Weszłam do domu jako pierwsza. Dziwnie czułam się przekraczając próg. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będzie mi to dane. Weszliśmy do salonu, gdzie gromadka ludzi krzyknęła głośno "Niespodzianka". Stałam jak sparaliżowana, nie bardzo wiedząc co się dzieję. Każdy się przepychał, chciał mnie przytulić, pocieszyć. Zdezorientowana, szukałam wzrokiem Zbyszka, ale tłum wokół mnie całkowicie zasłonił mi resztę salonu. Patrząc na tych ludzi zdałam sobie sprawę, że nie tylko Zbyszek i rodzice będą cierpieć po mojej śmierci. Mam tutaj grupę ludzi, którzy mnie kochają i którzy równie mocno przeżyją moją śmierć. Poczułam się jeszcze gorzej. Wysłuchałam każdego i w końcu zajęliśmy miejsca na kanapach. Usiadłam obok Zbyszka, bo tylko przy nim nie czułam się obco. Każdy się przekrzykiwał, wchodził sobie w słowo. Nie wiedziałam kogo słuchać. W mojej głowie szumiało. To było zdecydowanie za dużo jak dla mnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Pójdę do łazienki. - szepnęłam do Zbyszka. On skinął jedynie głową, a ja wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, ignorując przy tym pytania o to dokąd idę. Zamknęłam drzwi łazienki i usiadłam na zimnej podłodze. Po policzkach spływały mi łzy. Co się ze mną dzieje? Kim ja jestem? Dlaczego siebie nie poznaje? Przypomniałam sobie radość w oczach zebranych ludzi w salonie, gdy mnie zobaczyli i coś ścisnęło mnie w gardle. Nie zasługują na to, żeby cierpieć z powodu mojej śmierci. Nie jestem warta ich łez i bólu. Wyobraziłam sobie Justina i Laurę stojących nad moim grobem i pojedyncze łzy zamieniły się w cieniutkie strumyki. Ale co ja mogę zrobić? Moja śmierć jest nieunikniona. Mam pozwolić im się mną nacieszyć? Spędzić z nimi trochę czasu, a potem zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić? Nie mogę tak. Nie wytrzymam tych spojrzeń pełnych litości. Pod nieszczerymi uśmiechami będą skrywane słowa "Muszę się na nią napatrzeć. Jeszcze trochę i odejdzie". Nie chciałam tego. Wolałam odejść niespodziewanie bez tego całego wyczekiwana. Skrócę okres cierpienia wszystkich. Wzięłam z najniższej półki pudełeczko z lekami i wysypałam na rękę kilkanaście tabletek.
- Julka wszystko w porządku? - usłyszałam głos Zbyszka - Jula otwórz.. - poprosił. Zacisnęłam dłoń mocno w pięść. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Może chciałam, żeby mi przerwał? W końcu otworzył drzwi i popatrzył na mnie z przerażeniem. - Julka.. - szepnął, podbiegając do mnie i przytulając mnie mocno. Siłą wyjął mi tabletki z ręki i wrzucił do sedesu. Wtuliłam się w jego ramiona i zaczęłam płakać jak małe dziecko.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób. - wycedził przez zaciśnięte zęby. W tych pięciu słowach zawarł strach, przerażenie, panikę, niepokój i zdenerwowanie. - Wstań z tej zimnej posadzki, bo się przeziębisz. - powiedział już spokojniej. Oddalił mnie od siebie i sam powoli się podniósł.
- Nie chce tam wracać.. - szepnęłam, pociągając żałośnie nosem.
- Spokojnie, pójdziemy na górę. - odparł i złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.
- Pójdę się wykąpać. - mruknęłam, gdy weszliśmy do mojego pokoju. Popatrzył na mnie podejrzliwie. - Nie bój się. Obiecuję, że nic nie zrobię.
- Nie zamykaj drzwi. - powiedział stanowczo, odprowadzając mnie wzrokiem. Cudownie, widocznie będę teraz pod stałym nadzorem. Weszłam do wanny z gorącą wodą i głośno westchnęłam. Chciałam się zrelaksować, nie myśląc o niczym, ale jedna myśl nie mogła mi dać spokoju. Gdyby Zbyszek wszedł 2 minuty później, już bym nie żyła. Chociaż był to mój wybór to i tak przeraziła mnie ta wizja. Może nie chciałam umierać? Do oczu znów napłynęły mi łzy, gdy przypomniałam sobie, że za jakiś czas już mnie nie będzie. Wyszłam szybko z wanny. Nie chciałam być sama. Założyłam swój ulubiony dres i wróciłam do pokoju. Położyłam się obok Zbyszka na łóżku i wbiłam wzrok w sufit. Odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie z troską.
- Dlaczego chciałaś to zrobić? - spytał, krzywiąc się na wspomnienie tamtej sceny.
- I tak umrę. Po co to ciągnąć?
- Ja też umrę, każdy z nas umrze, ale nikt nie popełnia z tego powodu samobójstwa. - odparł zdezorientowany.
- Ty masz całe życie przed sobą. A ja.. Nie wiadomo ile czasu mi pozostało. Nic mi nie mówicie. Macie mnie za kompletną wariatkę, oglądającą ściany. Jestem dorosła i mam prawo wiedzieć kiedy umrę! - powiedziałam zdenerwowana.
- Julka o czym ty mówisz? Nie ukrywamy nic przed Tobą. Nie umrzesz. Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział, że wszystko jest w porządku. Pomyśl, przecież gdyby było źle nie wypisałby cię do domu.. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam stanowczo. - Możesz nie mówić nikomu o tej sytuacji w łazience? - poprosiłam.
- Jeśli obiecasz mi, że pójdziesz do psychologa.
- Po co? - spytałam, oburzona. Nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie wyczekująco. - Dobrze, zgoda. - westchnęłam i przykryłam się kołdrą. Objął mnie ramieniem i razem zasnęliśmy.
Następnego dnia o 12 siedziałam już w poczekalni razem ze Zbyszkiem, czekając na panią psycholog. Byłam do tego wszystkiego sceptycznie nastawiona, ale nie chciałam, żeby Bartman powiedział komuś o tym co się wczoraj stało.
- Nie musiałeś tu ze mną przychodzić. Nie rzuciłabym się pod samochód. - mruknęłam.
- Nie martwiłem się o to. Bałem się raczej tego, że się rozmyślisz i tutaj nie przyjdziesz.
- To jest bez sensu. Nie potrzebuje żadnego psychologa.
- Wczoraj udowodniłaś, że jednak potrzebujesz.
- A ty nie musisz wracać do Rzeszowa?
- Masz mnie już dość?
- Dziwisz mi się? Od wczoraj zachowujesz się jak mój cień.
- A ty mi się dziwisz? - spytał, tracąc powoli cierpliwość. Naszą kłótnie przerwała pani psycholog, zapraszając mnie do gabinetu. - Poczekam tu..
- Serio? Nie spodziewałam się,że zostaniesz. - rzuciłam przez ramie i weszłam do pomieszczenia. Nie miałam zamiaru rozmawiać z tą kobietą. Dlaczego miałabym się zwierzać obcej osobie? Nie dawała jednak za wygraną i dla świętego spokoju, zaczęłam mówić. Na początku rozmowa była przerażająco nudna. Nie, to nie była rozmowa. To był mój monolog, w którym przedstawiałam w skrócie swoje życie. Słuchała cierpliwie moich opowiadań o babci, siatkówce i muzyce. Siedziałam jak na skazaniu z myślą, że po upływie dwóch godzin będę już wolna.
- Co czułaś gdy dowiedziałaś się, że masz wadę serca? - spytała, gdy skończyłam mówić.
- A jak pani myśli? Na początku byłam przerażona, ale po rozmowie z lekarzem miałam nadzieję, że z tego wyjdę.
- Dlaczego nie powiedziałaś o tym nikomu? Nie chciałaś mieć wsparcia w tych trudnych chwilach? - pytała dalej, a ja musiałam się teraz chwilę zastanowić zanim odpowiedziałam.
- Jak już wspomniałam.. Nigdy nie byłam normalną, zwykłą dziewczyną. W szkole byłam popularną siatkarką, dodatkowo bogatą. Każdy chciał się ze mną przyjaźnić. Potem wyjechałam do USA i zrobiłam karierę. Ludzie kręcili się wokół mnie tylko ze względu na to, że byłam sławna. To się zmieniło, gdy poznałam Laurę, Justina, siatkarzy, Zbyszka.. W końcu czułam się jak w jednej wielkiej rodzinie. Wiedziałam, że lubią mnie za to jaka jestem, a nie dlatego, że jestem sławna i bogata. Nie jestem nauczona dzielić się takimi sprawami z innymi. Odkąd zmarła babcia, nie miałam osoby do której mogłabym się zwrócić z problemami. Stałam się niezależna. Nie chciałam wciągać w swoje problemy innych i ich tym zadręczać.
- Nie sądzisz, że od tego są przyjaciele? Nie uważasz, że po to ich masz, żeby wspierali Cię w takich momentach?
- Jestem pewna, że okazaliby mi wsparcie, ale.. Ja po prostu głupio się czuję z tym, że wszyscy się mną tak przejmują. Każdy chce mi pomóc. Gdy wróciłam każdy mnie pocieszał. Od zawsze byłam nauczona radzić sobie sama ze wszystkim. Nie miałam wsparcia u rodziców, więc nie miałam jak do tego przywyknąć. Mam nieodparte wrażenie, że nie daje im nic w zamian, że jestem egoistką.
- Podziękowałaś im kiedyś za to?
- Dziękuję im za poszczególne sytuacje, słowa, ale moim zdaniem to za mało. Zasługują na coś więcej.
- Mam dla Ciebie propozycję. Napisz list, w którym podziękujesz za to i przeczytaj go im. Na pewno to docenią.
- Tak właściwie.. To ja już napisałam taki list.. Gdy byłam w szpitalu i myślałam, że z niego nie wyjdę.
- Pokazywałaś go komuś? - spytała. Pokręciłam przecząco głową. - No to mam dla ciebie prace domową. Jak pojedziesz do domu, zbierz wszystkich, którym chcesz za coś podziękować i przeczytaj im ten list.
- To jest głupie..
- Nie, to naprawdę ci pomoże. Czujesz, że czerpiesz korzyści z tej przyjaźni, nie dając nic w zamian. Zobaczysz ile znaczyć będą te podziękowania dla twoich bliskich. A teraz powiedz mi dlaczego chciałaś popełnić samobójstwo?
- Powiedział pani? - oburzyłam się. Nie odpowiedziała, tylko czekała, aż zacznę mówić. Naprawdę była dobrym psychologiem. Sama nie wiedziałam dlaczego jej to wszystko mówię. - Chciałam oszczędzić wszystkim cierpienia... - dopiero teraz dotarło do mnie jakie to głupie. Przecież Zbyszek powiedział, że nie umrę. A co jeśli on nie kłamie?
- Chciałaś oszczędzić cierpienia innym popełniając samobójstwo?
- Byłam przekonana, że umrę.. - mruknęłam, jakby do siebie.
- Przecież jesteś zdrowa. Przed terapią dzwoniłam do twojego doktora. Nie mógł powiedzieć dużo, ale z tego co wiem twoje życie nie jest zagrożone.
- Jeszcze wczoraj myślałam, że nikt mi nic nie mówi.. - złapałam się za głowę. Gubiłam się już w tym wszystkim.
- Co się zdarzyło od wczoraj, że zmieniłaś zdanie?
- Nie wiem.. - wzruszyłam ramionami. - Rozmawiałam jedynie ze Zbyszkiem..
- Powiedział ci, że będziesz żyć? - spytała, a ja skinęłam głową. - Uwierzyłaś?
- Najpierw na niego nakrzyczałam, ale teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy mnie nie okłamał..
- I teraz też tego nie zrobił. Masz całe życie przed sobą. - mówiła, patrząc mi prosto w oczy. - Jesteś młoda, piękna, świat stoi przed tobą otworem. Wyrzuć te wszystkie negatywne myśli z umysłu. Rozumiem, że przeszłaś wiele, ale musisz wrócić do normalności. Masz ludzi, którym na tobie zależy, nie zadawaj im bólu swoim zachowaniem. - dodała. - Na dzisiaj to wszystko. Przemyśl sobie dokładnie to co ci powiedziałam i pamiętaj o pracy domowej.
- Dziękuje. - powiedziałam cicho, wstając. Wyszłam z gabinetu zamyślona. Próbowałam poukładać sobie myśli, ale miałam ich zdecydowanie zbyt dużo.
Pół godziny później byliśmy już w domu. Wszyscy czekali na obiad. Całą drogę zastanawiałam się, czy to na pewno dobry pomysł, aby przeczytać im ten list. Co mi szkodzi? Może poczuję się lepiej, a im zrobi się miło? Zawołałam wszystkich do salonu i wyjęłam mały skrawek papieru, na który przelałam wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi w szpitalu. Panowała idealna cisza. Siedziałam na fotelu, czując na sobie spojrzenia wszystkich zebranych. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać.
Kochani!
Przepraszam, że piszę do Was zbiorowo, ale nie mam wystarczająco dużo kartek, żeby naskrobać coś do każdego z osobna. Leżę w szpitalu już miesiąc. Po raz kolejny przepraszam... Nie powiedziałam Wam, że jestem chora. Chciałam się zmienić. Nie chciałam być więcej egoistką, myślącą wyłącznie o sobie. Po wyjściu ze szpitala chciałam zacząć nowe życie. Jako inna, lepsza osoba. Ten miesiąc spędzony tutaj naprawdę mnie zmienił. Dostrzegłam swoje wady i błędy, które popełniłam w całym swoim życiu. Przemyślałam co tak naprawdę jest ważne. Doszłam do wniosku, że byłam cholerną szczęściarą, mając Was wszystkich przy sobie. Może wcześniej tego nie doceniałam, ale teraz wiem ile dla mnie robiliście i chce Wam za to wszystko podziękować.
Lauro, wiesz jak bardzo ważną osobą byłaś w moim życiu. Zastępowałaś mi rodziców, dbałaś o mnie i wspierałaś w trudnych momentach. Jesteś cudowną osobą i cieszę się, że tata trafił właśnie na Ciebie. W dniu, kiedy pierwszy raz się spotkałyśmy zyskałam najlepszą przyjaciółkę i opiekunkę. Dziękuję.
Mamo, choć nie byłyśmy blisko, to wiedz, że Cię kocham. Pamiętam, gdy byłam mała i wkładałam twoje szpilki. Byłaś moją idolką. Chciałam być taka jak ty. Stanowcza, niezależna i ambitna. Mam nadzieję, że choć jedną z tych cech odziedziczyłam po Tobie. Dziękuję.
Tato, odkąd pojawiłeś się na nowo w moim życiu, zbliżyliśmy się do siebie. W końcu Cię poznałam i teraz już wiem jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Wiem, że będziesz szczęśliwy z Laurą, a Zosia zastąpi Ci mnie. Dbaj o nie. Mimo wszystko, jesteś najlepszym ojcem na świecie. Dziękuję.
Justin, wiem, że trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, a wystarczy chwila by go stracić. Mam nadzieję, że tak jak zwykle przeszła Ci złość na mnie. Wiem, że nie byłam idealną przyjaciółką, ale za to Ty byłeś wzorem prawdziwego przyjaciela. Dawałeś mi totalną swobodę bycia sobą. Akceptowałeś moje humory i często sprowadzałeś mnie na ziemie. Mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Może to prawda.. Bo ja traktuje Cię jak brata, którego nigdy nie miałam. Dziękuję.
Igła, pisząc to nie mogłam pominąć Ciebie. Jesteś nie tylko świetnym siatkarzem, ale też człowiekiem. Proszę, nie zmieniaj się nigdy, bo drugiego tak pozytywnego człowieka nie spotkałam nigdy. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z tego, że Cię poznałam. Wzbogaciłeś moje życie o wiele wesołych i radosnych wspomnień. Dziękuję.
Hania, Sam, wiem, że na początku byłam przeciwna waszemu związkowi, ale teraz wiem, że do siebie pasujecie. Mam nadzieję, że wszystko wam się ułoży i będziecie ze sobą już zawsze. Hania, masz na niego dobry wpływ, a Ty Sam sprawiasz, że uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Wiem, że nasz kontakt, powinien być większy, ale mimo wszystko i za wszystko, dziękuję.
Zbyszek, wybacz, że piszę do Ciebie na końcu, ale Tobie mam najwięcej do przekazania. Nie wiem, czy pamiętasz moment w którym się poznaliśmy. Od razu mi się spodobałeś, choć mogło wyglądać to zupełnie inaczej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że staniesz się najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Nigdy nie wierzyłam w prawdziwą miłość. Jednak dzięki Tobie uświadomiłam sobie, że jest to najpiękniejsze uczucie ze wszystkich, których do tej pory doświadczyłam. Chcę, żebyś był szczęśliwy. Wiem, że na Ciebie nie zasługiwałam i proszę, żebyś po moje śmierci znalazł odpowiednią kobietę z którą będziesz szczęśliwy. Zawszę będę Cię kochać. Sprawiłeś, że moje życie nabrało sensu. Dziękuję.
Podsumowując, dziękuję Wam wszystkim, za wszystko. Będę patrzeć na Was z góry i czuwać nad Wami.
Kocham Was,
Julka.
___________________________________
Rozdział miał być później, a jest wcześniej :) Skorzystałam z przypływu weny twórczej i wyszło co wyszło :) Następny prawdopodobnie w niedziele :) Bardzo proszę o komentarze i życzę miłego weekendu! :)
Zapraszam również na bloga koleżanki :)
Kolejne opowiadanie o siatkarzach? Być może. Historia młodej piosenkarki i aktorki, która wydawać by się mogło jest prawdziwą szczęściarą spełniającą marzenia.. Nic bardziej mylnego.. Jej marzenie to boisko, piłka i siatka.. Co się stało, że skończyła na scenie? I jaką rolę w tej całej opowieści będą mieć siatkarze, a szczególnie jeden?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam dreszcze. Łzy w oczach i nic więcej nie jestem w stanie napisać...
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, świetny rozdział;) jestes THE BEST!!!
OdpowiedzUsuńznowu sie popłakałam ;o jakie to piękne! *.*
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział,gdzie się popłakałam.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wybitny :)
Czekam na następny...
Piękny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńno i pięknie :)
OdpowiedzUsuńBoszzee.. prawie płakałam jak to czytałam ;*
OdpowiedzUsuńPzdr :3 gemsetmeczjanowicz9.blog.pl - ZAPRASZAM :D
Nie wiem co powiedzieć .Po raz pierwszy poleciały mi łzy podczas czytania bloga.Niedamowite co ty robisz ze mną swoimi opowiadaniami.Wzbudziłaś we mnie tyle emocji.Twoje blogi są jednymi z moich ulubionych .Uwielbiam twój styl pisania,humor czy to że zbitkiem zdań potrafisz wprowadzić człowieka w radość, smutek i dzięki tobie nawet pi najgorszym dniu się usmiecham .Mam nadzieję ,że mimo tego jak cie potraktowały te 'dziewczynki' Będziesz dalej pisac bo masz ogromny talent.Przepraszam ze się tak rozpisalam ale po prostu chciałam ci to przekazać. ~Julia
OdpowiedzUsuń55 yr old Executive Secretary Emma Simon, hailing from Igloolik enjoys watching movies like My Father the Hero and Gardening. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a Bugatti Type 57SC Atalante. kliknij na zrodla
OdpowiedzUsuń