poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział XXVIII - "Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi."

Wróciłam do domu pierwsza. Nie czekając na Zbyszka weszłam do sali, w której odbywało się przyjęcie. Przy stole zostało niewiele osób, a na parkiecie kołysało się zaledwie kilka par. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w kierunku Justina, który rozmawiał z Igłą.
- Co ci się stało? - spytał Justin, mierząc mnie wzrokiem. - Włosy masz w takim stanie, jakby piorun w nie walnął. - dodał. Przeczesałam je palcami i związałam niedbale.
- Na dworze jest wilgotno. - mruknęłam.
- Gdzie jest Zbyszek?
- Zaraz przyjdzie. - odpowiedziałam. Nie chciałam rozmawiać o nim przy Igle. Nie wiedziałam ile wie, a wplątywanie go w to wszystko nie było dobrym pomysłem. - Przeszkodziłam wam? - spytałam, patrząc na nich.
- Nie, nie.. - zaprzeczył szybko Igła. - Ja i tak idę już spać. Dobranoc. - wstał z uśmiechem i ruszył po schodach do swojego pokoju.
- A więc gdzie jest Zbyszek? - powtórzył pytanie.
- Pokłóciliśmy się i wracał inną taksówką. - odparłam, nalewając sobie soku.
- O co tym razem poszło?
- O to, że oboje jesteśmy egoistami i związaliśmy się z osobami, których nie kochamy.
- Jeżeli oboje to wiecie to dlaczego się pokłóciliście? - spytał, marszcząc brwi. Nie odpowiedziałam tylko wzruszyłam ramionami. Sama tego nie rozumiałam. - Wiesz, może to i lepiej, że nie jesteście razem. Z waszymi charakterami pozabijalibyście się jeszcze przed ślubem. - westchnął. - A co was tak wzięło na rozmowę o tym?
- Przespaliśmy się. - mruknęłam cicho, ale wystarczająco głośno, aby spowodować to, że zakrztusił się sokiem.
- Słucham?
- Przecież słyszałeś.
- Chcesz mi powiedzieć, że zdradziłaś Iana ze Zbyszkiem? - spytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Skinęłam głową. - Wiedziałem, że tak to się może skończyć, ale myślałem, że nie jesteś tego typu dziewczyną.. - pokręcił głową.
- Tego typu dziewczyną? - powtórzyłam, nie rozumiejąc.
- Julka myślałem, że kto jak kto, ale ty nie posuniesz się do czegoś takiego. Wiesz, że jesteś moją przyjaciółką i wspieram cię zawsze, nie zależnie od tego co zrobisz. Ale jestem też przyjacielem Iana, który nie zasłużył sobie na takie coś. Wiesz co do ciebie czuję. Skoro nie czujesz do niego tego samego to po jaką cholerę robisz mu nadzieję?! - wycedził przez zaciśnięte zęby. Pierwszy raz widziałam go tak zdenerwowanego. - Wyobrażasz sobie jak się poczuję gdy się o tym dowie? Bo mam nadzieję, że stać cię na to, żeby mu o tym powiedzieć.
- Mam taki zamiar. - mruknęłam cicho, bojąc się tego co powie dalej. - Nie rozumiem dlaczego tak się wściekasz. Wiem, że zrobiłam źle i naprawdę mi przykro, ale sam kazałeś mi o niego walczyć.. - dodałam. Mój temperament widocznie nie pozwalał mi pozostawać bierną, gdy ktoś mnie atakował.
- Walczyć, ale po tym jak zerwiesz z Ianem. Czy to nie ty bałaś się, że zranisz Paulę? A teraz co zrobiliście? Skrzywdziłaś ją jeszcze bardziej! Nie wiem, czy naprawdę tak trudno zrozumieć , że inni ludzie też mają uczucia? - spytał, wstając. - Macie racje ze Zbyszkiem jesteście cholernymi egoistami. - dodał i ruszył szybkim krokiem po schodach. Patrzyłam jak odchodzi wryta w krzesełko na którym siedziałam. Ukryłam twarz w dłonie i głośno westchnęłam.
- Kochanie wszystko w porządku? - usłyszałam za sobą głos Laury. Odwróciłam się i zobaczyłam ją, a koło niej rozradowanego tatę.
- Tak, tak. - odpowiedziałam szybko, wstając. Nie mogłam zepsuć im tej nocy moim humorem. - Po prostu jestem zmęczona..
- Chcielibyśmy ci za wszystko  podziękować. Za przygotowanie tego wszystkiego, za bycie moją świadkową i za prezent ślubny, którego niestety nie możemy przyjąć..
- A to dlaczego? - spytałam, marszcząc brwi.
- Miesiąc na 3 wyspach świata.. - Laura popatrzyła na mnie unosząc brwi. Dominikana, Szeszele i Malediwy.. Nad czym tutaj się można zastanawiać?
- Nie mogłam się zdecydować, którą wybrać, więc spędzicie trochę czasu na każdej z nich. - wyjaśniłam. - Nie przyjmę biletów z powrotem, więc się zmarnują.. - wzruszyłam ramionami.
- Przecież to musiało kosztować majątek..
-  Nie skromnie powiem, że zarabiam baaaardzo dobrze, więc tym nie musicie się przejmować. Jutro się pakujecie i wieczorem wylatujecie razem z Zosią. - powiedziałem tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
- Jesteś wspaniała. - westchnęła z wielkim uśmiechem na twarzy. Przynajmniej ona tak uważa.
- Jeszcze raz dziękujemy. - dodał tata, przytulając mnie.
- Nie ma za co. - odparłam. - A teraz mi wybaczcie, ale idę się położyć.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam śpiącego Iana. Jeśli po rozmowie ze Zbyszkiem i Justinem było mi przykro, to nie potrafiłam nazwać tego uczucia, które teraz mi towarzyszyło. Mieli rację byłam egoistką, cholerną egoistką, która nie liczyła się z uczuciami innych. Jak on się poczuję, gdy jutro dowie się, że spieprzyłam wszystko? Jak zareaguję, gdy dowie się, że zdradziłam go gdy on sobie smacznie spał w naszym łóżku? Katowałam sie tymi pytaniami, wyobrażając sobie możliwe odpowiedzi. Wiedziałam, że nie mogę położyć się obok niego. Nie po tym wszystkim co się stało w ciągu ostatnich godzin. Wzięłam piżamę i wyszłam, szukając wolnego pokoju. Na przedpokoju zatrzymałam się gwałtownie bo ból w klatce piersiowej mnie sparaliżował. Osunęłam się powoli na ziemie i usiadłam, próbując oddychać głęboko. Po chwili ustał, a ja wstałam i powoli ruszyłam dalej.


Obudziły mnie promienie porannego słońca. Spojrzałam na zegarek i podniosłam się gwałtownie, widząc, że wskazówki zegarka pokazują 13. Co prawda poszłam spać o 4 nad ranem, ale to nie powód, żeby przespać połowę następnego dnia. Ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni i salonie panowało zamieszanie. Panował straszny gwar, bo wszyscy zawzięcie wspominali wczorajsze wesele. Podeszłam do lodówki, obok której stał Justin, ale gdy mnie zobaczył odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł z pomieszczenia. Powoli dom pustoszał, a ja odprowadzałam gości do wyjścia. W końcu wstał Ian. Wszedł do kuchni i podszedł do mnie, chcąc się przytulić. Odsunęłam go nieśmiało.
- Musimy porozmawiać.. - wyrzuciłam z siebie i ruszyłam w stronę wyjścia. Usiadłam na tarasie, na którym o dziwo nie było nikogo.
- Julie jeśli chodzi o to, że wczoraj tak się upiłem to przepraszam. Naprawdę cię przepraszam. Wiem, że nie powinienem i jeśli chcesz to mogę ci przysiąc, że więcej nie wezmę alkoholu do ust. - zaczął się usprawiedliwiać, a ja patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Co? - spytałam, zbita z tropu. - Nie o tym chciałam rozmawiać. - dodałam. Po jego przeprosinach z tak błahego powodu czułam się jeszcze gorzej.
- No to o czym? - teraz to on wydawał się być zaskoczonym.
- Musimy się rozstać. - wypaliłam bezpośrednio. - I to nie twoja wina. Nie zrobiłeś nic złego. Po prostu.. - urwałam na chwilę. - Ja cię nie kocham. Przepraszam, że zrobiłam ci nadzieję. Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej, że nie czuję do ciebie tego samego.
- Julie przecież ja cię do niczego nie zmuszam. Rozumiem. - odparł smutno. - Przykro mi bo naprawdę cię kocham, ale nie chcę żebyś robiła coś wbrew sobie.
- To nie wszystko.. - spuściłam wzrok. Nie byłam w stanie patrzeć mu w oczy. - Zdradziłam cię wczoraj..
- Co?
- Poszłam się przejść ze Zbyszkiem i.. i to się jakoś stało.. - powiedziałam cicho.
- Zdradziłaś mnie ze Zbyszkiem, gdy spałem? - spytał, chcąc się upewnić. Skinęłam lekko głową.
- Ian przepraszam.. - popatrzyłam na niego błagalnie. Chciałam dostrzec w jego oczach choć iskierkę przebaczenia, ale widziałam jedynie oczy pełne bólu.
- Sądzę, że powinienem już iść. - odparł, wstając. Bez słowa patrzyłam jak odchodzi i znika za drzwiami domu. Wolałabym, żeby na mnie na krzyczał. Jego spokojne cierpienie było w tym wszystkim najgorsze. Po chwili weszłam do domu, ale Ian razem z Justinem zdążyli się już pożegnać ze wszystkimi i wyszli głównymi drzwiami. Ruszyłam za nimi, sama tak naprawdę nie wiedziałam po co. Na parkingu siedziała Zosia, a obok niej Zbyszek i o czymś rozmawiali, bawiąc się przy tym z małymi yorkami. Gdy zobaczył chłopaków, wstał chcą się z nimi pożegnać, ale tak jak ja, nie spodziewał się tego co stanie się za chwilę. Ian, chyba nie mógł dalej być równie spokojny jak dotąd i walnął Zbyszka z całej siły. Zosia pisnęła, ja stałam jak wryta w ziemie, a Ian i Justin bez słowa wsiedli do auta i odjechali. Podbiegłam do Zbyszka, który stał trzymając się za nos.
- Wszystko ok? - spytałam przerażona. On jedyne skinął głową. - Chodź do domu. Dam ci lód.
- Julka czemu Ian uderzył Zbyszka? - usłyszałam ciche pytanie Zosi. Kucnęłam na przeciwko niej i złapałam ją za ręce.
- Nic się nie stało skarbie. To są sprawy dorosłych. Idź daj im wody, bo chyba chce im się pić, ok? - uśmiechnęłam się do niej, a ona pobiegła do domu. W milczeniu szłam z Barmanem do kuchni. Wyciągnęłam z zamrażarki torebkę z lodem i podałam mu ją. W tym samym momencie do kuchni weszła gromada siatkarzy z partnerkami i Paulą. Wszyscy mieli ze sobą już spakowane torby.
- Co ci się stało? - spytał Igła, patrząc na Zibiego.
- Nie zauważył szafki.. - odpowiedziałam za niego, na co oni wybuchnęli śmiechem.

Oczami Zbyszka...

Wszedłem razem z Paulą do jej mieszkania w Warszawie, gdzie miałem dzisiaj nocować. Jednak uprzedziłem rodziców, że zatrzymam się u nich. Całą noc zastanawiałem się jak mam jej to powiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że najlepszy będzie po prostu spontan.
- Jesteś głodny? - usłyszałem jej głos dobiegający z kuchni.
- Nie. - krzyknąłem, siadając na kanapie. Wróciła z dwoma kubkami herbaty i usiadła obok mnie.
- To co robimy? - spytała, patrząc na mnie podekscytowania. - Film? Kino? Spacer?
- Musimy porozmawiać. - odparłem i usiadłem wygodniej.
- O czym?
- Musimy się rozstać. - wypaliłem prosto z mostu. Nigdy nie byłem mistrzem dyplomacji. - Chodzi o to, że.. Nie kocham cię. Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale nie chce robić ci niepotrzebnej nadziei, a potem cię zranić..
- Myślisz, że teraz mnie nie ranisz?
- Jest coś jeszcze.. - mruknąłem, nie patrząc jej w oczy. - Zdradziłem cię..
- Słucham? - spytała, wstając. - Z kim?
- Z Julką.. Wczoraj wieczorem poszliśmy się przejść i to się jakoś stało.. - zacząłem, patrząc na nią przepraszającym wzrokiem. Stało się to czego najbardziej się bałem. Oczy jej się zaszkliły, a po chwili po policzku spłynęła pierwsza łza.
- Sądzę, że powinieneś już iść. - szepnęła, odwracając się do mnie tyłem.
- Paula ja.. - zacząłem, ale przerwałem gdy na mnie popatrzyła. Jej oczy były pełne bólu.
- Wyjdź. - wycedziła przez zaciśnięte zęby i wyszła do łazienki. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z mieszkania, czując się jak największa świnia na świecie.

Oczami Julki...

W poniedziałek obudziłam się w pustym domu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że obudził mnie dzwonek telefonu, a nie budzik.
- Słucham. - powiedziałam zaspanym głosem, przykładając telefon do ucha.
- Dzień dobry. - usłyszałam głos mojego lekarza. - Z tej strony doktor Janicki. Otrzymaliśmy właśnie pani wyniki badań. Byłbym wdzięczny, gdyby jak najszybciej pani przyjechała do mojego gabinetu.
- Nie ma sprawy.. - mruknęłam w poduszkę. - Będę za godzinę.
- Czekam. - odparł, po czym się rozłączył. Wstałam niezgrabie z łóżka i weszłam pod prysznic. Ubrałam się i zjadłam w biegu śniadanie.
Oczywiście się spóźniłam i zdyszana wbiegłam do gabinetu.
- Jestem. - opadłam na krzesełko na przeciwko doktora.
- Cieszę się, że panią widzę. Jak już wspomniałem dostałem pani wyniki badań i dlatego chciałem się z panią jak najszybciej zobaczyć.
- Rozumiem, że wie pan już na pewno, że te zawroty głowy spowodowane są osłabieniem organizmu?
- Powód tych zawrotów jest inny. Muszę zadać pani kilka pytań. Skarży się pani może na ból w klatce piersiowej?
- Kilka razy taki odczułam.
- A omdlenia?
- Raz mi się zdarzyło, ale lekarz powiedział, że spowodowane jest to osłabieniem organizmu.
- Nadmierna potliwość?
- To znaczy.. - zawahałam się, lekko uśmiechając - Pocę się jak każdy inny człowiek. Nie sądzę, żeby ilość mojego potu można było nazwać nadmierną.
- Moje podejrzenia są niestety prawdziwe. Zawroty głowy są spowodowane chorobą, a nie osłabieniem organizmu.
- Chorobą? - powtórzyłam zdziwiona. - Ale jaką?
- Jest to jedna z odmian wad serca - odpowiedział, poważnie. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc nic. Pierwszy raz słyszałam o czymś takim. Chyba to zauważył bo kontynuował dalej.- Polega na występowaniu samoistnego, zwykle asymetrycznego przerostu lewej komory serca. - zaczął tłumaczyć mi co jest nie tak, czym to jest spowodowane. Próbowałam wyłapać najważniejsze stwierdzenia z tej całej medycznej paplaniny. - Objawy mogą się ujawnić klinicznie w różnym wieku, zarówno we wczesnym dzieciństwie w wieku dojrzałym i podeszłym. Część chorych jest zagrożonych wystąpieniem powikłań takich jak: nagły zgon sercowy, udar mózgu i niewydolność serca..
- Chce pan powiedzieć, że mogę w każdej chwili kopnąć w kalendarz, tak? - przerwałam mu.
- Średnia roczna umieralność wynosi..
- Nie obchodzi mnie średnia roczna umieralność. - znów weszłam mu słowo. - Chcę wiedzieć, czy jest szansa, że jutro sie już nie obudzę?
- Proszę nie dramatyzować. Zgon sercowy możemy wykluczyć bo następuję w ciągu godziny od pierwszych objawów choroby serca. W pani przypadku najbardziej realnym zagrożeniem może być niewydolność serca.
- Mogę to leczyć? Czy mam żyć w ciągłym strachu?
- Oczywiście, że jest możliwość leczenia. Wiem, że ma pani możliwość, więc proponował bym leczenie w Niemczech, mają tam jedną z najlepszych klinik kardiologicznych na świecie.
- No cóż.. Przemyślę to wszystko. Dziękuję. - wstałam i wyciągnęłam do niego rękę.
- Proszę myśleć pozytywnie. To nie jest nowotwór. - powiedział, kojącym głosem. Uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam z gabinetu.
Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do samochodu. Wyjęłam telefon, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie mam do kogo zadzwonić. Justin i Ian byli na mnie wściekli. Laura i tata byli w podróży poślubnej, której za nic w świecie nie chciałam im zepsuć. Zbyszek i reszta chłopaków miała na głowie Mistrzostwa Europy, nie mogłam ich rozpraszać. Hania poleciała do Stanów razem z Samem, a na żalenie się przez telefon nie miałam ochoty. Majka.. Nie rozmawiałam z nią od bankietu. Ostatnią osobą z którą mogłam porozmawiać była mama. Wyobraziłam sobie naszą rozmowę, jeśli w ogóle znalazłaby dla mnie czas. Nie wiele myśląc odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę domu.

__________________________

Jak pierwszy dzień w szkole? Zadowolone z planów lekcji? :) Ja nie bardzo, ale ostatni rok, więc dam radę :) Następny w piątek :) Bardzo, bardzo proszę o komentarze :)

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, zresztą jak zawsze, jestem pełna podziwu dla Twojego talentu pisarskiego;p i niezmiernie smutno mi, że następny dopiero w piątek:( pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdział az mi sie łezka zakrecila

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nie chcesz jej zrobić krzywdy?
    I nie sprawisz, że zostanie opuszczona przez wszystkich?

    OdpowiedzUsuń
  4. ło.. genialnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieję, że nie uśmiercisz Julki :) do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakręcone to opowiadanie :D Oby Julie wyszła z choroby ;]

    OdpowiedzUsuń