Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś nudny film. Po 30 minutach nadal nie wiedziałam o czym jest.
- Idę się kąpać. - westchnęłam, zdejmując bluzkę i idąc w stronę łazienki. Po chwili poczułam wielkie ręce Zbyszka na biodrach i jego oddech na karku.
- Mogę iść z tobą? - wymruczał mi do ucha i zaczął całować mnie w szyję.
- Podobno jesteś zmęczony.. - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Odwrócił mnie przodem do siebie i musnął moje usta.
- Czuję się w pełni sił.. - popatrzył mi w oczy, po czym przyciągnął mnie mocno do siebie..
Po tygodniu spędzonym na wspólnym mieszkaniu było znacznie lepiej. Coraz mniej się kłóciliśmy, bo każdy z nas powiedział czego oczekuję. Musiałam się ustatkować i wprawiać się do roli żony i w przyszłości matki. Codziennie gotowałam obiady, co nie było dla mnie wielkim poświęceniem. Zbyszek był największym fanem mojej kuchni, więc rekompensował mi to zachwyconą miną po każdym posiłku. W kwestii spania, zdecydowaliśmy się zmieniać co tydzień. Podzieliliśmy się obowiązkami w domu tak, żeby każdy miał trochę czasu wolnego. Często wychodziłam z Iwoną i Olą na zakupy lub po prostu na kawę. Weekendy spędzaliśmy u znajomych, a raz nawet pojechaliśmy do Warszawy, odwiedzić rodziców. Zaczęliśmy rozmawiać też o ślubie. Datę ustaliliśmy na sierpień, zaraz po Lidze Światowej, a przed Mistrzostwami Europy.
Pewnego lipcowego dnia obudziłam się i od razu pobiegłam do toalety, czując, że zaraz zwymiotuję. Wyszłam cała blada i opadłam ponownie na łóżko. Może zjadłam coś nieświeżego? Wczoraj urządziliśmy ze Zbyszkiem kolację pożegnalną, bo dzisiaj z samego rana wyjechał do Spały. Tak, to na pewno ten kurczak. Po 20 minutach wstałam i poszłam się ogarnąć do łazienki. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, uświadamiając sobie, że mam ochotę na truskawki. No tak, oczywiście ich nie ma. Westchnęłam i wyjęłam jajka, żeby zrobić sobie jajecznicę. Stojąc nad patelnią, spojrzałam na kalendarz i zmarszczyłam brwi. To nie możliwe.. Wyłączyłam gaz i poszłam po telefon. Zadzwoniłam do mojego ginekologa umawiając się na popołudniową wizytę. Nie, to przecież niemożliwe.. Tylko mi się wydaje.. Może się pomyliłam? Zjadłam śniadanie i wyszłam na miasto załatwić kilka spraw. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że mogę być.. Nie, nie mogę. O 14 byłam już u ginekologa. Zrobił mi wszystkie badania i wertując kartki uśmiechał się coraz szerzej.
- Gratuluję.. Jest pani w ciąży. - powiedział, a ja zaniemówiłam z wrażenia. Spodziewałam się tego, ale i tak ta wiadomość mnie zaskoczyła. Ja? W ciąży? Cała blada wyszłam z gabinetu, nie wiedząc jak się zachować. Cieszyłam się. Miałam mężczyznę, który mnie kocha i wiedziałam, że się ucieszy, ale.. Nie byłam na to gotowa. Inaczej sobie to wszystko zaplanowałam. Najpierw miał być ślub, a potem dziecko. Usiadłam na jednej z ławek obok placu zabaw i patrzyłam na bawiące się dzieci. Już niedługo będę tu przychodzić z małą Leną. Nie wiem dlaczego byłam przekonana, że to będzie dziewczynka. Już nie długo będę miała prawdziwą rodzinę. Będę miała małą kruszynkę, którą będę się zajmowała. Na moich oczach będzie stawiała pierwsze kroki, będzie wypowiadała pierwsze słowa. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Zbyszka. Już miałam naciskać zielona słuchawkę, gdy uświadomiłam sobie, że to nie jest najlepszy sposób na poinformowanie go o tym, że zostanie ojcem. Jejku, nadal w to nie mogłam uwierzyć. Będziemy mieli dziecko! Wiedziałam, że będę najlepszą matką na świecie.
W piątek wieczorem czekałam na Zbyszka z kolacją. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć na miejscu. Chodziłam z pokoju do kuchni i z kuchni do pokoju. W końcu usłyszałam, że drzwi się otwierają i do mieszkania wchodzi mój narzeczony. Wybiegłam rzucając mu się na szyję.
- Aż tak się stęskniłaś? - spytał, ze śmiechem.
- Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę salonu.
- Wow.. - popatrzył na nakryty stół. - Zawsze będziesz mnie tak witać?
- Jeśli będę miała taką informację jeszcze kiedyś, to możesz się tego spodziewać. - odpowiedziałam z wielkim bananem na twarzy.
- Boję się zapytać jaka to informacja, skoro jesteś, aż tak rozpromieniona.. - pokręcił głową, patrząc na mnie z ciekawością.
- Lepiej usiądź.. - powiedziałam wskazując na krzesełko przy stole. Usiadł, zdejmując kurtkę, którą rzucił na kanapę.
- Pamiętasz jak byliśmy w Paryżu i rozmawialiśmy o wnukach i tych sprawach?
- Pamiętam..
- I pamiętasz to jak mówiłeś, że chciałbyś mieć ze mną wnuki?
- No pamiętam..
- A żeby mieć wnuki to trzeba mieć najpierw dzieci, prawda?
- Prawda. - skinął głową. - Chcesz starać się o dziecko, tak?
- Właściwie.. Chodzi o to, że nie musimy się już starać.. - powiedziałam, uśmiechając się nieśmiało. Na początku nie wiedział o co mi chodzi, ale potem na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.
- Czekaj, ta długa przemowa była po to, że powiedzieć mi o tym, że jesteś w ciąży? - spytał zszokowany.
- Może przesadziłam ze wstępem, ale właśnie to chciałam ci powiedzieć. - odparłam, patrząc na niego i obserwując jego reakcję.
- Chcesz powiedzieć, że będziemy mieć dziecko? - wstał i zakrył usta dłonią. Skinęłam jedynie głową, a zaraz potem byłam już w jego ramionach. Oderwaliśmy się od siebie po chwili. Aż tak szczęśliwego nie widziałam go nigdy. - O mój Boże.. - westchnął, opadając na krzesełko. - Będę miał syna..
- Skąd wiesz, że to będzie syn? Ja jestem przekonana, że to będzie dziewczynka. - powiedziałam siadając obok niego.
- Nie ma takiej opcji. To będzie syn. Nauczę go grać w siatkę.. - rozmarzył się.
- A jak odziedziczy po mamie duszę artystyczną? I będzie chciał zostać aktorem na przykład?
- To postaramy się o drugiego syna, który będzie siatkarzem. - wzruszył ramionami. - Bartman Junior. - westchnął ponownie. Patrzyłam na niego rozczulona. - Kocham Cię. - szepnęłam i go pocałowałam.
Miesiąc później...
- Ja Zbigniew biorę Ciebie Julio za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Julia biorę Ciebie Zbigniewa za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Dwa lata później...
- Ona jest prześliczna. - powiedział Justin, patrząc na moją córeczkę.
- Po tatusiu. - odpowiedział Zbyszek, trzymając małą na rękach.
- Wiesz.. Bardziej podobna jest jednak do Julki. Mają identyczne oczy.. - zauważył Igła, uśmiechając się do niego złośliwie.
- Daj położę ją spać. - podeszłam do mojego męża, ale on się odsunął.
- Ja to zrobię. - odparł szybko i wyszedł z pokoju. Popatrzyłam z uśmiechem na drzwi.
- Kto by pomyślał, że z Zibiego będzie taki tatuś.. - zaśmiał się Pit.
- Lenka jest jego oczkiem w głowie. Prawdziwa córeczka tatusia.
- A pamiętacie jak przez 9 miesięcy powtarzał w kółko, że będzie miał syna, którego nauczy grać w siatkę? - spytał Igła.
- Spokojnie. Już zapowiedział, że Lenka będzie atakującą w reprezentacji kobiet. - pokręciłam głową.
- Cały Zbych.. - mruknął Pit, nadal się śmiejąc.
- Już późno.. Powinniśmy się zbierać. - zauważyła Iwona, patrząc na zegarek, a reszta wstała. Pożegnałam ich i weszłam do pokoju Lenki. Oparłam się o framugę drzwi i popatrzyłam na moją małą, śpiącą rodzinę. Kiedyś myślałam, że moim niespełnionym marzeniem jest siatkówka, teraz wiem, że moje największe marzenie właśnie się spełniało. Mam wspaniałego męża, cudowną córeczkę i pracę, która sprawia mi radość. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, a kiedyś myślałam, że bez siatkówki to nie będzie możliwe..
__________________________
Wiem, że nie tego się spodziewaliście. Wiem, że niektórych może to rozczarować bo spodziewali się jakiegoś zamieszania. Chciałam pokazać moment w którym dowiadują się o ciąży, chciałam pokazać Wam Lenkę i to jak bardzo jest podobna do rodziców. Zrobiłam tak, a nie inaczej.. Przepraszam jeśli kogoś rozczarowałam. Zajrzyjcie na stronę w sobotę :)
Kolejne opowiadanie o siatkarzach? Być może. Historia młodej piosenkarki i aktorki, która wydawać by się mogło jest prawdziwą szczęściarą spełniającą marzenia.. Nic bardziej mylnego.. Jej marzenie to boisko, piłka i siatka.. Co się stało, że skończyła na scenie? I jaką rolę w tej całej opowieści będą mieć siatkarze, a szczególnie jeden?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trololo Zbych-ojciec przeuroczy ;) rozumiem że w sobotę epilog... Cieszę się że wszystko się dobrze kończy ale wcale nie mam ochoty rozstawać się z ta ekipą...
OdpowiedzUsuńZakładam epilog w sobotę.Szkoda,bo to opowiadanie jest świetne z resztą tak jak o Luśce i Bartku.Mam nadzieje,że powstanie jeszcze jakaś historia.. :))
OdpowiedzUsuńJuż koniec? Tak bez ostrzeżenia? wieeeelka szkoda bo opowiadanie jest super;)
OdpowiedzUsuńło matko boska częstochowska, ahh szkoda ze to juz koniec ;c
OdpowiedzUsuńale rozdzial klasa :D
ojeej ^^ jaki fajny happy end :D ale szkoda że już end ;((((
OdpowiedzUsuń