czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział XXIII - "Ludzie nie do­ceniają te­go, co los im dał. - Do­piero jak to stracą, żałują że nie postąpi­li lepiej."

      Nasunęłam okulary na nos i wysiadłam z auta. Spała. Jak ja tęskniłam za tym miejscem. Opalona, szczęśliwa i gotowa do walki o Bartmana ruszyłam w stronę wejścia. Tydzień z Justinem, wśród facetów różnej narodowości uświadomił mi, że nie znajdę takiego drugiego jak on. Wiedziałam, że nadal coś do mnie czuję i postanowiłam to wykorzystać. Kogo ja oszukiwałam mówiąc, że wystarczy mi jedynie przyjaźń? Jedyną przeszkodą była Paula. Demotywowało mnie to, że jest taka miła, ale z takim wyglądem znajdzie sobie kogoś innego. Poprawiłam włosy i pchnęłam drzwi na halę. Tak jak się spodziewałam siatkarze mieli trening i podzieleni na dwie drużyny prowadzili zawzięty pojedynek. Nie chciałam im przeszkadzać, więc usiadłam z boku na trybunach i obserwowałam ich poczynania, zwracając szczególną uwagę na jednego z zawodników.
    Patrzyłam na jego mocne ataki, których nie byli wstanie odebrać przyjmujący przeciwnej drużyny. Widziałam z jaką determinacją uderza raz po raz w piłkę. Niektórzy mogą powiedzieć, że jest porywczy, ale to mi się w nim najbardziej podobało. Widziałam złość po każdym nieudanym ataku, która tutaj była niczym w porównaniu do tej, która ogarnia go podczas meczu. Patrzyłam jak wyciera czoło z kropel potu i utwierdzałam się w przekonaniu, że on musi być mój.
    Długo zastanawiałam się nad tym jak go odzyskać. Pierwszy raz to ja musiałam zabiegać o faceta, dlatego nie wiedziałam kompletnie jak się za to zabrać. Zwłaszcza, że on ma dziewczynę z którą pod względem wyglądu, a nawet charakteru, nie mogłam się mierzyć. Po wielu godzinach spędzonych na planowaniu, stwierdziłam, że najlepiej będzie jeśli będę sobą. W końcu za coś mnie pokochał.
     Trening się skończył i siatkarze schodzili z boiska. Wstałam i powoli ruszyłam w ich kierunku, zastanawiając się, który mnie pierwszy zobaczy. Nie musiałam długo czekać bo chwilę później Pit odwrócił głowę, a gdy mnie zobaczył zrobił oczy wielkości monet pięciozłotowych.
- Julka! - krzyknął zatrzymując się gwałtownie i tym samym powodując to, że idący za nim Kubiak odbił się od jego pleców. Wszyscy popatrzyli na mnie, a ja się jedynie nieśmiało uśmiechnęłam. Bycie w centrum uwagi, nie przeszkadzało mi ani trochę. Pierwszy podbiegł do mnie oczywiście Igła, miażdżąc mnie w objęciach.
- Widzę, że się za mną stęskniłeś. - mruknęłam w jego koszulkę.
- Udusisz ją.. - zaśmiał się Kubiak.
- Dzięki - zwróciłam się do niego, gdy Ignaczak mnie puścił. Przytuliłam go, a potem całą reprezentację. Na końcu podeszłam do Zbyszka, ale jego tylko przelotnie przytuliłam. - Wow. Nie jedna nastolatka umarłaby ze szczęścia na moim miejscu. - zaśmiałam się.  - Idziecie na obiad?
- Idziesz z nami? - spytał Możdżon.
- Pewnie.

- Na ile przyleciałaś? - spytał Kubiak, gdy siedzieliśmy wszyscy przy długim stole.
- Nie wiem dokładnie. - wzruszyłam ramionami. - Na pewno na kilka tygodni. Jutro mam nagranie do programu Wojewódzkiego, a potem chce się zająć ślubem taty i Laury.
- Wiesz z kim będziesz u Kuby?
- Z tego co wiem to z Wojtkiem Szczęsnym..
- A jak się trzyma Justin? - zagadnął Igła.
- Cóż.. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Powiedzmy, że tydzień na Karaibach pomógł mu zapomnieć o Sarze.
- Zabalowaliście? - zaśmiał się.
- Troszeczkę.. - mruknęłam cicho, grzebiąc widelcem w ziemniakach. Wszyscy się zaśmiali. - A jak treningi?
- Wyczerpujące.. - odpowiedział mi Ziomek. - Wiesz, trenujemy dwa razy dziennie, ale za to weekendy mamy wolne. W piątek rano ostatni trening.
- No to zapraszam do mnie na weekend. Poznacie mojego kuzyna. - powiedziałam podekscytowana.
- Nie chce zostawiać dzieciaków znów samych.. - mruknął Igła.
- To weź je ze sobą, na pewno się dogadają z Zosią. - popatrzyłam na zegarek. - O mój Boże.. Muszę lecieć.. Zaraz przyjeżdża moja przyjaciółka, a muszę ją ostrzec zanim spotka Sama.. - wstałam szybko.
- Dlaczego masz ją ostrzegać?
- Bo Sam zaliczył jedną trzecią dziewczyn w USA.. Jej nie dam mu ruszyć. - odparłam wojowniczo. - W weekend wszystkich, którzy mogą widzę u siebie. - rzuciłam przez ramię i wyszłam ze stołówki.


Po dwugodzinnej podróży weszłam w końcu do domu. Na szczęście Hani jeszcze nie było. Wyszłam na taras, gdzie Sam pływał w basenie.
- Nie ma nikogo? - spytałam.
- Wszyscy poszli do kina. - odpowiedział, po czym znowu się zanurzył.
- Zaraz przyjedzie moja przyjaciółka i chce cię prosić o to, żebyś trzymał ręce przy sobie. - upomniałam go, gdy ponownie dopłynął do mnie.
- Jak wygląda?
- Sam! - syknęłam.
- Dobra, nie zbliżę się do niej nawet. - uniósł ręce do góry. - Ale za to pokażesz mi wieczorem jakieś warszawskie kluby.
- Zastanowię się.. - mruknęłam, wchodząc ponownie do domu. Nie wiem co dziewczyny w nim widzą. Nie powiem przystojny był, ale zdecydowanie myślał inną częścią ciała, niż inni. Już po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i pobiegłam otworzyć.
- Cześć! - pisnęła i mnie przytuliła.
- Hej - zaśmiałam się.
- Boże, ale ja cię dawno nie widziałam.. - pokręciła głową.
- Chodź pokaże ci pokój. - weszłyśmy po schodach do góry i pokazałam jej jeden z największych pokoi, który znajdował się też najdalej od pokoju Sama.
- A panny doskonałej nie będzie? - spytała z grymasem na twarzy.
- Nie. - pokręciłam głową. - Majka jest z Damianem na wakacjach i mogłabyś się tak nie krzywić, mówiąc o niej? - poprosiłam. Wiedziałam, że za sobą nie przepadają, ale mogła by chociaż  udawać.
- Przepraszam. - uśmiechnęła się. - No to opowiadaj.. Tyle się naczytałam na twój temat. Rozstałaś się z Ianem bo miałaś romans z jednym z tych przystojniaków? I to z tym, który wtedy tak na ciebie patrzył? Poza tym co to za imprezy, na których tak zaszalałaś? I jak mogłaś zrobić to beze mnie? A najważniejsze.. Co to za facet w twoim basenie? - spytała, patrząc przez okno. 
- To mój kuzyn. Nie zawracaj sobie nim głowy.. On do myślenia, nie wykorzystuje mózgu tylko inną część ciała. Zaliczył połowę USA i przyleciał do Polski szukać nowych zdobyczy.
- Ale ma ciało.. - westchnęła. Ukryłam twarz w poduszkę i jęknęłam.
- Nieważne.. - skoczyła na łóżko obok mnie. - Słucham, chce wiedzieć wszystko co się działo.

Po godzinnej rozmowie w końcu wyszłyśmy z pokoju. W salonie wpadlyśmy na Sama, który w samym ręczniku oglądał mecz piłki nożnej. Gdy nas zobaczył, a raczej gdy ją zobaczył uśmiechnął się pod nosem.
- Sam to jest właśnie Hania.
- Miło mi cię poznać. Niestety, nie mogę podać ci ręki bo Julie mi zabroniła się do ciebie zbliżać.. Robi się sztywna - wzruszyłam ramionami.
- Wiesz dobrze o co mi chodziło. I wcale nie jestem sztywna  - oburzyłam się. - Idziemy robić kolację. Na co masz ochotę?
- Mam ochotę zjeść na mieście. O której wychodzimy?
- Przepraszam, ale ja dzisiaj nie mogę. Zapomniałam, że jutro mam nagranie do Wojewódzkiego. Nie mogę iść tam niewyspana i na kacu.
- Ja mogę z tobą pójść. - zaproponowała nieśmiało Hania.
- Znasz tutaj jakieś fajne kluby? - wstał i podszedł do niej uśmiechając się zawadiacko.
- Kilka.
- Dasz mi sekundkę? Ubiorę się tylko.. - powiedział i nie czekając na odpowiedz ruszył po schodach.
- Masz coś przeciwko? - spytała cicho.
- Nie, spoko.. - machnęłam ręką. - Tylko nie licz na wielką miłość z moim kochanym kuzynem i błagam nie daj się zaciągnąć do łóżka..
- Nie jestem głupia. - odparła stanowczo. - Może ja też powinnam się przebrać? Mogę coś od ciebie pożyczyć? - zrobiła maślane oczy. Westchnęłam i skinęłam głową. Pisnęła ze szczęścia i pobiegła do mojej garderoby. To by było na tyle, jeśli chodzi o trzymanie ich z daleka od siebie.


  Siedziałam samotnie na kanapie z pudełkiem wielkiej pizzy, oglądając jakąś denną komedie. Kto wymyśle takie badziewia? Kobieta spotyka idealnego faceta, który dziwnym zbiegiem okoliczności jest sam, zakochują się w sobie po trzech randkach, kłócą się, a potem niespodziewanie, któreś z nich wybacza partnerowi. Błagam.. Przecież to jedna wielka bajka. Potem kobiety szukają idealnego mężczyzny co zwykle kończy się wielkim rozczarowaniem. Gdybym była mężczyzną głosowałabym na zakazanie produkcji takich gniotów. Zbulwersowana wyłączyłam telewizor, przerwając romantyczny moment, w którym "niespodziewanie" sobie wybaczają. W tej samej chwili do domu weszła Laura, a za nią tata ze śpiąca Zosią na rękach.
- Daj położę ją. - szepnęła Laura. Weszła z nią po schodach, a tata opadł na kanapę obok.
- Jesteś sama? - spytał.
- Tak. Sam i Hania poszli do klubu. Jak było w kinie?
- Jeśli miałbym dziesięć lat i lubiłbym bajki to byłoby świetnie. Za to na kolacji było bardzo przyjemnie. Miałaś kontakt z mamą?
- Nie, nie odzywała się do mnie.
- Wiesz.. Dzisiaj sobie coś uświadomiłem..
-  To, że nie jesteś już taki młody? - zaśmiałam się.
- Nie. - odpowiedział stanowczo, ale z uśmiechem. - Uświadomiłem sobie, że nigdy nie byliśmy prawdziwą rodziną. Ciągle pracowaliśmy, a dla ciebie nigdy nie mieliśmy czasu. My cię w ogóle nie wychowywaliśmy.. - zamyślił się.
- Rozejrzyj się, babcia dała radę.
- O to się akurat nigdy nie bałem.Wiedziałem, że zajdziesz daleko. Jesteś ambitna, inteligentna i zawsze wiedziałaś czego chcesz..
- Wow. - uniosłam brwi ze zdziwienia.
- Wiem, że nie mówiliśmy ci tego, ale oboje byliśmy i nadal jesteśmy z ciebie dumni. Masz wielkie serce, pomogłaś tylu osobom i wiem, że nie skrzywdziłabyś nikogo. Doszłaś do tego wszystkiego sama. I mama też tak uważa, tylko nie potrafi ci tego powiedzieć. Sądzę, że powinnaś się do niej odezwać.
- Masz rację.. - przytaknęłam. - Zadzwonię do niej jutro i się umowie. A teraz idę spać. Jutro muszę wcześnie wstać, a nie chce wyglądać jak zombie. Dobranoc. - wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Kocham cię córeczko.. - powiedział cicho. Odwróciłam się i spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiem, czy kiedykolwiek to słyszałam. Może gdy byłam mała i tego nie pamiętam?
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam i weszłam po schodach. Dziwnie się czułam i to bardzo. Z całej jego wypowiedzi najbardziej poruszyło mnie to, że jego zdaniem mam wielkie serce i nie skrzywdziłabym nikogo. Od razu pomyślałam o Pauli. Nie zasłużyła na to, żeby cierpieć. To ja zawaliłam sprawę, nie ona. Może tak musiało być? Może ja nie zasługuję na Zbyszka, tak jak ona. Na pewno będzie z nią szczęśliwy. Poza tym skoro do niej wrócił musi ją kochać, a ja nie mam prawa im tego niszczyć. Nie wiele myśląc wybrałam numer Bartmana i przyłożyłam telefon do ucha.
- Słucham.. - usłyszałam jego niepewny głos.
- Cześć, obudziłam cię?
- Nie, nie spałem. Stało się coś?
- Nie, nie.. Chciałam ci tylko powiedzieć, że chcę, żebyśmy mimo wszystko zostali przyjaciółmi. 
- Wiem, mówiłaś mi już to..
- Ale teraz mówię to na prawdę. Mam nadzieję, że przyjedziesz w weekend z chłopakami i Paulą. Bardzo mi na tym zależy, żeby było normalnie.
- Postaram się. - odpowiedział. Słychać było, że jest zbity z tropu.
- Cieszę się i do zobaczenia w piątek. - pożegnałam się i rozłączyłam.

________________________
Dziękuję za motywację i proszę o jeszcze haha :) Kolejny rozdział za nami :) Następny w niedziele :)

5 komentarzy:

  1. Ojjj niech ta Jula nie bd taaaaka dobra przesadnie;)) mam nadzieję że zmieni zdanie i powalczy o Zbyszka, zresztą co ja mówię, napewno tak będzie;D czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, do następnego!;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Julka! walcz! czekam na następny genialny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://zmianynalepsze.bloa.pl/ Zapraszam ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. co ta Julka taki słomiany zapał ma? xd niech walczy o Zbyszka do końca a nie.. xd
    no a rozdział świetny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaintrygował mnie ten Sam :D mam nadzieję, że rozszerzysz trochę jego wątek ;D No i liczę na to, że Justin się jeszcze pojawi :D

    Pani XxX

    OdpowiedzUsuń