łóżko. Poczułam jego usta w okolicy pępka, wędrujące coraz wyżej. Jego ręce błądziły po moim ciele, na dłużej zatrzymując się jedynie na piersiach. Odpięłam mu pasek, pozbawiając jeansów. Zmieniliśmy pozycję. Teraz siedziałam na nim, a on jednym zwinnym ruchem uporał się z zapinką biustonosza. Chwilę później pozbyliśmy się dolnej partii bielizny...
Obudziłam się wtulona w Zbyszka. Nie chciałam go obudzić więc powoli wysunęłam się z jego objęć. Narzuciłam na siebie za dużą koszulkę, która leżała najbliżej łóżka i weszłam do łazienki. Byłam na siebie wściekła. Wiedziałam, że tak to się skończy, a mimo to brnęłam w to dalej.I co teraz? Nie mogę go okłamywać. Nie zasługiwał na to. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Próbowałam być jak najciszej, żeby mieć czas na zastanowienie.
- Ładnie wyglądasz.. - usłyszałam za sobą. Gdy się odwróciłam zobaczyłam uśmiechniętego Zbyszka. Włosy miał potargane, a oczy zaspane, ale teraz wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
- Leżała najbliżej.. - powiedziałam nieśmiało, siadając na skraju łóżka. - Muszę ci coś powiedzieć..
- Tak wiem, że masz chłopaka. - skrzywił się.- Jeśli chcesz prosić, żebym zachował dla siebie to, że spędziliśmy razem noc to nie ma sprawy..
- Nie do końca.. - teraz to ja się skrzywiłam. - Chce ci coś powiedzieć, ale najpierw musisz mi obiecać, że nikomu nic nie powiesz..
Popatrzyłam mu prosto w oczy. Był wyraźnie zdezorientowany.
- Obiecuję..
- Ian nie jest moim chłopakiem i nigdy nim nie był. Za dwa miesiące wychodzi nasz film i podpisaliśmy umowę, że do tego czasu będziemy udawać parę. Wiesz taki chwyt marketingowy. Para w filmie i w życiu.. - wywróciłam oczami.
Czekałam, aż co powie ale on jedynie siedział i patrzył przed siebie, próbując sobie chyba to wszystko poukładać. Wiedziałam, że tego się nie spodziewał.
- Więc jesteś wolna?
- Praktycznie tak.
- Więc moglibyśmy być razem?
- Zbyszek przez niecałe dwa miesiące muszę udawać szczęśliwie zakochaną w Ianie. Nie chce zmuszać cie do czekania na mnie.. - mówiłam coraz szybciej, ale przerwał mi wpijając się w moje usta. Zdezorientowana odwzajemniłam pocałunek. Po chwili jednak odsunęłam go od siebie
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli się ukrywać? Chcesz się w coś takiego pakować?
- Jeśli to jedyny sposób na to, żeby z tobą być to jestem gotów. - wymruczał mi do ucha.
Spóźnieni o dobrą godzinę wbiegliśmy oboje na halę. Anastasi zmierzył nas tylko wzrokiem i kazał się przebrać Zbyszkowi.
- Co się działo? - podbiegł do mnie Igła, unosząc znacząco brwi.
- Oglądaliśmy całą noc filmy i zaspaliśmy.. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Filmy.. Słyszysz Kubi.. - zwrócił się do Miśka, który zmaterializował się obok. - Tak to się teraz nazywa.. - zachichotał.
- Bardzo zabawne.. - wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę trenera. - Przepraszam.. Oglądaliśmy filmy do późna i po prostu zaspaliśmy.. - powiedziałam ze skruchą w głosie. Zrobiłam maślane oczy, na co Igła, który stał za trenerem wybuchł śmiechem.
- Dobra, wybaczam bo to pierwszy raz.. - pokręcił głową. - Ale żeby to się więcej nie powtórzyło..
- Obiecuje.. - uśmiechnęłam się szeroko. W tym momencie na boisko wszedł zgrzany Bartman. - Ale wydaje mi się, że Zbyszek jako zawodnik powinien dostać jakąś karę... 20 kółek w około boiska powinno wystarczyć..
- Świetny pomysł. - przytaknął mi trener i popatrzył na niego wyczekująco.
- Serio? - spytał z niedowierzaniem, patrząc to na mnie, to na Anastasiego.
- Serio, Serio.. - skinął w stronę boiska. Uśmiechnęłam się złośliwie do Zbyszka i ruszyłam w stronę gabinetu.
- Zemszczę się.. - usłyszałam za sobą, gdy stałam w kolejce do bufetu podczas kolacji. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka.
- Powodzenia.. - powiedziałam z uśmiechem. - Chciałabym to widzieć..
- I zobaczysz.. - odparł, przekrzywiając lekko głowę. - Wpuścisz mnie przed siebie? - spytał już innym tonem.
- Dlaczego? Taki głodny jesteś?
- Nie.. Po prostu boję się, że zgarniesz wszystko na swój talerz i dla mnie nic nie zostanie.. - uśmiechnął się złośliwie. Spiorunowałam go wzrokiem. Nałożyłam sobie dwa naleśniki z serem na talerz i ruszyłam w stronę wolnego stolika. - Nie musisz się krępować.. - usłyszałam znów za sobą. - Chcesz to przyniosę ci jeszcze kilka.. - zaśmiał się.
- Nie powinieneś być dla mnie trochę milszy, skoro jesteśmy razem? - przymrużyłam oczy.
- Chyba nie potrafię.. - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- No to co.. Dzisiaj też oglądacie film? - spytał Igła, opadając na krzesełko obok mnie.
- Takie mieliśmy plany.. Jeśli chcesz możesz się przyłączyć.. - wzruszyłam ramionami.
- E nie, nie bawię się w trójkąciki.. - zarechotał, przybijając piątkę z Kubiakiem, który w między czasie zajął miejsce na przeciw niego. Westchnęłam i zajęłam się naleśnikami. Do stołówki wszedł Anastasi wraz z jakimś mężczyzną. Poznałam go dopiero gdy podszedł do naszego stolika. Siatkarze wstali witając się z nim.
- Pani to zapewne Julia.. - zwrócił się do mnie, wyciągając rękę. - Mirosław Przedpełski, miło mi.
- Julia Walkiewicz - uścisnęłam jego dłoń.
- Chciałbym z panią porozmawiać. Proszę przyjść do pokoju fizjoterapeutów, gdy pani już skończy posiłek, dobrze?
- Oczywiście. - odpowiedziałam automatycznie, patrząc jak dwaj mężczyźni zmierzają w kierunku drzwi.
- Uuu.. - zaczął Igła. - Ktoś tu idzie na dywanik.. - zaśmiał się.
- Jak mogę iść na dywanik, skoro nawet formalnie tutaj nie pracuję? - popatrzyłam na niego jak na idiotę. Mimo to, odechciało mi się jeść. - Idę. - powiedziałam, wstając. Odniosłam brudne naczynia i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeutów. Może naprawdę coś zrobiłam? Ale co? Siedziałam grzecznie w swoim gabinecie, a w razie potrzeby zajmowałam się którymś z zawodników. Może ktoś się poskarżył? Chyba, że chodzi o to, że zastępuję Olka.. Może nie mogę tego robić bez uprawnień? Ale przecież to tylko tydzień.. Nie, nie mogłam nic zrobić. Choć, byłam o tym przekonana, czułam się jak nastolatka, która przyłapana idzie do gabinetu dyrektora.
- Przepraszam.. - z zamyślenia wyrwała mnie wysoka blondynka, która właśnie weszła do budynku. Zmierzyłam ją wzrokiem. Jeśli do tej pory uważałam, że ideały nie istnieją, teraz zdecydowanie zmieniłam zdanie. Była wyższa ode mnie o kilka centymetrów. Długie blond loki opadały na jej szczupłe ramiona. Ubrana była w białą bokserkę i jeansowe spodenki, dzięki którym widać było długie nogi. - Czy ty nie jesteś..
- Tak, to ja.. - przerwałam jej.
- Przepraszam, po prostu nie spodziewałam się zobaczyć Ciebie tutaj.. - powiedziała szybko. - Gdzie mogę znaleźć siatkarzy?
- Większość jest jeszcze na stołówce. - odpowiedziałam z uśmiechem. Wydawała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. - Korytarzem prosto i drugie drzwi na lewo.
- Dziękuję - odparła - Jestem twoją ogromną fanką. - krzyknęła za mną. Rzuciłam jej szczery uśmiech przez ramię i weszłam do gabinetu.
- Proszę usiąść.. - wskazał na fotel przed sobą. - Wie pani, że Olek jest na zwolnieniu..
- Tak, ale nie mam pojęcia co się właściwie z nim dzieje..
- Złamał nogę w ten weekend, kiedy reprezentacja była u pani na bankiecie..
- Ojej.. - skrzywiłam się. Znałam doskonale ten ból.
- Leczenie zajmie jakieś 2 miesiące. Musimy znaleźć innego fizjoterapeutę i to jak najszybciej. Olek panią zachwalał, więc pomyśleliśmy, że może zechce przyjąć pani naszą propozycję..
- Mam być fizjoterapeutką kadry? - spytałam, bo nie wiedziałam czy dobrze zrozumiałam.
- Nie głównym.. Postaramy się jak najszybciej zatrudnić kogoś doświadczonego, ale proponuję pani posadę asystentki.. Słyszałem o pani same pochwały, również wśród zawodników. Krzysiu Ignaczak tak panią wychwalił, że nie wahałem się z podjęciem decyzji.
- Bardzo mi miło, ale.. Nie wiem, czy będę mogła się tego podjąć. Kończę już pracę magisterską i planowałam wrócić do koncertów i na plan.. - zaczęłam się usprawiedliwiać.
- Zrozumiemy jeśli pani odrzuci naszą propozycję, ale proszę to przemyśleć. Sezon reprezentacyjny trwa do października, więc potem mogła by pani wrócić do swoich obowiązków.
- Mogę to przemyśleć?
- Oczywiście, ale proszę mi dać odpowiedź w niedziele po meczu, dobrze?
- Obiecuję, że wtedy dam ostateczną odpowiedź.
Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Stała praca, aż do października? W dodatku razem z siatkarzami.. Nie jeden fizjoterapeuta z kilkudziesięcioletnim stażem pracy dałby się pokroić za to miejsce. Z drugiej strony musiałabym odwołać koncerty, wywiady, które zaplanowane są już nawet na godziny..
- Mogę wejść? - usłyszałam za sobą. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Kubiak.
- Wchodź.. - skinęłam głową z uśmiechem. - Masz dość Bartmana?
- Nie, ale ma gościa i musiałem się wynieść z pokoju..
- Biedaku, wyrzucił Cie.. Siadaj.. - wskazałam na łóżko. - A jeśli chodzi o gości, to do Ziomka przyjechała żona, nie?
- Jego żona z tego co wiem jest w Paryżu na jakimś pokazie..
- Serio? Widziałam taką wysoką blondynkę i myślałam, że to ona. Wyglądała jak modelka.
- A nie, to Paula.. Była dziewczyna Zbyszka. To właśnie ten gość..
- Ja wytarłam swoje o twoją kurtkę..
- Co zrobiłaś? - westchnął, oglądając ją.
- Żartuję.. - wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę łazienki, potrącając go przy tym ramieniem.
- Rozmawiałem wczoraj z Kubim o Incepcji i on też uważa, że Cobb się wybudził.. - zaczął znów. Odkąd obejrzeliśmy ten film, codziennie się o to sprzeczamy.
- Ja i tak wiem swoje.. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Stał przede mną z rękoma w kieszeni i uśmiechał się z satysfakcją. - Przestań. - rozkazałam. Nienawidziłam tego uśmiechu.
- Ja nic nie robię. - uniósł ręce do góry, zbliżając się do mnie. Zaczęłam się odsuwać, aż w końcu napotkałam opór. Stałam przyparta do ściany, a on był coraz bliżej. Odgarnął mój niesforny kosmyk włosów za ucho i delikatnie musnął moje usta. Jedną rękę położył na ścianie, zamykając mi tym samym jedyną drogę ucieczki, druga zaś znalazła się na mojej szyi. Wpił się gwałtownie w moje usta, próbując zmusić je do współpracy. Udało mu się i po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Zsunął się niżej w okolice szyi. Włożył rękę pod moją cieniutką bluzkę. Czułam jego wielką dłoń na moim nagim ciele. Wydałam z siebie cichy, niekontrolowany jęk. Widocznie odebrał to jako zachętę bo jego ruchy stały się gwałtowniejsze.
- Zbyszek.. – szepnęłam, bo rozsądek wciąż walczył. Zamknęłam oczy, próbując się skoncentrować.
- Powiedź nie, a przestanę… - wymruczał mi do ucha, przyprawiając mnie tym samym o dreszcze. Problem w tym, że nie chciałam, żeby przestał. Oboje wiedzieliśmy to doskonale. Otwarłam w końcu oczy. Stałam zamknięta przez jego ręce oparte o ścianę. Patrzył na mnie z pożądaniem. Niewiele myśląc przyciągnęłam go do siebie. Teraz to ja byłam gwałtowniejsza. Teraz to ja całowałam go namiętnie. On stał przy ścianie, a ja błądziłam rękoma po jego nagim torsie. Ściągnęłam mu w końcu ten kawałek materiału, który tylko mi przeszkadzał. Nie pozostawał długo bierny. To widocznie nie leżało w jego naturze. Jednym ruchem pozbył się mojej bluzki. Wziął mnie na ręce i niemal rzucił na wielkie łóżko. Poczułam jego usta w okolicy pępka, wędrujące coraz wyżej. Jego ręce błądziły po moim ciele, na dłużej zatrzymując się jedynie na piersiach. Odpięłam mu pasek, pozbawiając jeansów. Zmieniliśmy pozycję. Teraz siedziałam na nim, a on jednym zwinnym ruchem uporał się z zapinką biustonosza. Chwilę później pozbyliśmy się dolnej partii bielizny...
Obudziłam się wtulona w Zbyszka. Nie chciałam go obudzić więc powoli wysunęłam się z jego objęć. Narzuciłam na siebie za dużą koszulkę, która leżała najbliżej łóżka i weszłam do łazienki. Byłam na siebie wściekła. Wiedziałam, że tak to się skończy, a mimo to brnęłam w to dalej.I co teraz? Nie mogę go okłamywać. Nie zasługiwał na to. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Próbowałam być jak najciszej, żeby mieć czas na zastanowienie.
- Ładnie wyglądasz.. - usłyszałam za sobą. Gdy się odwróciłam zobaczyłam uśmiechniętego Zbyszka. Włosy miał potargane, a oczy zaspane, ale teraz wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
- Leżała najbliżej.. - powiedziałam nieśmiało, siadając na skraju łóżka. - Muszę ci coś powiedzieć..
- Tak wiem, że masz chłopaka. - skrzywił się.- Jeśli chcesz prosić, żebym zachował dla siebie to, że spędziliśmy razem noc to nie ma sprawy..
- Nie do końca.. - teraz to ja się skrzywiłam. - Chce ci coś powiedzieć, ale najpierw musisz mi obiecać, że nikomu nic nie powiesz..
Popatrzyłam mu prosto w oczy. Był wyraźnie zdezorientowany.
- Obiecuję..
- Ian nie jest moim chłopakiem i nigdy nim nie był. Za dwa miesiące wychodzi nasz film i podpisaliśmy umowę, że do tego czasu będziemy udawać parę. Wiesz taki chwyt marketingowy. Para w filmie i w życiu.. - wywróciłam oczami.
Czekałam, aż co powie ale on jedynie siedział i patrzył przed siebie, próbując sobie chyba to wszystko poukładać. Wiedziałam, że tego się nie spodziewał.
- Więc jesteś wolna?
- Praktycznie tak.
- Więc moglibyśmy być razem?
- Zbyszek przez niecałe dwa miesiące muszę udawać szczęśliwie zakochaną w Ianie. Nie chce zmuszać cie do czekania na mnie.. - mówiłam coraz szybciej, ale przerwał mi wpijając się w moje usta. Zdezorientowana odwzajemniłam pocałunek. Po chwili jednak odsunęłam go od siebie
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli się ukrywać? Chcesz się w coś takiego pakować?
- Jeśli to jedyny sposób na to, żeby z tobą być to jestem gotów. - wymruczał mi do ucha.
Spóźnieni o dobrą godzinę wbiegliśmy oboje na halę. Anastasi zmierzył nas tylko wzrokiem i kazał się przebrać Zbyszkowi.
- Co się działo? - podbiegł do mnie Igła, unosząc znacząco brwi.
- Oglądaliśmy całą noc filmy i zaspaliśmy.. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
- Filmy.. Słyszysz Kubi.. - zwrócił się do Miśka, który zmaterializował się obok. - Tak to się teraz nazywa.. - zachichotał.
- Bardzo zabawne.. - wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę trenera. - Przepraszam.. Oglądaliśmy filmy do późna i po prostu zaspaliśmy.. - powiedziałam ze skruchą w głosie. Zrobiłam maślane oczy, na co Igła, który stał za trenerem wybuchł śmiechem.
- Dobra, wybaczam bo to pierwszy raz.. - pokręcił głową. - Ale żeby to się więcej nie powtórzyło..
- Obiecuje.. - uśmiechnęłam się szeroko. W tym momencie na boisko wszedł zgrzany Bartman. - Ale wydaje mi się, że Zbyszek jako zawodnik powinien dostać jakąś karę... 20 kółek w około boiska powinno wystarczyć..
- Świetny pomysł. - przytaknął mi trener i popatrzył na niego wyczekująco.
- Serio? - spytał z niedowierzaniem, patrząc to na mnie, to na Anastasiego.
- Serio, Serio.. - skinął w stronę boiska. Uśmiechnęłam się złośliwie do Zbyszka i ruszyłam w stronę gabinetu.
- Zemszczę się.. - usłyszałam za sobą, gdy stałam w kolejce do bufetu podczas kolacji. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka.
- Powodzenia.. - powiedziałam z uśmiechem. - Chciałabym to widzieć..
- I zobaczysz.. - odparł, przekrzywiając lekko głowę. - Wpuścisz mnie przed siebie? - spytał już innym tonem.
- Dlaczego? Taki głodny jesteś?
- Nie.. Po prostu boję się, że zgarniesz wszystko na swój talerz i dla mnie nic nie zostanie.. - uśmiechnął się złośliwie. Spiorunowałam go wzrokiem. Nałożyłam sobie dwa naleśniki z serem na talerz i ruszyłam w stronę wolnego stolika. - Nie musisz się krępować.. - usłyszałam znów za sobą. - Chcesz to przyniosę ci jeszcze kilka.. - zaśmiał się.
- Nie powinieneś być dla mnie trochę milszy, skoro jesteśmy razem? - przymrużyłam oczy.
- Chyba nie potrafię.. - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- No to co.. Dzisiaj też oglądacie film? - spytał Igła, opadając na krzesełko obok mnie.
- Takie mieliśmy plany.. Jeśli chcesz możesz się przyłączyć.. - wzruszyłam ramionami.
- E nie, nie bawię się w trójkąciki.. - zarechotał, przybijając piątkę z Kubiakiem, który w między czasie zajął miejsce na przeciw niego. Westchnęłam i zajęłam się naleśnikami. Do stołówki wszedł Anastasi wraz z jakimś mężczyzną. Poznałam go dopiero gdy podszedł do naszego stolika. Siatkarze wstali witając się z nim.
- Pani to zapewne Julia.. - zwrócił się do mnie, wyciągając rękę. - Mirosław Przedpełski, miło mi.
- Julia Walkiewicz - uścisnęłam jego dłoń.
- Chciałbym z panią porozmawiać. Proszę przyjść do pokoju fizjoterapeutów, gdy pani już skończy posiłek, dobrze?
- Oczywiście. - odpowiedziałam automatycznie, patrząc jak dwaj mężczyźni zmierzają w kierunku drzwi.
- Uuu.. - zaczął Igła. - Ktoś tu idzie na dywanik.. - zaśmiał się.
- Jak mogę iść na dywanik, skoro nawet formalnie tutaj nie pracuję? - popatrzyłam na niego jak na idiotę. Mimo to, odechciało mi się jeść. - Idę. - powiedziałam, wstając. Odniosłam brudne naczynia i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeutów. Może naprawdę coś zrobiłam? Ale co? Siedziałam grzecznie w swoim gabinecie, a w razie potrzeby zajmowałam się którymś z zawodników. Może ktoś się poskarżył? Chyba, że chodzi o to, że zastępuję Olka.. Może nie mogę tego robić bez uprawnień? Ale przecież to tylko tydzień.. Nie, nie mogłam nic zrobić. Choć, byłam o tym przekonana, czułam się jak nastolatka, która przyłapana idzie do gabinetu dyrektora.
- Przepraszam.. - z zamyślenia wyrwała mnie wysoka blondynka, która właśnie weszła do budynku. Zmierzyłam ją wzrokiem. Jeśli do tej pory uważałam, że ideały nie istnieją, teraz zdecydowanie zmieniłam zdanie. Była wyższa ode mnie o kilka centymetrów. Długie blond loki opadały na jej szczupłe ramiona. Ubrana była w białą bokserkę i jeansowe spodenki, dzięki którym widać było długie nogi. - Czy ty nie jesteś..
- Tak, to ja.. - przerwałam jej.
- Przepraszam, po prostu nie spodziewałam się zobaczyć Ciebie tutaj.. - powiedziała szybko. - Gdzie mogę znaleźć siatkarzy?
- Większość jest jeszcze na stołówce. - odpowiedziałam z uśmiechem. Wydawała się być naprawdę sympatyczną dziewczyną. - Korytarzem prosto i drugie drzwi na lewo.
- Dziękuję - odparła - Jestem twoją ogromną fanką. - krzyknęła za mną. Rzuciłam jej szczery uśmiech przez ramię i weszłam do gabinetu.
- Proszę usiąść.. - wskazał na fotel przed sobą. - Wie pani, że Olek jest na zwolnieniu..
- Tak, ale nie mam pojęcia co się właściwie z nim dzieje..
- Złamał nogę w ten weekend, kiedy reprezentacja była u pani na bankiecie..
- Ojej.. - skrzywiłam się. Znałam doskonale ten ból.
- Leczenie zajmie jakieś 2 miesiące. Musimy znaleźć innego fizjoterapeutę i to jak najszybciej. Olek panią zachwalał, więc pomyśleliśmy, że może zechce przyjąć pani naszą propozycję..
- Mam być fizjoterapeutką kadry? - spytałam, bo nie wiedziałam czy dobrze zrozumiałam.
- Nie głównym.. Postaramy się jak najszybciej zatrudnić kogoś doświadczonego, ale proponuję pani posadę asystentki.. Słyszałem o pani same pochwały, również wśród zawodników. Krzysiu Ignaczak tak panią wychwalił, że nie wahałem się z podjęciem decyzji.
- Bardzo mi miło, ale.. Nie wiem, czy będę mogła się tego podjąć. Kończę już pracę magisterską i planowałam wrócić do koncertów i na plan.. - zaczęłam się usprawiedliwiać.
- Zrozumiemy jeśli pani odrzuci naszą propozycję, ale proszę to przemyśleć. Sezon reprezentacyjny trwa do października, więc potem mogła by pani wrócić do swoich obowiązków.
- Mogę to przemyśleć?
- Oczywiście, ale proszę mi dać odpowiedź w niedziele po meczu, dobrze?
- Obiecuję, że wtedy dam ostateczną odpowiedź.
Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Stała praca, aż do października? W dodatku razem z siatkarzami.. Nie jeden fizjoterapeuta z kilkudziesięcioletnim stażem pracy dałby się pokroić za to miejsce. Z drugiej strony musiałabym odwołać koncerty, wywiady, które zaplanowane są już nawet na godziny..
- Mogę wejść? - usłyszałam za sobą. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Kubiak.
- Wchodź.. - skinęłam głową z uśmiechem. - Masz dość Bartmana?
- Nie, ale ma gościa i musiałem się wynieść z pokoju..
- Biedaku, wyrzucił Cie.. Siadaj.. - wskazałam na łóżko. - A jeśli chodzi o gości, to do Ziomka przyjechała żona, nie?
- Jego żona z tego co wiem jest w Paryżu na jakimś pokazie..
- Serio? Widziałam taką wysoką blondynkę i myślałam, że to ona. Wyglądała jak modelka.
- A nie, to Paula.. Była dziewczyna Zbyszka. To właśnie ten gość..
piątek, 19 lipca 2013
Rozdział IX - "Spała"
- Weź tą kamerę! - krzyknęłam, po raz kolejny do Ignaczaka. Siedzieliśmy razem na tylnym siedzeniu w Audi Bartmana i wracaliśmy do Spały. Była dopiero 5 i próbowałam przespać się, choć trochę bo potrzebuję przynajmniej 6 godzin snu, żeby normalnie funkcjonować.
- Twarz Julie o 5 rano.. - jęknął. - Wiesz ile to może mieć wyświetleń?
- Krzysiu, dzieci zobaczą, przestraszą się i rodzice zabronią im oglądać.. Może naprawdę sobie to odpuść.. - zaśmiał się Bartman, patrząc w lusterko na moją minę.
- Myślisz? - Igła udał, że się zastanawia, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Bardzo zabawne.. - wywróciłam oczami. - Tyle samochodów, a ja musiałam wsiąść akurat do tego.. - mruknęłam. Zatopiłam się jeszcze głębiej w bluzę o dwa rozmiary za dużą i zamknęłam oczy.
- Wiesz, który pokój dostaniesz? - usłyszałam głos Ignaczaka. Westchnęłam.
- 5 minut ciszy.. - syknęłam. - O tak wiele proszę?
- W przypadku Igły tak.. - odpowiedział mi rozbawiony Kurek, który siedział na przodzie obok Zbyszka. - On tak potrafi godzinami..
- Próbuję podtrzymać jedynie rozmowę, żeby nie wiało nudą.. - oburzył się. Przypomniałam sobie na szczęście, że w torebce mam słuchawki. Zdjęłam nogi z kolan Igły i zaczęłam w niej grzebać. Po chwili leżałam wygodnie i słuchałam wolnych kawałków. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
- Pobudka śpiochu.. - usłyszałam, czyjś radosny głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Igłę, który nie mógł wyjść z samochodu przez moje nogi. - Jesteśmy na miejscu. Jak Ian z tobą wytrzymuje? Chrapiesz jak Belzebub.. - pokręcił głową.
- Nieprawda. - odparłam oburzona. Wygramoliłam się z samochodu. W szybie zobaczyłam swoje odbicie i mimowolnie się skrzywiłam. Przeczesałam szybko włosy palcami i odebrałam swoją torbę od Bartmana. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Zignorowałam to i ruszyłam w stronę wejścia.
- Dzień dobry.. - powiedziałam do starszej pani, siedzącej w recepcji. - Ja się miałam zgłosić po klucz do pokoju.. Jestem asystentką fizjoterapeuty kadry. Zastępuję go w tym tygodniu. - wyjaśniłam.
- Skądś panią znam.. - zmrużyła oczy, patrząc na mnie uważnie. Po chwili jednak wzruszyła ramionami i podała mi klucz. - Pokój 13. - dodała z uśmiechem.
- Dziękuję.
Doszłam na koniec korytarza i w końcu byłam na miejscu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Wnętrze wyglądało lepiej, niż się tego spodziewałam. Rzuciłam torbę na jedno z łóżek, chcąc się odświeżyć.
- No nie wierzę! - krzyknął Ignaczak, otwierając drzwi z impetem. - Nie dość, że jest sama w dwuosobowym pokoju, to jeszcze ma ten najładniejszy..
- Krzysiu.. - zaśmiał się Ziomek. - Ładniejsi mają po prostu lepiej..
- I tak czuję się pokrzywdzony.. - mruknął, udając obrażonego. - I nie zgadzam się z Tobą, bo jestem najprzystojniejszy, a traktują mnie na równi z wami.. - westchnął, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Gdy zostałam sama weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Byłam zmęczona, śpiąca i obolała. Samochód Bartmana nie należał do najwygodniejszych. Ubrałam się i wyszłam na śniadanie. Siatkarze siedzieli już w stołówce. Nałożyłam na talerz trochę jajecznicy i rozejrzałam się, szukając wolnego miejsca. Zobaczyłam, że macha mi Igła. Chociaż to przez niego wyglądałam dzisiaj jak zombie podeszłam i opadłam na krzesełko obok niego. Siedzieli w czwórkę: on, Ziomek, Bartman i Kurek.
- Wyglądasz jakbyś się nie wyspała.. - wyszczerzył się Ignaczak. Spiorunowałam go wzrokiem, na co reszta wybuchła śmiechem.
- Poczekaj, aż wylądujesz u mnie na stole. - powiedziałam, uśmiechając się złośliwie.
- Czuję, że do powrotu Olka nic mnie nie zaboli.. - odparł z satysfakcją.
- Jak długo go nie będzie? - spytał Ziomek.
- Podobno tydzień.. - wzruszyłam ramionami, kończąc jajecznice. - Dobra ja idę do gabinetu.
Oddałam brudne naczynia i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeuty.
- Gdzie ty byłaś cały dzień? - spytał Bartman, gdy usiadłam obok niego podczas kolacji.
- Wciągnęłam się w pisanie.. - mruknęłam, zabierając się za wielką porcję jedzenia, którą miałam na talerzu. Czułam na sobie ich zdziwione spojrzenia. Cóż.. Muszą przywyknąć do tego, że potrafię dużo zjeść. - No co? Głodna jestem.. - powiedziałam, wywracając oczami.
- Widzimy.. - zaśmiał się Igła. - Nie boisz się o talie?
- Sugerujesz coś? - przymrużyłam oczy.
- Nie, skąd.. - odpowiedział szybko.
- Ona po prostu lubi dużo jeść.. - wyszczerzył sie Zbyszek. No ładnie, czyli nadal pamięta.
- Będziesz mi to teraz wypominał? Wiesz dobrze, że byłam pijana.. - oburzyłam się, marszcząc brwi. - Zapomnij.
- Postaram się.. - powiedział z uśmiechem.
- O co chodzi? - spytał Ziomek, patrząc to na mnie, to na Bartmana.
- Nieważne. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Idę do siebie.. Muszę jeszcze zrobić przemeblowanie.
Zaczęłam od połączenia łóżek w jedno. Po kilkunastominutowej walce, udało mi się przesunąć jedno obok drugiego. Pościeliłam i z dumą patrzyłam na wielkie łóżko, które stało przede mną. Potem ściągnęłam okropne pasiaste zasłony i pokój był idealny. Weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. W ciągu dnia wypiłam chyba cztery kawy, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższą kąpiel. Wysuszyłam dokładnie włosy i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Otworzyłam "Pianistę" i zaczęłam czytać. Po kilkunastu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam, modląc się w duchu, żeby to nie był Ignaczak. Jak na jeden dzień, miałam go dość. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty Bartman z płytami w rękach. - Nie masz wystarczającej ilości koszulek, czy szpanujesz klatą? - spytałam, mierząc go wzrokiem. - Jak tak dalej pójdzie to się uodpornię na ten widok. - uśmiechnęłam się krzywo, choć wiedziałam, że tak się nie stanie.
- Zaryzykuję - wyszczerzył się. - Masz ochotę na film? Miałem oglądać z Kubiakiem, ale od dwudziestu minut rozmawia przez telefon z Moniką i mówił, żebym obejrzał z kimś innym. Pomyślałem, że może się nudzisz i przyszedłem.
- A co masz? - skinęłam głową na płyty.
- Incepcja, Nietykalni i Spadkobiercy..
- DiCaprio czy Clooney.. - zaczęłam zastanawiać się na głos. - Incepcja.
- Ok.. Oglądałaś już? - spytał, podając mi pudełko. Usiadł blisko mnie, żeby widzieć obraz na laptopie, który miałam na kolanach. Kątem oka zerknęłam na jego umięśniony brzuch i wstrzymałam oddech. Weź się w garść..
- Nie, ale słyszałam, że dobry. - powiedziałam, włączając. Usiadłam wygodnie, a on jeszcze bardziej się przysunął. - Boże, przykryj się bo się nie mogę skupić. - westchnęłam. Trudno, niech ma satysfakcję, ale oglądanie filmu na zmianę z jego klatą było bez sensu. Posłusznie wsunął się pod kołdrę.
Skończyliśmy oglądać leżąc na brzuchach. Nie zawiodłam się. Film był naprawdę świetny.
- Myślałam, że się wybudzi.. - mruknęłam.
- Przecież wrócił.. - zmarszczył brwi. - Obudził się w samolocie.
- Nie widziałeś tego czegoś.. Sam mówił, że gdy to się kręci to jest sen.. Poza tym te dzieci były takie same jak w jego wspomnieniach. Gdyby naprawdę się wybudził i do nich wrócił byłyby starsze, tak? A w ogóle klimat jaki tam panował. Nie dziwi Cię to, że nikt się nie odezwał? To musiał być sen..
- Ten cały Cobb obudził się na plaży, a potem przypomniał Japończykowi o jego obietnicy. Saito załapał, że nie jest w realu, tylko w limbo i podniósł pistolet. Zapewne odstrzelił Cobba, a potem siebie i obydwoje obudzili się w samolocie.
- Mi się wydaję, że Cobb wiedział, że nie uda mu się wrócić do dzieci i wybrał życie z nimi we wspomnieniach.
- Dlaczego niby nie mógł wrócić? - spytał z po wątpieniem.
- Bo Saito w ostatniej scenie nie chciał się zabić i Cobb wiedział, że w rzeczywistości nie będzie chciał spełnić obietnicy.
- Mam kompletnie inne zdanie, niż ty.. - pokręcił głową.
- Masz błędne zdanie..
- Dobra.. I tak z tobą nie wygram - westchnął. - O to w tym chodzi. Jeśli autor chciałby mieć oczywiste zakończenie, inaczej wyglądałaby ostatnia scena. - powiedział wstając. - Będziesz o tym teraz myśleć? - popatrzył na moją minę, śmiejąc się.
- Tak.. - mruknęłam, zamykając laptopa.
- Lecę do siebie.. - otworzył drzwi. - Dobranoc..
- Dobranoc..
Kolejne dni spędziłam tak samo. Cały dzień siedziałam w swoim gabinecie, od czasu do czasu zajmując się którymś z siatkarzy. Wieczorami razem ze Zbyszkiem siedzieliśmy w pokoju, oglądając filmy. Dopiero w środę, gdy zapas filmów się skończył postanowiliśmy wyjść wieczorem na spacer. Gdy wróciłam do pokoju, żeby się przebrać, nie wiedząc czemu zaczęłam się stresować. Stanęłam przed szafą, przeklinając się w duchu, że wzięłam ze sobą tak mało ubrań. W końcu znalazłam coś odpowiedniego i zrobiłam lekki makijaż. Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że jestem już spóźniona. Co z za niespodzianka.. Spakowałam szybko rzeczy do torebki i niemal wybiegłam z ośrodka.
- 7 minut spóźnienia.. - popatrzył na zegarek, kręcąc głową. Stał oparty o swój samochód. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, pod którą zauważyłam biały t-shirt i ciemne jeansowe spodnie. - Ale ładnie wyglądasz, więc ci wybaczę. - przerwał mi rozmyślanie o jego wyglądzie. Popatrzyłam w końcu na jego uśmiechniętą twarz i też się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Myślałam, że idziemy się przejść? - skinęłam na otwarte drzwi do samochodu, obok których stał.
- Pomyślałem, że najpierw coś zjemy.
- Dopiero co była kolacja..
- Serio? Wystarczyły Ci te kanapki? - zmarszczył brwi, zdziwiony. - Skoro lubisz jeść.. - próbował powstrzymać śmiech.
- Chamstwo. - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i wsiadłam do samochodu, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek szybko przeszedł na drugą stronę i usiadł za kierownicą.
- Wiesz, że to nie jest randka? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Wiem. Nie umawiam się z pierwszą lepszą dziewczyną.- uśmiechnął się złośliwie.
- Widzisz, mamy to samo postanowienie. - przymrużyłam oczy, patrząc na niego z satysfakcją. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie kątem oka, ale całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Podjechaliśmy pod jedną ze spalskich restauracji. W środku panował straszny tłok. Zaczęliśmy szukać wolnego stolika. Gdy usiedliśmy przy ostatnim wolnym, podeszło do nas kilka dziewczyn.
- Możemy prosić o autograf? - wbiły we mnie maślane oczy.
- Pewnie. - wzruszyłam ramionami i wstałam.
Nigdy nie potrafiłam odmówić prośbą o zdjęcie, czy autograf. Im dłużej podpisywałam, tym więcej osób ustawiało się w kolejce. Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu.
- Czekam w samochodzie. Wyrwij się jakoś.. - usłyszałam głos Zbyszka. Popatrzyłam szybko na jego krzesełko, ale jego nie było.
- Zaraz będę. - odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam. - Przepraszam, ale muszę już iść. Możemy sobie zrobić grupowe.
Ustawiłam się z całą grupą i zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Pożegnałam się ze wszystkimi i niemal wybiegłam z lokalu.
- Z kolacji widocznie nici..
- Przykro mi.. - powiedziałam nieśmiało.
- Mam inny pomysł.. - uśmiechnął się i odpalił samochód. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku i po 30 minutach byliśmy.. w wesołym miasteczku..
- Serio? - zaśmiałam się wyglądając przez okno. - Kiedy ja ostatnio tu byłam..
- Masz.. - podał mi swoje okulary przeciwsłoneczne. - Może cię nie poznają..
- Jest ciemno, a ja mam chodzić w okularach przeciwsłonecznych? - zmarszczyłam brwi, ale je założyłam. Chciałam przejechać się na diabelskim młynie, a jakoś tam musiałam dojść.
- No to co na początek? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem. Chyba zauważył, że jestem w siódmym niebie.
- Diabelski młyn! - krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę. Potem zaliczyliśmy kolejkę górską, beczkę śmiechu, trampolinę, strzelnice (gdzie Zbyszek wygrał wielkiego brązowego niedźwiedzia, którego mi wręczył), symulatory ruchu, a na końcu pałac strachów. Przed wyjście kupiliśmy dwie wielkie waty cukrowe i usiedliśmy na jednej z ławek.
- Przestań się ze mnie śmiać! - walnęłam go łokciem. Śmiał się odkąd wyszliśmy z tunelu, bo przestraszyłam się wyskakującego potwora i zaczęłam piszczeć.
- Nie mogę.. - powiedział, śmiejąc się coraz głośniej. - Widziałaś tych ludzi przed nami? Chyba ciebie się bardziej bali..
- Po prostu to coś mnie zaskoczyło.. - zruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem. Musiałam przyznać, że z boku mogło to naprawdę zabawnie wyglądać. - To co idziemy jeszcze raz na diabelski młyn i wracamy?
- Patrz jaka tam jest kolejka.. - wskazał na kilkumetrowy rząd ludzi, czekających na swoją kolej.
- No to kolejka górska.
- Świetnie się dzisiaj bawiłam.. - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy staliśmy przed drzwiami do mojego pokoju.
- Ja również.. - skinął głową, patrząc mi prosto w oczy.
- Zapomniałabym.. - ściągnęłam szybko jego kurtkę i mu podałam. - Dziękuję. Może chcesz wejść? - otworzyłam drzwi i popatrzyłam na niego wyczekująco.
____________________
Na tym rozdziale skończyły się rozdziały do przodu, więc nie jestem Wam w stanie powiedzieć kiedy będzie następny.. Zaglądajcie co jakiś czas.. Do poniedziałku na pewno dodam :) Dziękuję za komentarze i proszę o jeszcze :))
ask.fm
- Twarz Julie o 5 rano.. - jęknął. - Wiesz ile to może mieć wyświetleń?
- Krzysiu, dzieci zobaczą, przestraszą się i rodzice zabronią im oglądać.. Może naprawdę sobie to odpuść.. - zaśmiał się Bartman, patrząc w lusterko na moją minę.
- Myślisz? - Igła udał, że się zastanawia, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Bardzo zabawne.. - wywróciłam oczami. - Tyle samochodów, a ja musiałam wsiąść akurat do tego.. - mruknęłam. Zatopiłam się jeszcze głębiej w bluzę o dwa rozmiary za dużą i zamknęłam oczy.
- Wiesz, który pokój dostaniesz? - usłyszałam głos Ignaczaka. Westchnęłam.
- 5 minut ciszy.. - syknęłam. - O tak wiele proszę?
- W przypadku Igły tak.. - odpowiedział mi rozbawiony Kurek, który siedział na przodzie obok Zbyszka. - On tak potrafi godzinami..
- Próbuję podtrzymać jedynie rozmowę, żeby nie wiało nudą.. - oburzył się. Przypomniałam sobie na szczęście, że w torebce mam słuchawki. Zdjęłam nogi z kolan Igły i zaczęłam w niej grzebać. Po chwili leżałam wygodnie i słuchałam wolnych kawałków. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
- Pobudka śpiochu.. - usłyszałam, czyjś radosny głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Igłę, który nie mógł wyjść z samochodu przez moje nogi. - Jesteśmy na miejscu. Jak Ian z tobą wytrzymuje? Chrapiesz jak Belzebub.. - pokręcił głową.
- Nieprawda. - odparłam oburzona. Wygramoliłam się z samochodu. W szybie zobaczyłam swoje odbicie i mimowolnie się skrzywiłam. Przeczesałam szybko włosy palcami i odebrałam swoją torbę od Bartmana. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Zignorowałam to i ruszyłam w stronę wejścia.
- Dzień dobry.. - powiedziałam do starszej pani, siedzącej w recepcji. - Ja się miałam zgłosić po klucz do pokoju.. Jestem asystentką fizjoterapeuty kadry. Zastępuję go w tym tygodniu. - wyjaśniłam.
- Skądś panią znam.. - zmrużyła oczy, patrząc na mnie uważnie. Po chwili jednak wzruszyła ramionami i podała mi klucz. - Pokój 13. - dodała z uśmiechem.
- Dziękuję.
Doszłam na koniec korytarza i w końcu byłam na miejscu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Wnętrze wyglądało lepiej, niż się tego spodziewałam. Rzuciłam torbę na jedno z łóżek, chcąc się odświeżyć.
- No nie wierzę! - krzyknął Ignaczak, otwierając drzwi z impetem. - Nie dość, że jest sama w dwuosobowym pokoju, to jeszcze ma ten najładniejszy..
- Krzysiu.. - zaśmiał się Ziomek. - Ładniejsi mają po prostu lepiej..
- I tak czuję się pokrzywdzony.. - mruknął, udając obrażonego. - I nie zgadzam się z Tobą, bo jestem najprzystojniejszy, a traktują mnie na równi z wami.. - westchnął, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Gdy zostałam sama weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Byłam zmęczona, śpiąca i obolała. Samochód Bartmana nie należał do najwygodniejszych. Ubrałam się i wyszłam na śniadanie. Siatkarze siedzieli już w stołówce. Nałożyłam na talerz trochę jajecznicy i rozejrzałam się, szukając wolnego miejsca. Zobaczyłam, że macha mi Igła. Chociaż to przez niego wyglądałam dzisiaj jak zombie podeszłam i opadłam na krzesełko obok niego. Siedzieli w czwórkę: on, Ziomek, Bartman i Kurek.
- Wyglądasz jakbyś się nie wyspała.. - wyszczerzył się Ignaczak. Spiorunowałam go wzrokiem, na co reszta wybuchła śmiechem.
- Poczekaj, aż wylądujesz u mnie na stole. - powiedziałam, uśmiechając się złośliwie.
- Czuję, że do powrotu Olka nic mnie nie zaboli.. - odparł z satysfakcją.
- Jak długo go nie będzie? - spytał Ziomek.
- Podobno tydzień.. - wzruszyłam ramionami, kończąc jajecznice. - Dobra ja idę do gabinetu.
Oddałam brudne naczynia i ruszyłam w stronę pokoju fizjoterapeuty.
- Gdzie ty byłaś cały dzień? - spytał Bartman, gdy usiadłam obok niego podczas kolacji.
- Wciągnęłam się w pisanie.. - mruknęłam, zabierając się za wielką porcję jedzenia, którą miałam na talerzu. Czułam na sobie ich zdziwione spojrzenia. Cóż.. Muszą przywyknąć do tego, że potrafię dużo zjeść. - No co? Głodna jestem.. - powiedziałam, wywracając oczami.
- Widzimy.. - zaśmiał się Igła. - Nie boisz się o talie?
- Sugerujesz coś? - przymrużyłam oczy.
- Nie, skąd.. - odpowiedział szybko.
- Ona po prostu lubi dużo jeść.. - wyszczerzył sie Zbyszek. No ładnie, czyli nadal pamięta.
- Będziesz mi to teraz wypominał? Wiesz dobrze, że byłam pijana.. - oburzyłam się, marszcząc brwi. - Zapomnij.
- Postaram się.. - powiedział z uśmiechem.
- O co chodzi? - spytał Ziomek, patrząc to na mnie, to na Bartmana.
- Nieważne. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Idę do siebie.. Muszę jeszcze zrobić przemeblowanie.
Zaczęłam od połączenia łóżek w jedno. Po kilkunastominutowej walce, udało mi się przesunąć jedno obok drugiego. Pościeliłam i z dumą patrzyłam na wielkie łóżko, które stało przede mną. Potem ściągnęłam okropne pasiaste zasłony i pokój był idealny. Weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. W ciągu dnia wypiłam chyba cztery kawy, więc mogłam sobie pozwolić na dłuższą kąpiel. Wysuszyłam dokładnie włosy i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Otworzyłam "Pianistę" i zaczęłam czytać. Po kilkunastu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam, modląc się w duchu, żeby to nie był Ignaczak. Jak na jeden dzień, miałam go dość. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty Bartman z płytami w rękach. - Nie masz wystarczającej ilości koszulek, czy szpanujesz klatą? - spytałam, mierząc go wzrokiem. - Jak tak dalej pójdzie to się uodpornię na ten widok. - uśmiechnęłam się krzywo, choć wiedziałam, że tak się nie stanie.
- Zaryzykuję - wyszczerzył się. - Masz ochotę na film? Miałem oglądać z Kubiakiem, ale od dwudziestu minut rozmawia przez telefon z Moniką i mówił, żebym obejrzał z kimś innym. Pomyślałem, że może się nudzisz i przyszedłem.
- A co masz? - skinęłam głową na płyty.
- Incepcja, Nietykalni i Spadkobiercy..
- DiCaprio czy Clooney.. - zaczęłam zastanawiać się na głos. - Incepcja.
- Ok.. Oglądałaś już? - spytał, podając mi pudełko. Usiadł blisko mnie, żeby widzieć obraz na laptopie, który miałam na kolanach. Kątem oka zerknęłam na jego umięśniony brzuch i wstrzymałam oddech. Weź się w garść..
- Nie, ale słyszałam, że dobry. - powiedziałam, włączając. Usiadłam wygodnie, a on jeszcze bardziej się przysunął. - Boże, przykryj się bo się nie mogę skupić. - westchnęłam. Trudno, niech ma satysfakcję, ale oglądanie filmu na zmianę z jego klatą było bez sensu. Posłusznie wsunął się pod kołdrę.
Skończyliśmy oglądać leżąc na brzuchach. Nie zawiodłam się. Film był naprawdę świetny.
- Myślałam, że się wybudzi.. - mruknęłam.
- Przecież wrócił.. - zmarszczył brwi. - Obudził się w samolocie.
- Nie widziałeś tego czegoś.. Sam mówił, że gdy to się kręci to jest sen.. Poza tym te dzieci były takie same jak w jego wspomnieniach. Gdyby naprawdę się wybudził i do nich wrócił byłyby starsze, tak? A w ogóle klimat jaki tam panował. Nie dziwi Cię to, że nikt się nie odezwał? To musiał być sen..
- Ten cały Cobb obudził się na plaży, a potem przypomniał Japończykowi o jego obietnicy. Saito załapał, że nie jest w realu, tylko w limbo i podniósł pistolet. Zapewne odstrzelił Cobba, a potem siebie i obydwoje obudzili się w samolocie.
- Mi się wydaję, że Cobb wiedział, że nie uda mu się wrócić do dzieci i wybrał życie z nimi we wspomnieniach.
- Dlaczego niby nie mógł wrócić? - spytał z po wątpieniem.
- Bo Saito w ostatniej scenie nie chciał się zabić i Cobb wiedział, że w rzeczywistości nie będzie chciał spełnić obietnicy.
- Mam kompletnie inne zdanie, niż ty.. - pokręcił głową.
- Masz błędne zdanie..
- Dobra.. I tak z tobą nie wygram - westchnął. - O to w tym chodzi. Jeśli autor chciałby mieć oczywiste zakończenie, inaczej wyglądałaby ostatnia scena. - powiedział wstając. - Będziesz o tym teraz myśleć? - popatrzył na moją minę, śmiejąc się.
- Tak.. - mruknęłam, zamykając laptopa.
- Lecę do siebie.. - otworzył drzwi. - Dobranoc..
- Dobranoc..
Kolejne dni spędziłam tak samo. Cały dzień siedziałam w swoim gabinecie, od czasu do czasu zajmując się którymś z siatkarzy. Wieczorami razem ze Zbyszkiem siedzieliśmy w pokoju, oglądając filmy. Dopiero w środę, gdy zapas filmów się skończył postanowiliśmy wyjść wieczorem na spacer. Gdy wróciłam do pokoju, żeby się przebrać, nie wiedząc czemu zaczęłam się stresować. Stanęłam przed szafą, przeklinając się w duchu, że wzięłam ze sobą tak mało ubrań. W końcu znalazłam coś odpowiedniego i zrobiłam lekki makijaż. Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że jestem już spóźniona. Co z za niespodzianka.. Spakowałam szybko rzeczy do torebki i niemal wybiegłam z ośrodka.
- 7 minut spóźnienia.. - popatrzył na zegarek, kręcąc głową. Stał oparty o swój samochód. Zmierzyłam go wzrokiem i mimowolnie się uśmiechnęłam. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, pod którą zauważyłam biały t-shirt i ciemne jeansowe spodnie. - Ale ładnie wyglądasz, więc ci wybaczę. - przerwał mi rozmyślanie o jego wyglądzie. Popatrzyłam w końcu na jego uśmiechniętą twarz i też się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - Myślałam, że idziemy się przejść? - skinęłam na otwarte drzwi do samochodu, obok których stał.
- Pomyślałem, że najpierw coś zjemy.
- Dopiero co była kolacja..
- Serio? Wystarczyły Ci te kanapki? - zmarszczył brwi, zdziwiony. - Skoro lubisz jeść.. - próbował powstrzymać śmiech.
- Chamstwo. - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i wsiadłam do samochodu, zamykając za sobą drzwi. Zbyszek szybko przeszedł na drugą stronę i usiadł za kierownicą.
- Wiesz, że to nie jest randka? - spytałam, chcąc się upewnić.
- Wiem. Nie umawiam się z pierwszą lepszą dziewczyną.- uśmiechnął się złośliwie.
- Widzisz, mamy to samo postanowienie. - przymrużyłam oczy, patrząc na niego z satysfakcją. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie kątem oka, ale całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Podjechaliśmy pod jedną ze spalskich restauracji. W środku panował straszny tłok. Zaczęliśmy szukać wolnego stolika. Gdy usiedliśmy przy ostatnim wolnym, podeszło do nas kilka dziewczyn.
- Możemy prosić o autograf? - wbiły we mnie maślane oczy.
- Pewnie. - wzruszyłam ramionami i wstałam.
Nigdy nie potrafiłam odmówić prośbą o zdjęcie, czy autograf. Im dłużej podpisywałam, tym więcej osób ustawiało się w kolejce. Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu.
- Czekam w samochodzie. Wyrwij się jakoś.. - usłyszałam głos Zbyszka. Popatrzyłam szybko na jego krzesełko, ale jego nie było.
- Zaraz będę. - odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam. - Przepraszam, ale muszę już iść. Możemy sobie zrobić grupowe.
Ustawiłam się z całą grupą i zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Pożegnałam się ze wszystkimi i niemal wybiegłam z lokalu.
- Z kolacji widocznie nici..
- Przykro mi.. - powiedziałam nieśmiało.
- Mam inny pomysł.. - uśmiechnął się i odpalił samochód. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku i po 30 minutach byliśmy.. w wesołym miasteczku..
- Serio? - zaśmiałam się wyglądając przez okno. - Kiedy ja ostatnio tu byłam..
- Masz.. - podał mi swoje okulary przeciwsłoneczne. - Może cię nie poznają..
- Jest ciemno, a ja mam chodzić w okularach przeciwsłonecznych? - zmarszczyłam brwi, ale je założyłam. Chciałam przejechać się na diabelskim młynie, a jakoś tam musiałam dojść.
- No to co na początek? - spytał, patrząc na mnie z uśmiechem. Chyba zauważył, że jestem w siódmym niebie.
- Diabelski młyn! - krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę. Potem zaliczyliśmy kolejkę górską, beczkę śmiechu, trampolinę, strzelnice (gdzie Zbyszek wygrał wielkiego brązowego niedźwiedzia, którego mi wręczył), symulatory ruchu, a na końcu pałac strachów. Przed wyjście kupiliśmy dwie wielkie waty cukrowe i usiedliśmy na jednej z ławek.
- Przestań się ze mnie śmiać! - walnęłam go łokciem. Śmiał się odkąd wyszliśmy z tunelu, bo przestraszyłam się wyskakującego potwora i zaczęłam piszczeć.
- Nie mogę.. - powiedział, śmiejąc się coraz głośniej. - Widziałaś tych ludzi przed nami? Chyba ciebie się bardziej bali..
- Po prostu to coś mnie zaskoczyło.. - zruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem. Musiałam przyznać, że z boku mogło to naprawdę zabawnie wyglądać. - To co idziemy jeszcze raz na diabelski młyn i wracamy?
- Patrz jaka tam jest kolejka.. - wskazał na kilkumetrowy rząd ludzi, czekających na swoją kolej.
- No to kolejka górska.
- Świetnie się dzisiaj bawiłam.. - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, gdy staliśmy przed drzwiami do mojego pokoju.
- Ja również.. - skinął głową, patrząc mi prosto w oczy.
- Zapomniałabym.. - ściągnęłam szybko jego kurtkę i mu podałam. - Dziękuję. Może chcesz wejść? - otworzyłam drzwi i popatrzyłam na niego wyczekująco.
____________________
Na tym rozdziale skończyły się rozdziały do przodu, więc nie jestem Wam w stanie powiedzieć kiedy będzie następny.. Zaglądajcie co jakiś czas.. Do poniedziałku na pewno dodam :) Dziękuję za komentarze i proszę o jeszcze :))
ask.fm
środa, 17 lipca 2013
Rozdział VIII - "Pan Seksowny vs. Pan Romantyczny"
Rano odwiozłam Iana, Justina i Sarę na lotnisko. Gdy wróciłam część siatkarzy już wstało. Wczoraj postanowiłam, że porozmawiam ze Zbyszkiem. Nie mogłam tego odkładać w nieskończoność. Musieliśmy sobie wyjaśnić, że to co stało się w kuchni nie może się powtórzyć. Gdy weszłam do kuchni zamiast Zibiego wpadłam na wyraźnie podekscytowanego Kubiaka.
- Masz tu kort tenisowy?! - spytał z niedowierzaniem.
- Dopiero dzisiaj go zobaczyłeś? - zmarszczyłam brwi, rozbawiona. - Stał tu cały weekend.
- Wiesz, masz całkiem sporą posiadłość, więc nic dziwnego, że przeoczyłem to.. - wzruszył ramionami. - Masz ochotę zagrać?
Patrzył na mnie wyczekująco, robiąc maślane oczy. W sumie dawno nie grałam. Nie miałam nawet z kim.
- Przebiorę się tylko - odpowiedziałam mu w końcu i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Czekam na korcie! - krzyknął za mną i wybiegł na zewnątrz. Weszłam do garderoby. Po kilku minutach znalazłam sukienkę do tenisa. Wzięłam po drodze rakiety i piłkę. Kubiak stał na boisku.
- No nareszcie - wyszczerzył się. Podszedł do mnie i wziął jedną z rakiet. Zaczęliśmy grać. Musiałam przyznać, że był lepszy ode mnie. Nie chciałam się poddawać i zawzięcie walczyłam, w każdej akcji. Im dłużej graliśmy, tym więcej osób nas obserwowało. W końcówce wszyscy siedzieli obok nas i nam kibicowali. Niestety, pomimo moich starań Misiek okazał się lepszy. Po nas na kort wszedł Winiar z Dagą. Nawet nie wiedziałam, że grała kiedyś w tenisa. Oglądałam przez chwilę ich pojedynek, po czym weszłam do domu. Wzięłam szybko prysznic i się przebrałam. Pozostali nadal siedzieli na korcie, kibicując bardziej Winiarowi, który przegrywał. Weszłam do kuchni, gdzie Laura zabierała się za obiad.
- Pomogę ci. - powiedziałam, zakładając fartuch.
- Robimy twoją specjalność? - westchnęła. Jedyna potrawa, w której przyrządzaniu nie potrafiła mi dorównać. Skinęłam głową z uśmiechem i zabrałam się do pracy.
- Wow.. - zachwyciła się Iwona, patrząc na talerz, który przed nią postawiłam. Na większości twarzy widniał zachwyt. - Co to jest?
- Makaron z sosem z trzech serów - uśmiechnęłam się dumnie. Opieka babci spowodowała, że potrafiłam gotować i to całkiem dobrze. Gdy wszyscy skończyli na stole pojawiło się drugie danie. Żeberka w sosie beszamelowym zrobiły furorę. Uwielbiałam gotować dla kogoś, tym bardziej, jeśli komuś smakowało. Na deser podałam tiramisu z rabarbarem.
- Dobra to niech się teraz pani Laura przyzna, że to ona wszystko zrobiła.. - zaśmiał się Igła. Skończył jeść jako pierwszy i teraz siedział trzymając się za brzuch.
- Skłamałabym.. - odpowiedziała. - Ja tylko podawałam składniki.. - uśmiechnęła się życzliwie.
- W takim razie Julka, zostaniesz moją drugą żoną.. - zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała.
- Jeśli będziesz też sprzątać to ja nie widzę problemu.. - Iwona uniosła ręce do góry. Wszyscy zaśmiali się jeszcze głośniej.
Po obiedzie wszyscy rozeszli się w różne strony. Jedni pływali w basenie lub się opalali, drudzy grali na korcie w tenisa lub dopingowali. Szukałam wszędzie Bartmana. Znalazłam go dopiero po kilkunastu minutach. Siedział przy basenie z Winiarem. Podeszłam do nich powoli.
- Porozmawiamy? - spytałam. Winiar chyba wyczuł napięcie.
- Pójdę poszukać Dagi. - wstał i oddalił się szybkim krokiem w stronę domu.
- Tutaj? - Zibi uniósł brwi. Wokół nas było pełno ludzi. Na spokojną rozmowę nie było szans. Chyba wyczytał z mojej twarzy to co myślę. - Chodź.. - ruszył w stronę parkingu. Jakby ciągnięta przez niewidzialną linę ruszyłam za nim. Otworzył mi drzwi do swojego samochodu, czekając, aż wsiądę.
- Nie wiem, czy wypada zostawiać gości.. - zmarszczyłam brwi.
- Nie będzie nas góra dwie godziny.. - popatrzył na mnie, wyczekująco. Bez słowa wsiadłam, a on zamknął drzwi. Jechaliśmy warszawskimi drogami w milczeniu. W tle słychać było jedynie radio. Nie zastanawiałam się co mu powiem. To nie tak, że nie chcę spróbować. Interesował mnie. Był mężczyzną, z którym widziałam się w przyszłości. Ale nie mogłam oczekiwać od niego, że bez wyjaśnień poczeka dwa miesiące, aż będę mogła się z nim związać. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie wiem jakby zareagował, a nie chciałam ryzykować. Poza tym to nie byłoby fair w stosunku do Iana, który dla całej tej szopki odrzucił naprawdę wspaniałą dziewczynę.
Zatrzymaliśmy się, ku mojemu zdziwieniu na jakiejś polnej drodze. Wyszłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Nie było tu nic oprócz drzew i krzaków.
- Robi się ciemno.. To ta scena, w której wyskakuję gość z piłą mechaniczną i rąbie nas na kawałki? - spytałam, mrużąc oczy. On jedynie się uśmiechnął i ruszył dalej drogą. Szłam za nim zastanawiając się dokąd mnie prowadzi. - Powiesz mi gdzie idziemy?
- Zobaczysz.. - odpowiedział krótko. Stanęłam jak wryta, gdy wszedł w zarośla i zniknął. Niepewnie weszłam za nim. Przeszłam przez krzaki, uważając na pojedyncze gałązki i w końcu go zobaczyłam. Stał na skale, a przed nim widniało małe jezioro. Po drugiej stronie znajdowała się skalista ściana, sięgająca wysoko. Stanęłam obok niego i rozejrzałam się dokładnie.
- Zabierasz tu dziewczyny na pierwszą randkę, żeby pokazać jaki jesteś romantyczny? - przerwałam ciszę.
- Tak właściwie, to nikomu przedtem nie pokazałem tego miejsca - zmarszczył brwi, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Przestałam się uśmiechać. To nie ułatwiało mi przejścia do sedna sprawy.
- Wiesz o czym chciałam porozmawiać.. - powiedziałam cicho, siadając na skale.
- Wiem. - odpowiedział, opadając obok.
- Wiesz, że to co się stało..
- .. nie może się powtórzyć, wiem. - dokończył za mnie.
- Nie chodzi o to, że tego żałuję.. - zaczęłam się usprawiedliwiać.
- .. tylko o to, że masz chłopaka. - znów mi przerwał.
- Jestem, aż tak przewidywalna? - zmarszczyłam brwi.
- Nie, ale miałem dość dużo czasu na to, żeby pomyśleć o tym co chcesz mi powiedzieć. I doszedłem do wniosku, że nic innego nie usłyszę z twoich ust..
- Przepraszam.. Ja.. - zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć dalej.
- Julie.. - przerwał mi ponownie, tylko teraz z uśmiechem. - Jeśli boisz się, że się załamię i będę płakał w poduszkę to przestań.. - zaśmiał się lekko. - Jestem dużym chłopcem i rozumiem.
Popatrzyłam na niego. Zdecydowanie mówił prawdę. Widocznie zbyt się tym wszystkim przejęłam. Dla niego widocznie to był nic nie znaczący pocałunek. Zabolało mnie to trochę.
- Nie pomyśl sobie, że ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. - powiedział szybko. Może ona naprawdę umie czytać w myślach? Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale on na szczęście na to nie czekał. Wstał, zdejmując koszulkę.
- Wskakujesz ze mną? - spytał, wyciągając do mnie rękę. - No chyba, że się boisz.. - przymrużył oczy. Wiedział co powiedzieć, żeby mnie przekonać. Złapałam go za rękę, a on pomógł mi wstać. - Wskakujesz w ubraniu?
- Nie rozbiorę się przy tobie.. - odpowiedziałam, kręcąc głową. Uśmiechnął się tylko. Staliśmy na zboczu skały. Popatrzyłam w dół. Nie było, aż tak wysoko. Kiedyś na wakacjach ze znajomymi skakaliśmy z wyższych skał. - Na trzy.. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nadal stał, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Widocznie nie spodziewał się tego, że się zgodzę. - Raz.. Dwa.. Trzy.. - odbiliśmy się od zimnej powierzchni skały i skoczyliśmy. Zanim znalazłam się w wodzie poczułam to niesamowite uczucie adrenaliny. Uwielbiałam to. Zdecydowanie za mało go ostatnio w moim życiu.
***
Siedzieliśmy na skale i czekaliśmy, aż wyschniemy. Nie mówiliśmy nic, ale nie czułem się tym skrępowany. Julie należała do tych osób, z którymi nawet cisza może być interesująca. Patrzyłem na nią kątem oka. Gdy tu jechaliśmy wiedziałem co chce mi powiedzieć, ale do końca miałem złudne nadzieję, że może się mylę. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że widocznie ta sytuacja też jej nie pasowała. Nie rozumiałem tego.
- Mogę cię o coś zapytać? - przerwałem tą idealną ciszę. Musiałem wiedzieć.
- Yhm.. - mruknęła. Usiadłem i popatrzyłem na nią. Leżała z zamkniętymi oczami, napawając się promieniami zachodzącego słońca na twarzy.
- Dlaczego jesteś z chłopakiem, którego nie kochasz? - wyrzuciłem z siebie. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale szybko się opamiętała.
- Czemu myślisz, że go nie kocham? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie otwierając oczu.
- Sądzę, że gdybyś go kochała nie pocałowałabyś mnie, wtedy w kuchni..
- To nie ja cię pocałowałam tylko ty mnie..
- Nie protestowałaś. - westchnęła i otworzyła oczy. Podniosła się i popatrzyła przed siebie.
- To skomplikowane.. - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś ci to wytłumaczę.
- Dlaczego nie teraz? - zmarszczyłem brwi.
- Bo nie mogę.. - popatrzyła mi w oczy. Od razu zauważyłem, że dla niej to też jest trudne. Irytowało mnie to, że nie wiem co ona myśli. Nie była jak moje poprzednie dziewczyny. One były przewidywalne i od razu człowiek wiedział co w danej chwili myślą. Ona była inna i to mi się chyba w niej najbardziej podobało. - Jak znalazłeś to miejsce? - spytała, rozglądając się. Szybka zmiana tematu.
- Mieszkałem niedaleko stąd. Gdy zacząłem trenować siatkówkę, biegałem tą polną drogą. Kiedyś było mniej krzaków i widać było jezioro już z drogi. Potem przychodziłem tu pomyśleć. Chyba każdy ma takie swoje miejsce.
- Dlaczego nie przyprowadziłeś tutaj nikogo?
- Nie wiem.. - wzruszyłem ramionami. - Chyba dlatego, że ono było tylko moje. Nie chciałem się nim z nikim dzielić.. Więc jeśli komuś je pokażesz to cię zabije.. - popatrzyłem na nią z powagą, na co ona się roześmiała.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że ta Iza nie jest twoją dziewczyną? - popatrzyła na mnie uważnie. Wiedziałem, że kiedyś o to zapyta.
- To było takie ważne? - uśmiechnąłem się mrużąc oczy. Lekko się zarumieniła.
- Nie, ale.. - urwała, nie wiedząc co dalej powiedzieć. - Po prostu nie poprawiłeś mnie, gdy nazwałam ją twoją dziewczyną..
- To skomplikowane.. - wzruszyłem ramionami. - Może kiedyś ci to wytłumaczę.
***
Wracaliśmy do domu w zupełnie innej atmosferze. Śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu. Zbyszek sportowcem może i był świetnym, ale śpiewał okropnie.
- Zmień! - krzyknęłam, gdy usłyszałam swój głos w odbiorniku.
- Nie - zaśmiał się, zasłaniając ręką przyciski. - This is my..
- To przynajmniej jej nie kalecz! - próbowałam go przekrzyczeć.
Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom. Przed głównymi drzwiami Zosia bawiła się z pieskami.
- Gdzie byliście? - spytała, gdy nas zauważyła.
- Przejechać się. - odpowiedziałam, podchodząc do niej. - Nadałaś już im imiona?
- To jest Daisy - wskazał na mniejszego yorka. - A to Lucky..
- Dlaczego nie mają polskich imion? - zdziwiłam się.
- Bo tak miały na imię psy w filmach, w których grałaś.
- Rozumiem.. - uśmiechnęłam się. Razem z Bartmanem poszliśmy na taras. Dochodziła 19. Tak jak myśleliśmy, nic się nie zmieniło. Większość pływała w basenie. Jedyną różnicą jaką zastaliśmy był rozpalony grill.
Gdy leżałam już w swoim łóżku i czytałam "Pianistę", usłyszałam pukanie do drzwi. Chwilę później pojawił się w nich Bartman.
- Przeszkadzam? - szepnął.
- Nie.. - pokręciłam głową. - Wchodź..
- Nie mogę zasnąć.. - rzucił się na łóżko, a ono zaskrzypiało pod jego ciężarem.
- Mam ci poczytać na dobranoc? - zaśmiałam się.
- Myślałem raczej o jakimś filmie.. - wskazał na telewizor, który stał przed nami.
- Idź coś wybierz.. - skinęłam głową w tamtą stronę.
- Masz tylko jeden horror? - spytał zawiedziony.
- Tak.. Dostałam go na urodziny, chyba..
- To co włączamy?
- Nie możesz wybrać czegoś innego? - westchnęłam. Z dość pokaźnej kolekcji musiał wybrać, akurat ten.
- Boisz się?
- Nie.. Po prostu go nie lubię.
- Jest nie odpakowany.. - zmarszczył brwi.
- Dobra włącz.. - wywróciłam oczami. Wrócił na miejsce i usiadł obok mnie.
- Zawsze możesz się przytulić.. - wyszczerzył się, patrząc na ekran. Podniosłam wyżej poduszkę i ułożyłam się wygodnie. Jak będę miała trochę szczęścia to zasnę przed startem. Pierwsze sceny były wprowadzeniem do dalszej części, więc oglądałam je spokojnie. Nie pamiętam co było dalej, bo w pewnym momencie odpłynęłam..
________
Liczba komentarzy przekonała mnie, żeby dodać rozdział wcześniej.. :) Mam jeszcze jeden w zapasie, więc jeśli pod tym też będzie dużo to spodziewajcie się kolejnego już w piątek :)
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam.. ask.fm
- Masz tu kort tenisowy?! - spytał z niedowierzaniem.
- Dopiero dzisiaj go zobaczyłeś? - zmarszczyłam brwi, rozbawiona. - Stał tu cały weekend.
- Wiesz, masz całkiem sporą posiadłość, więc nic dziwnego, że przeoczyłem to.. - wzruszył ramionami. - Masz ochotę zagrać?
Patrzył na mnie wyczekująco, robiąc maślane oczy. W sumie dawno nie grałam. Nie miałam nawet z kim.
- Przebiorę się tylko - odpowiedziałam mu w końcu i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Czekam na korcie! - krzyknął za mną i wybiegł na zewnątrz. Weszłam do garderoby. Po kilku minutach znalazłam sukienkę do tenisa. Wzięłam po drodze rakiety i piłkę. Kubiak stał na boisku.
- No nareszcie - wyszczerzył się. Podszedł do mnie i wziął jedną z rakiet. Zaczęliśmy grać. Musiałam przyznać, że był lepszy ode mnie. Nie chciałam się poddawać i zawzięcie walczyłam, w każdej akcji. Im dłużej graliśmy, tym więcej osób nas obserwowało. W końcówce wszyscy siedzieli obok nas i nam kibicowali. Niestety, pomimo moich starań Misiek okazał się lepszy. Po nas na kort wszedł Winiar z Dagą. Nawet nie wiedziałam, że grała kiedyś w tenisa. Oglądałam przez chwilę ich pojedynek, po czym weszłam do domu. Wzięłam szybko prysznic i się przebrałam. Pozostali nadal siedzieli na korcie, kibicując bardziej Winiarowi, który przegrywał. Weszłam do kuchni, gdzie Laura zabierała się za obiad.
- Pomogę ci. - powiedziałam, zakładając fartuch.
- Robimy twoją specjalność? - westchnęła. Jedyna potrawa, w której przyrządzaniu nie potrafiła mi dorównać. Skinęłam głową z uśmiechem i zabrałam się do pracy.
- Wow.. - zachwyciła się Iwona, patrząc na talerz, który przed nią postawiłam. Na większości twarzy widniał zachwyt. - Co to jest?
- Makaron z sosem z trzech serów - uśmiechnęłam się dumnie. Opieka babci spowodowała, że potrafiłam gotować i to całkiem dobrze. Gdy wszyscy skończyli na stole pojawiło się drugie danie. Żeberka w sosie beszamelowym zrobiły furorę. Uwielbiałam gotować dla kogoś, tym bardziej, jeśli komuś smakowało. Na deser podałam tiramisu z rabarbarem.
- Dobra to niech się teraz pani Laura przyzna, że to ona wszystko zrobiła.. - zaśmiał się Igła. Skończył jeść jako pierwszy i teraz siedział trzymając się za brzuch.
- Skłamałabym.. - odpowiedziała. - Ja tylko podawałam składniki.. - uśmiechnęła się życzliwie.
- W takim razie Julka, zostaniesz moją drugą żoną.. - zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała.
- Jeśli będziesz też sprzątać to ja nie widzę problemu.. - Iwona uniosła ręce do góry. Wszyscy zaśmiali się jeszcze głośniej.
Po obiedzie wszyscy rozeszli się w różne strony. Jedni pływali w basenie lub się opalali, drudzy grali na korcie w tenisa lub dopingowali. Szukałam wszędzie Bartmana. Znalazłam go dopiero po kilkunastu minutach. Siedział przy basenie z Winiarem. Podeszłam do nich powoli.
- Porozmawiamy? - spytałam. Winiar chyba wyczuł napięcie.
- Pójdę poszukać Dagi. - wstał i oddalił się szybkim krokiem w stronę domu.
- Tutaj? - Zibi uniósł brwi. Wokół nas było pełno ludzi. Na spokojną rozmowę nie było szans. Chyba wyczytał z mojej twarzy to co myślę. - Chodź.. - ruszył w stronę parkingu. Jakby ciągnięta przez niewidzialną linę ruszyłam za nim. Otworzył mi drzwi do swojego samochodu, czekając, aż wsiądę.
- Nie wiem, czy wypada zostawiać gości.. - zmarszczyłam brwi.
- Nie będzie nas góra dwie godziny.. - popatrzył na mnie, wyczekująco. Bez słowa wsiadłam, a on zamknął drzwi. Jechaliśmy warszawskimi drogami w milczeniu. W tle słychać było jedynie radio. Nie zastanawiałam się co mu powiem. To nie tak, że nie chcę spróbować. Interesował mnie. Był mężczyzną, z którym widziałam się w przyszłości. Ale nie mogłam oczekiwać od niego, że bez wyjaśnień poczeka dwa miesiące, aż będę mogła się z nim związać. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie wiem jakby zareagował, a nie chciałam ryzykować. Poza tym to nie byłoby fair w stosunku do Iana, który dla całej tej szopki odrzucił naprawdę wspaniałą dziewczynę.
Zatrzymaliśmy się, ku mojemu zdziwieniu na jakiejś polnej drodze. Wyszłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. Nie było tu nic oprócz drzew i krzaków.
- Robi się ciemno.. To ta scena, w której wyskakuję gość z piłą mechaniczną i rąbie nas na kawałki? - spytałam, mrużąc oczy. On jedynie się uśmiechnął i ruszył dalej drogą. Szłam za nim zastanawiając się dokąd mnie prowadzi. - Powiesz mi gdzie idziemy?
- Zobaczysz.. - odpowiedział krótko. Stanęłam jak wryta, gdy wszedł w zarośla i zniknął. Niepewnie weszłam za nim. Przeszłam przez krzaki, uważając na pojedyncze gałązki i w końcu go zobaczyłam. Stał na skale, a przed nim widniało małe jezioro. Po drugiej stronie znajdowała się skalista ściana, sięgająca wysoko. Stanęłam obok niego i rozejrzałam się dokładnie.
- Zabierasz tu dziewczyny na pierwszą randkę, żeby pokazać jaki jesteś romantyczny? - przerwałam ciszę.
- Tak właściwie, to nikomu przedtem nie pokazałem tego miejsca - zmarszczył brwi, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Przestałam się uśmiechać. To nie ułatwiało mi przejścia do sedna sprawy.
- Wiesz o czym chciałam porozmawiać.. - powiedziałam cicho, siadając na skale.
- Wiem. - odpowiedział, opadając obok.
- Wiesz, że to co się stało..
- .. nie może się powtórzyć, wiem. - dokończył za mnie.
- Nie chodzi o to, że tego żałuję.. - zaczęłam się usprawiedliwiać.
- .. tylko o to, że masz chłopaka. - znów mi przerwał.
- Jestem, aż tak przewidywalna? - zmarszczyłam brwi.
- Nie, ale miałem dość dużo czasu na to, żeby pomyśleć o tym co chcesz mi powiedzieć. I doszedłem do wniosku, że nic innego nie usłyszę z twoich ust..
- Przepraszam.. Ja.. - zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć dalej.
- Julie.. - przerwał mi ponownie, tylko teraz z uśmiechem. - Jeśli boisz się, że się załamię i będę płakał w poduszkę to przestań.. - zaśmiał się lekko. - Jestem dużym chłopcem i rozumiem.
Popatrzyłam na niego. Zdecydowanie mówił prawdę. Widocznie zbyt się tym wszystkim przejęłam. Dla niego widocznie to był nic nie znaczący pocałunek. Zabolało mnie to trochę.
- Nie pomyśl sobie, że ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. - powiedział szybko. Może ona naprawdę umie czytać w myślach? Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale on na szczęście na to nie czekał. Wstał, zdejmując koszulkę.
- Wskakujesz ze mną? - spytał, wyciągając do mnie rękę. - No chyba, że się boisz.. - przymrużył oczy. Wiedział co powiedzieć, żeby mnie przekonać. Złapałam go za rękę, a on pomógł mi wstać. - Wskakujesz w ubraniu?
- Nie rozbiorę się przy tobie.. - odpowiedziałam, kręcąc głową. Uśmiechnął się tylko. Staliśmy na zboczu skały. Popatrzyłam w dół. Nie było, aż tak wysoko. Kiedyś na wakacjach ze znajomymi skakaliśmy z wyższych skał. - Na trzy.. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nadal stał, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Widocznie nie spodziewał się tego, że się zgodzę. - Raz.. Dwa.. Trzy.. - odbiliśmy się od zimnej powierzchni skały i skoczyliśmy. Zanim znalazłam się w wodzie poczułam to niesamowite uczucie adrenaliny. Uwielbiałam to. Zdecydowanie za mało go ostatnio w moim życiu.
***
Siedzieliśmy na skale i czekaliśmy, aż wyschniemy. Nie mówiliśmy nic, ale nie czułem się tym skrępowany. Julie należała do tych osób, z którymi nawet cisza może być interesująca. Patrzyłem na nią kątem oka. Gdy tu jechaliśmy wiedziałem co chce mi powiedzieć, ale do końca miałem złudne nadzieję, że może się mylę. Jedynym pocieszeniem może być fakt, że widocznie ta sytuacja też jej nie pasowała. Nie rozumiałem tego.
- Mogę cię o coś zapytać? - przerwałem tą idealną ciszę. Musiałem wiedzieć.
- Yhm.. - mruknęła. Usiadłem i popatrzyłem na nią. Leżała z zamkniętymi oczami, napawając się promieniami zachodzącego słońca na twarzy.
- Dlaczego jesteś z chłopakiem, którego nie kochasz? - wyrzuciłem z siebie. Na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale szybko się opamiętała.
- Czemu myślisz, że go nie kocham? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie otwierając oczu.
- Sądzę, że gdybyś go kochała nie pocałowałabyś mnie, wtedy w kuchni..
- To nie ja cię pocałowałam tylko ty mnie..
- Nie protestowałaś. - westchnęła i otworzyła oczy. Podniosła się i popatrzyła przed siebie.
- To skomplikowane.. - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś ci to wytłumaczę.
- Dlaczego nie teraz? - zmarszczyłem brwi.
- Bo nie mogę.. - popatrzyła mi w oczy. Od razu zauważyłem, że dla niej to też jest trudne. Irytowało mnie to, że nie wiem co ona myśli. Nie była jak moje poprzednie dziewczyny. One były przewidywalne i od razu człowiek wiedział co w danej chwili myślą. Ona była inna i to mi się chyba w niej najbardziej podobało. - Jak znalazłeś to miejsce? - spytała, rozglądając się. Szybka zmiana tematu.
- Mieszkałem niedaleko stąd. Gdy zacząłem trenować siatkówkę, biegałem tą polną drogą. Kiedyś było mniej krzaków i widać było jezioro już z drogi. Potem przychodziłem tu pomyśleć. Chyba każdy ma takie swoje miejsce.
- Dlaczego nie przyprowadziłeś tutaj nikogo?
- Nie wiem.. - wzruszyłem ramionami. - Chyba dlatego, że ono było tylko moje. Nie chciałem się nim z nikim dzielić.. Więc jeśli komuś je pokażesz to cię zabije.. - popatrzyłem na nią z powagą, na co ona się roześmiała.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że ta Iza nie jest twoją dziewczyną? - popatrzyła na mnie uważnie. Wiedziałem, że kiedyś o to zapyta.
- To było takie ważne? - uśmiechnąłem się mrużąc oczy. Lekko się zarumieniła.
- Nie, ale.. - urwała, nie wiedząc co dalej powiedzieć. - Po prostu nie poprawiłeś mnie, gdy nazwałam ją twoją dziewczyną..
- To skomplikowane.. - wzruszyłem ramionami. - Może kiedyś ci to wytłumaczę.
***
Wracaliśmy do domu w zupełnie innej atmosferze. Śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu. Zbyszek sportowcem może i był świetnym, ale śpiewał okropnie.
- Zmień! - krzyknęłam, gdy usłyszałam swój głos w odbiorniku.
- Nie - zaśmiał się, zasłaniając ręką przyciski. - This is my..
- To przynajmniej jej nie kalecz! - próbowałam go przekrzyczeć.
Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom. Przed głównymi drzwiami Zosia bawiła się z pieskami.
- Gdzie byliście? - spytała, gdy nas zauważyła.
- Przejechać się. - odpowiedziałam, podchodząc do niej. - Nadałaś już im imiona?
- To jest Daisy - wskazał na mniejszego yorka. - A to Lucky..
- Dlaczego nie mają polskich imion? - zdziwiłam się.
- Bo tak miały na imię psy w filmach, w których grałaś.
- Rozumiem.. - uśmiechnęłam się. Razem z Bartmanem poszliśmy na taras. Dochodziła 19. Tak jak myśleliśmy, nic się nie zmieniło. Większość pływała w basenie. Jedyną różnicą jaką zastaliśmy był rozpalony grill.
Gdy leżałam już w swoim łóżku i czytałam "Pianistę", usłyszałam pukanie do drzwi. Chwilę później pojawił się w nich Bartman.
- Przeszkadzam? - szepnął.
- Nie.. - pokręciłam głową. - Wchodź..
- Nie mogę zasnąć.. - rzucił się na łóżko, a ono zaskrzypiało pod jego ciężarem.
- Mam ci poczytać na dobranoc? - zaśmiałam się.
- Myślałem raczej o jakimś filmie.. - wskazał na telewizor, który stał przed nami.
- Idź coś wybierz.. - skinęłam głową w tamtą stronę.
- Masz tylko jeden horror? - spytał zawiedziony.
- Tak.. Dostałam go na urodziny, chyba..
- To co włączamy?
- Nie możesz wybrać czegoś innego? - westchnęłam. Z dość pokaźnej kolekcji musiał wybrać, akurat ten.
- Boisz się?
- Nie.. Po prostu go nie lubię.
- Jest nie odpakowany.. - zmarszczył brwi.
- Dobra włącz.. - wywróciłam oczami. Wrócił na miejsce i usiadł obok mnie.
- Zawsze możesz się przytulić.. - wyszczerzył się, patrząc na ekran. Podniosłam wyżej poduszkę i ułożyłam się wygodnie. Jak będę miała trochę szczęścia to zasnę przed startem. Pierwsze sceny były wprowadzeniem do dalszej części, więc oglądałam je spokojnie. Nie pamiętam co było dalej, bo w pewnym momencie odpłynęłam..
________
Liczba komentarzy przekonała mnie, żeby dodać rozdział wcześniej.. :) Mam jeszcze jeden w zapasie, więc jeśli pod tym też będzie dużo to spodziewajcie się kolejnego już w piątek :)
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam.. ask.fm
Subskrybuj:
Posty (Atom)